niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 18

~Z perspektywy Sabiny~
   Jeszcze 10 minut do końca lekcji. Nauczycielka biologii opowiadała o konkursie plastycznym "Południowe krajobrazy Anglii". Nie jestem uzdolniona plastycznie więc, nie słuchając pani, bazgrałam coś na marginesie. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy jak na komendę zerwali się z ławek, nie dając dokończyć kobiece. Zrezygnowana nauczycielka pożegnała się z nami i usiadła przy swoim biurku. Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę drzwi, lecz zatrzymał mnie głos nauczycielki.:
- Sabino, ostatni sprawdzian napisałaś na maksymalną liczbę punktów, gratuluję.- w odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko do kobiety i wyszłam z klasy. 
   Szłam korytarzem, co chwilę przez kogoś szturchana. W tłumie zobaczyłam Jane, która rozmawiała z nauczycielem od matematyki. Ruszyłam w jej stronę lecz do moich uszu dobiegło moje imię, a po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Łukasza
- Musimy porozmawiać.- powiedział, na co ja pokiwałam głową. Przez cały ten i poprzedni tydzień, unikałam go jak mogłam, ale wiedziałam, że ta rozmowa jest nieunikniona. Wziął mnie za rękę i zaprowadził na korytarz prowadzący do składzika dla woźnych, który był zamknięty. Można powiedzieć, że to taki ślepy zaułek. Nie było tam nikogo, tylko ja i on. Przywarłam do ściany, a on stanął na przeciw mnie, oparł rękę obok mojej głowy i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Łukasz...
- Żałujesz tego, prawda?
- Tak.- odpowiedziałam, a jego oczy pociemniały.- Przepraszam, nie chciałam Cię zranić.
- Ale zraniłaś i to nawet mocniej niż się spodziewałem.
- Przepraszam.- powtórzyłam, a mój głos się załamał.
- I jak? Zemsta się udała?- zapytał, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Przez cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na sekundę.- Przepraszam, nie płacz.- po tych słowach przyciągnął mnie do siebie, a ja się w niego wtuliłam.
- Jestem z nim szczęśliwa.- wymamrotałam.
- To dobrze, najważniejsze jest twoje szczęście...- przybliżył swoją twarz do mojej i jeszcze tylko wyszeptał mi do ucha słowa, które przyprawiły mnie o gęsią skórkę:
- Ale pamiętaj, że Cię kocham.

~Z perspektywy Klary~
   Dzisiejszy ranek był czymś miłym, a zarazem nie. Z jednej strony dzisiaj jest piątek, a z drugiej wstaje do szkoły. Wzięłam prysznic, zjadłam i z Sabiną poszłyśmy do szkoły. Lekcje minęły spokojnie. Wróciłam wesoła, ponieważ przez całą drogę gadałam z moją przyjaciółką na bardzo śmieszny temat naszego kolegi z klasy i jego różnistych instrumentów, którymi się chwali przynosząc je na korytarz szkolny i mówiąc o nich nie za ciekawe informacje. Zjadłam coś w domu i zostawiając Sabine z włączonym telewizorem, pojechałam do teatru na przedstawienie. W piątki mieli prawie za darmo, dlatego nawet jeśli grali coś co mnie nie interesowało to i tak wolałam spędzać ten dzień tak, niż nudząc się w domu.
   Skończyło się wyjątkowo późno. No 18 nie była późną godziną, jednak jak na teatr byłam zaskoczona. Podeszłam pod przystanek. Latarnia słabo oświetlająca to miejsce. Migała dając mi powód do gęsiej skórki. Sprawdziłam rozkład jazdy. 30 minut czekania, jednak nie zostawało mi nic innego. Usiadłam na ławeczce wpatrując się w chłopaka opartego o zewnętrzną ściankę przystanku. Na całej ulicy nie było żywej duszy poza mną i nim. Przerażało mnie to. Minęła chwila gdy z pobliskich krzaków dobiegło mnie głośne miauknięcie. Gwałtownie zwróciłam głowę w stronę hałasu, jednak jak szybko powstał tak szybko ucichł. To wydarzenie było bardzo ciekawe podkreślając stopień nudzenia się w jakim się znajdowałam. Spojrzałam w stronę chłopaka, którego uwagę także przykuł odgłos kocura. Jego twarz była mi znajoma.
Po chwili szukania w pamięci skąd mogłabym go znać, znalazłam nieznajomego, który obronił mnie w barze przed pijanym zboczeńcem. Pomógł mi chociaż mnie nie znał. Z zamyślenia wytrącił mnie dźwięk kropel uderzających o daszek przystanku. Lało jak z cebra. Zauważyłam także, że mój nieznajomy wybawca usiadł po drugiej stronie ławki. Miał przemoczone obrania. Chwilę później zza kaptura wyłoniła się lekko wilgotne włosy i twarz, która nie miała wyrazu. Patrzył w ziemie, wyglądał na zamyślonego. Spojrzał na telefon i ku mojemu zaskoczeniu zwrócił się w moim kierunku.
- Kiedy masz autobus?-zapytał z lekkim uśmiechem.
- O 18:40
- To długo musisz czekać. Nie wolisz wracać pieszo?
- Jakoś zniechęciła mnie pora, dzień tygodnia, a teraz także pogoda.
- Skąd wracasz?
- Z teatru. Nie spodziewałam się, że przedstawienie będzie aż tak długie.
- Podobało Ci się?
- Tak.- Odparowałam z niepokojem spowodowanym jeszcze mocniej spadającymi kroplami deszczu. Jego uwagę także to przykuło, ponieważ gwałtownie zwrócił głowę w stronę dworu. Robiło się coraz to zimniej. Zapięła bluzę i naciągnęła rękawy na dłonie. 
- Nie jest Ci zimno?
- Nie...- skłamałam.
- Okej...Przepraszam za wcześniejsze nie przedstawienie się. Michael.- podał mi dłoń.
- Klara - Przedstawiłam się. Nie przestawało padać, a ja z zimna splotłam dłonie na piersiach na co on pokręcił głową. Zaczął zdejmować bluzę.
- Nie wygłupiaj się.- sprzeciwiłam się. Jednak słowa, które do niego mówiłam jak by nie docierały. Przybliżył się na tyle bym poczuła zapach jego perfum i założył mi kurtkę na ramiona. Zaskoczył mnie bardzo śmiałością z jaką to zrobił. Nie zachowywał się jak nieznajomy. Pytał się co robiłam. Nie wyglądał także na czekającego na autobus. Nie powiedział nic o sobie.
- Dziękuje.- odpowiedziałam z niepewnością.
- Coś się stało?- nie wiedziałam, że aż tak to po mnie było widać.
- Nie, nic.
- Przestało padać.
- Właśnie.- powiedziałam wstając i oddałam mu kurtkę do rąk.- Pójdę na piechotę.
- Czy mogę Cię odprowadzić? Za ciemno jest byś chodziła sama, jeszcze Cię ktoś napadnie.- Przekonywał, na co ja się zgodziłam. Szliśmy rozmawiając o przedstawieniu, na którym byłam. Czułam się przy nim swobodnie, nie wiem dlaczego i chociaż jest nie znajomym, pozwoliłam mu się odprowadzić. Umówiliśmy się jutro u niego w domu, co zaproponował on. Zgodziłam się. Był tajemniczy, opiekuńczy i miły. Proponował, a ja się zgadzałam. Czułam się jak pod wpływem narkotyku. 
   Gdy wróciłam do domu, zmęczona wieczorną przygodą powędrowałam do mojego pokoju. Przebrałam się i z głową pełną rozmyśleń, zasnęłam.
~*~

   Sobota rano i 8:30. Nieważny sms z sieci może zepsuć taki piękny dzień jak ten. Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się w jedne z cieplejszych rzeczy w mojej szafce. Prawie przez cały dzień lało.
   Pooglądałam serial, który nie miał moim zdaniem sensu. Zjadłam porządne śniadanie i poszłam z Sabiną do kawiarni i na zakupy. Zawsze umie mi dobrze doradzić. Gdy wróciłyśmy szybko poprawiłam makijaż i poszłam do Michaela. Mieszkał na innej ulicy, jednak nie było to aż tak daleko jak myślałam. Miał mniejszy dom ode mnie, jednak biorąc pod uwagę moje podejrzenia, że mieszka sam, wystarczałby taki dom, jednej osobie.
   Podeszłam pod ciemne, drewniane drzwi, które dobrze komponowały z zielonym kolorem domu. Denerwowałam się. Otworzył mi chłopak w szarym swetrze.
- Dzień dobry.- uśmiechnął się.
- Cześć.- odparowałam, a on przytrzymał mi drzwi bym weszła. Ściągnęłam buty i płaszcz. Dom wyglądał o wiele lepiej w środku niż na zewnątrz. Był skromny, ale ze stylem. Usiadłam na skórzaną kanapę, a on zrobił mi herbatę.
- Ile słodzisz?
- Jedną łyżeczkę.- odpowiedziałam przyglądając się książkom na przeciw mnie. Leżały na ławie obok kubka po kawie. Po chwili chłopak przyszedł i postawił kubek na podkładce. Był ode mnie wyższy, lecz nie tak bym czuła dyskomfort.
- Opowiedz mi trochę o sobie.- zażądałam z uśmiechem. Spojrzałam na telefon. Wydawało mi się, że ktoś do mnie dzwonił, jednak był to fałszywy alarm.
- Nic ciekawego, typowy Brytyjczyk, mieszkający z kotem. Wolałbym porozmawiać na bardziej interesujący temat. Porozmawiajmy o tobie...Co tak sprawdzasz ten telefon?
- Wydawało mi się, że ktoś do mnie dzwonił...Nie jestem interesującym tematem.- powiedziałam śmiejąc się pod nosem.- Czytasz kryminały. Wolisz nowoczesne czy zostajesz przy Sherlock'u?- zapytałam kładąc głowę na rękę opartą o kanapę.
- Te najnowsze bardziej mi się podobają...są inspirujące. Jesteś interesująca, a ja jestem ciekawy.
- No dobrze...Mieszkam z przyjaciółką, przeprowadziłam się do Anglii z Polski. Singiel.- zaśmiałam się na co on zrobił to samo.
- Ciężki wybór lecz nieunikniony.- powiedział wstając i powędrował do kuchni. Zdziwiło mnie to zdanie. Nie powiedziałam przecież, że to ja zerwałam i w ogóle nie powiedziałam, że z kimś byłam. Zauważyłam jak chłopak opierał się przez chwilę o blat by potem mnie na chwilę przeprosić. Wszedł po schodach na górę. Przeszła mnie gęsia skórka. Popatrzyłam na telefon leżący na drugim końcu kanapy. To był jego. Czy to on do mnie wydzwaniał? Nasze wczorajsze spotkanie było naprawdę takie dziwne jak mi się wydaję? Wzięłam urządzenie do ręki i szybkimi ruchami kciuka sprawdziłam ostatnie połączenia. Nie mogłam w to uwierzyć. Był to jak jeden z moich nocnych koszmarów. To on do mnie wydzwaniał. Faktem gorszym było to, że mogłabym wybiec z wymówką "Moja przyjaciółka jest w szpitalu, naprawdę przepraszam ale muszę iść!”, gdyby nie to, że właśnie stał przy pierwszym schodku wpatrując się we mnie i moje dłonie trzymające jego telefon.
--------------------------------------------------------------
Przepraszamy za małe opóźnienie ^^ 
Chciałabym też powiadomić was, że zmieniłyśmy zdjęcie Adama :)
A tutaj zdjęcie Michaela:
Czytasz=Komentujesz
~Jula i Natala~

4 komentarze:

  1. *u* Podoba mi się ten Michael!
    To, że to on do niej dzwonił, nie oznacza, że jest jakimś psychopatą...pff...pff. prawda? XD
    Czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie więcej Michaela ♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda xD
      Love od pierwszego wejrzenia? xD
      Michaela będzie dużo, ciesz się.

      Usuń
    2. Fajny rozdział, taki tajemniczy... Ciekawa jestem co ten gościu knuje... Co do zdjęcia to inaczej go sobie wyobraziłam, ale mi się podoba. :) Życzę weny i czekam na next!

      Usuń
    3. Dziękuję :)
      Rozdział pojawi się najprawdopodobniej w niedzielę, ale nie na 100% .

      Usuń

Obserwatorzy