wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 29

   ~Z perspektywy Klary~
   Jego zapach, który czułam ostatni raz, nigdy nie był aż tak piękny. Gdy moja świadomość powróciła, puściłam chłopaka zasłaniając dłonią usta. Patrzyłam gdzieś w dal, zdawało by się na półkę z książkami, choć tylko ja tego nie wiedziałam. Ostania łza wolno pociekła po policzku, po czym mechanicznym ruchem ręki starłam ją rękawem. Wstałam lekko się chwiejąc i niczym duch podeszłam do mojej kurtki. Michael szybko pobiegł na pierwsze piętro. Ledwo co go dostrzegając, zaczęłam ubierać buty. Przegryzłam wargę, czując słony smak krwi. "Boli, ale przeminie", chciałabym by tak było. Gdy uchyliłam drzwi, chłopak zbiegł po schodach. Szybki krokiem do mnie podszedł. Poczułam jak jego głowa przybliża się do mojego ucha. Mój wzrok był nieobecny, sama ledwo przytomna. Za co on zdawał by się bardzo rozbity i cholernie zdenerwowany. 
- Przepraszam...że Cię zraniłem i zdaje sobie sprawę, że nigdy mi tego nie wybaczysz...- jego usta znalazły się na mojej szyi lekko ją muskając. Otworzyłam drzwi i bezsilnie zawiązując pasek od płaszcza, zamknęłam oczy. To był jeden z najgorszych dni mojego życia i nie wiedziałam naprawdę, jak bardzo może to boleć. Świat zdawał się być zamazany. Kolejna łza czekała na upływ emocji, w lewym kąciku mojego oka. Na dworze było cicho, a pogoda dżdżysta. Szłam w kierunku domu, znając drogę na pamięć. W mojej głowie była pustka. Czułam się jak po nie przespanych dwóch nocach z rzędu. Księżyc już się schował i miał gdzie, bo chmur nie brakowało. Moje nogi, jakby same, chodziły jednak za drugą powtarzając kolejność. Łzy same ciekły. Naglę, jak z chodnika, wyrósł przede mną mężczyzna. Zaklną coś pod nosem, po czym kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jego oczy były mi znajome. Lucas, zaskoczonym i zmartwionym wzrokiem, lekko mnie zmierzył. Spuściłam głowę i mruknęłam pod nosem.
- Przepraszam...- kolejna łza pociekła po moim policzku. Chłopak dotknął mojego podbródka i delikatnie go przesunął, chcąc spojrzeć mi w twarz. Włosy miał roztrzepane, a na kości policzkowej zadrapanie. Wyglądał jakby przed kimś uciekał lub wrócił z lasu. Jego całkowita uwaga była jednak skupiona na mnie. Jeszcze w życiu nie widziałam go tak bardzo zdenerwowanego.
- Coś się stało?- w milczeniu stałam, wpatrując się w jego piersiową kieszeń na kurtce. - Proszę, powiedz mi...Sabinie coś się stało? Jest w szpitalu?- dopytywał, nie dając za wygraną. Zamknęłam oczy, chcąc tylko cofnąć czas. Jedynie co potrzebowałam to zimny prysznic i spalenie zdjęć, a nie rozmowa z byłym. Martwił się jednak i może było nam to teraz dane. Czując wilgoć na policzkach, otworzyłam oczy. Lucas dotknął mojej szyi i przyciągnął do siebie, nie zostawiając miejsca miedzy naszymi ciałami. Wtuliłam się w jego dżinsową kurtkę, czując głaszczące mnie dłonie po plecach i włosach. Od tak dawna nie czułam woni jego perfum i niepowtarzalnego ciepła, w sobie samym jako człowieku. Po mimo jaki by nie był. Gdy zawiał wiat, lekko zadrżałam. Nie wiem która była godzina ale byłam przekonana, że było późno i to bardzo.
- Pójdźmy do mnie, jest Ci na pewno zimno. - szepnął mi do ucha. Podniosła głowę zza jego ramienia, a on jedną z rąk objął mnie w pasie i razem powędrowaliśmy do jego domu. Jednak się nie zmienił. Jego perfumy czy zachowanie, fryzura, kolor oczu, silne, a zarazem obrzydliwie delikatne ręce, czułość i cholerne pożądanie. Ciche ale mocne.
   Gdy weszliśmy do jego domu, wróciły mi wszystkie wspomnienia. Było mi jednak obco, jakbym tu nigdy nie była. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym usiadłam na pobliską kanapę. Po mimo ciepła, jakie tam zastałam, drżały mi dłonie. Lucas do mnie podszedł, trzymając pod pachą, wielki, grafitowy koc. Okrył moje ciało, aż do szyi. Usiadł koło mnie po turecku, chowając ręce pod materiał. Jakby coś szukał, wodził nimi, aż dotknął moich rąk. Wziął je i wyjął z pod grafitu. Dynamicznie je głaskał, wydzielając ciepło. Spojrzałam w jego oczy, a on po chwili zrobił to samo.
- Dziękuje.- powiedziałam, a on potarł kciukiem o moje palce i wstał, kierując się ku kuchni. Dochodziło do moich uszy coraz gwałtowniejsze odgłosy wody. W głębi duszy chciałam małą czarną na rozgoryczenie i żal. On jednak wiedział i ja chyba też, że rozgrzewająca herbata była najlepszym pomysłem. Zapatrzyłam się na pobliski regał z książkami, jak z ziemi wyrósł Lucas i postawił kubek na stole. Usiadł na drugim końcu kanapy, z czarną szklanką i białym drukowanym napisem "TEA". Co raz patrzył na mnie, co raz na stos męskich czasopism, leżących plackiem na dolnej półce stołu. Zaczęły trząść mi się ręce, a same nogi poszły do tyłu, skulając się mimowolnie. Zacisnęłam piąstki, tamując reakcję nerwową. No to zaczynamy.
- Michael dzisiaj ze mną zerwał. Dokładniej kilka godzin temu.- chłopak na mnie spojrzał, ukrywając zdenerwowanie. Ciągnęłam dalej.- Ostatnio w naszym związku był pewien kryzys, ale...tego chyba nikt się nie spodziewał.- powiedziałam załamanym głosem. Starałam się jednak nie uronić łzy. Wystarczająco się dzisiaj napłakałam. Lucas z przejęciem i skupieniem słuchał moich wypowiedzi, opierając podbródek na piąstkach. - Na wczorajszej imprezie pocałowałam Adama i...chyba oboje już mieliśmy dość. Albo ja miałam do niego pretensje albo odwrotnie...- zrobiłam łyk herbaty i spojrzałam na chłopaka opierając głową na kanapie. W tym świetle było naprawdę widać jak bardzo był zmęczony, obolały i prawdziwy. Jak nigdy dotąd. Bez perfekcyjnie ułożonej fryzury, wyprasowanej koszuli i aktorskiego uśmiechu przytwierdzonego na jego twarzy od zawsze do zawsze. Spojrzałam mu w oczy. Rzuciłam koc na podłokietnik i wstałam, czując ciężar godziny, jaka nadeszła. Podeszłam do wieszaka na przedpokoju i założyłam na siebie kurtkę. Lucas także podszedł widząc co czynie.
- Podwieźć cię?
- Prosiłabym.- uśmiechnęłam się do niego słabo, jednak wyczuł w nim sympatię. Powtórzył tą samą czynność, ubierając trampki. Byłam tak zmęczona, że nie wierzyłam w dobre założenie moich czarnych vansów. Włożyłam sznurówki w głąb butów, po czy wstałam lekko się wahając. Chłopak złapał mnie za ręce i pozwolił oprzeć ciężar mojego ciała na jego. Przyznam, że wcześniej kręciło mi się w głowie, ale nie wiedziałam, że nie będę mogła utrzymać pionu. Spojrzałam na niego i stanęłam na dwie nogi.
- Dzięki.- szepnęłam, uciekając wzrokiem. Moje tętno zaczęło bić szybciej, a jego zapach znowu przeszył wszystkie wnętrzności. Lucas podszedł do drzwi i szybkim ruchem je otworzył przytrzymując mi je. Wyszłam na dwór czując zimny powiew wiatru. Na niebie leżał czysty, świetlisty księżyc dający jedyny kontrast dla czerni. Chłopak zatrzasnął zamek, po czym podszedł do samochodu. Synchronicznie otworzyliśmy drzwi i weszliśmy unikając spojrzeń. Lucas włączył silnik i odjechał pozostawiając suchy ślad po pojeździe. Całą drogę siedzieliśmy w milczeniu, w napierającej na nas ciszy.
   Gdy samochód zaparkował przy mieszkaniu, moje ciśnienie diametralnie wzrosło. Chłopak na mnie spojrzał, a ja nie chciałam kolejnych minut ciszy. Nie wiem jak to się działo, że gdy następują takie chwile, on jest dalej taki idealny. Jego potargane włosy, pogięta koszula, przetarte dżiny i zadrapana twarz. Mój wzrok zatrzymał się na jego koszuli i piął się aż do włosów. Przybliżyłam się do niego, na ile moja odwaga mi pozwalała. Jednak o tej porze i tym stanie byłam tak śmiała i obojętna jak jeszcze nigdy. Musnęłam jego policzek dotykając dłonią flanelową koszulę. Zaskoczony, objął moje plecy.
- Dziękuje, że jesteś.- szepnęłam do jego ucha. Odsunęłam się od niego i wysiadła z samochodu. W głębi duszy dalej żałowałam naszego zerwania, dalej coś do niego czułam. On także czuł potrzebę przytulenia czy pocałunku, jednak nie mógł bo wiedział. On też żałował, że mnie stracił, wiedział, że nie jestem jego.

~Z perspektywy Sabiny~
   Następnego dnia obudził mnie dźwięk budzika. Po 10 minutach jęczenia i narzekania jak to bardzo mi się nie chce wstawać i iść do szkoły, podniosłam się. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam starannie dobrane ciuchy. Poszłam się ogarnąć do łazienki, a następnie zjadłam szybko śniadanie i ruszyłam z Klarą na uczelnię. 
   Wielki budynek do tej pory robił na mnie wrażenie za każdym razem, gdy obejmowałam go wzrokiem. Przy fontannie na dziedzińcu stało kilka dziewczyn razem ze swoimi chłopakami, Przechodząc obok nich usłyszałam, że rozmawiają o jakiejś wycieczce. Pod jednym z drzew stał Adam z kumplem. Przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądał na niewyspanego; oczy miał podkrążone a skórę bladą, ogólnie jego twarz nie promieniała tak jak zwykle energią i radością, wyrażała raczej przemęczenie i smutek. W pewnym momencie na mnie spojrzał a mi zrobiło się głupio, że mu się tak przyglądam. Skinął do mnie głową i bezgłośnie powiedział "Hej" co mogłam wywnioskować z jego ruchu warg. Zrobiłam to samo i przeniosłam wzrok z Adama na parę idącą w moja stronę. Wysoki, czarnowłosy przystojny chłopak, obejmował ramieniem ładną dziewczynę o brązowych włosach z białymi i niebieskimi pasemkami oraz mocnym makijażem. Na nogach miała glany, a jej ubiór był dość ekstrawagancki. Z każdym ich krokiem, mi coraz bardziej miękły nogi. Zatrzymali się stając przede mną i Klarą.
- Cześć dziewczyny.- powiedział chłopak.
- Hej Isaac.- odpowiedziała mu moja przyjaciółka bo ja nie mogłam wydusić z siebie słowa.- Co Ty tu robisz?
- Przepisałem się do waszej szkoły, wspaniale prawda?!- powiedział podekscytowany.
- Taa...- mruknęłam pod nosem. Ustaliłam z Jasonem, że będziemy udawać przed Isaackiem, że Jason nic nie wie na temat pocałunku. 
- Poznajcie moją dziewczynę.- na te słowa poczułam się jakby ziemia mi się zapadła pod nogami. Dziewczyna?!
- Jestem Jennifer.- powiedziała towarzyszka Isaaca i posłała nam uśmiech.
- Klara.
- Sabina.- przedstawiłyśmy się podając jej rękę. Isaac pocałował ją w czoło, a w moim brzuchu się zagotowało. Nie mogłam patrzeć jak on ją obejmuje. Pożegnałam się z nimi i szybko ruszyłam w stronę mojej sali od matematyki. Idąc wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Jasona.

Do: Jason
Nie uwierzysz.

Od: Jason
Co jest?

Do: Jason
Isaac przepisał się do mojej szkoły.

Od: Jason
Że co kurwa?

   Już mu nie odpisałam. Po drodze ciągle ktoś za mną klną bo szłam z telefonem nie zważając na nic. Byłam w lekkim szoku. Jeszcze ta jego dziewczyna. Co to ma znaczyć?! Jeszcze tak niedawno to mi mówił jaka to jestem cudowna.
   Po matematyce poszłam poszukać Klary. Zastałam ją rozmawiającą z nauczycielką angielskiego. Gdy skończyła pośpiesznym krokiem do niej podeszłam i pociągnęłam za ramię do pobliskiej toalety. Nie musiałam sprawdzać czy nikogo nie ma w kabinach, w końcu nikt nas nie rozumiał gdy rozmawiałyśmy po polsku.
- Coś się stało?- zapytała zdezorientowana Klara.
- Chyba jestem zazdrosna o Isaaca...
- Że jak? Przecież już wiesz jaki jest, chce zniszczyć Twój związek z Jasonem.
- A może się pomyliliśmy? Przecież gdyby chciał go zniszczyć to nie znalazłby sobie dziewczyny...
- Ale czemu Ty w ogóle jesteś o niego zazdrosna?!
- No nie wiem...Kocham Jasona, bardzo, ale w Isaacku się chyba zauroczyłam...
- Dziewczyno...Poukładaj sobie to w głowie i się ogarnij. Musicie ratować wasz związek, Jason jest naprawdę wspaniałym chłopakiem, na nikogo lepszego chyba trafić nie mogłaś, dlatego zadbajcie o to by Isaack nie zniszczył tego co jest pomiędzy wami. A jak wy o to nie zadbacie to ja to zrobię. Nie dam mu was zniszczyć, zasługujesz na szczęście, a to właśnie przy Jasonie będziesz najszczęśliwsza.- powiedziała pewna siebie. W odpowiedzi ją przytuliłam i wyszeptałam:
- Dziękuję, jesteś najlepsza.
   Uśmiechnęła się do mnie i rozeszłyśmy się pod swoje klasy.

~*~
- Hej misiek, masz czas dzisiaj wieczorem?- usłyszałam w słuchawce głos mojego chłopaka.
- Tak, a czemu pytasz?
- To będę po Ciebie o 18.- mimo iż go nie widziałam czułam jak się uśmiecha.
- Ale gdzie idziemy?- zapytałam z lekkim rozbawieniem w głosie.
- Zobaczysz, ubierz się jakoś ładnie, ale wygodnie. Do zobaczenia, kocham Cię.- powiedział, po czym się rozłączył.
   Uśmiechnęłam się i wyszeptałam pod nosem, jakby do siebie "Ja Ciebie też.". Wstałam poszukać jakiejś ładnej sukienki. Wybrałam taką z luźną cętkowaną górą i czarnym dołem, a do tego biały żakiet.  Potem poszłam zrobić coś z włosami i nałożyłam makijaż. Byłam strasznie ciekawa co wymyślił Jason.
   Kilka minut przed 18 usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Chłopak również nie był ubrany byle jak. Miał na sobie czarną marynarkę, a pod spodem zapinaną koszulę w kratkę. Wyglądał seksownie. Zresztą, tak jak zawsze. W rękach trzymał piękny bukiet krwistoczerwonych róż. Na ten widok serce zabiło mi szybciej. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak seksownie teraz wygląda. Uśmiechnięta przyjęłam od niego bukiet i pocałowałam na przywitanie w usta. Ubrałam buty, wzięłam torebkę i wyszliśmy.
   Przed domem stało auto Jasona. Chłopak otworzył mi drzwi, chociaż normalnie nigdy tego nie robił.
- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?- zapytałam gdy już ruszyliśmy.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział z uśmiechem.
   Jechaliśmy około pół godziny. Zaparkowaliśmy na małym parkingu koło lasu, na którym stało tylko jedno auto. Zauważyłam pomiędzy drzewami ścieżkę. Ruszyliśmy w tamtą stronę. Po drodze minęliśmy jedną parę. Musi to być raczej rzadko odwiedzane miejsce. Nagle zboczyliśmy z głównej ścieżki. Szliśmy pomiędzy drzewami ledwo co widoczną, wydeptaną dróżką. Po jakimś czasie usłyszałam szum. Wkrótce spomiędzy drzew wyłonił się przepiękny widok- wielki wodospad. Przez drzewa padały na niego ostatnie dzisiejsze promienie słoneczne, przez co odnosiło się wrażenie jakby to woda dawała światło. Woda w strumieniu z daleka przybierała turkusowy kolor.
- Jeju, jak tutaj pięknie.- powiedziałam zachwycona ni to do siebie ni do Jasona, po czym na niego spojrzałam. Uśmiechał się dumnie widząc mój zachwyt. Na ziemi dojrzałam koc na którym leżała butelka wina i kieliszek, a na około rozstawione były świeczki. "Za dużo się chyba filmów naoglądał" pomyślałam i parsknęłam śmiechem, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Mimo tej myśli to wszystko mnie rozczuliło i bardzo spodobało, byłam zachwycona. Zbliżyłam się do niego i dałam soczystego buziaka, który zmył zdziwienie z jego twarzy i zmienił na ponowne zadowolenie.
   Usiedliśmy na kocu. Jason otworzył wino, a ja spojrzałam na ten jeden kieliszek.
- Dlaczego tylko jeden?- zapytałam i skinęłam głową na naczynie.
- Ja przecież prowadzę auto.
- A, no tak.
   Podał mi już napełniony kieliszek i powiedział "Za nas" a ja się napiłam. Rozejrzałam się dookoła.
- Skąd znasz to miejsce? Nie ma tu nikogo po za nami.
- Kiedyś chodziłem tutaj po lesie z kumplami i przez przypadek trafiliśmy na ten wodospad. Bardzo mało osób wie o jego istnieniu.
- Pewnie przyprowadzasz tu swoją każdą dziewczynę.- zaśmiałam się.
- Nie, jesteś pierwsza. Pomyślałem kiedyś, że to idealne miejsce na randkę z dziewczyną, ale tylko z tą która pasuje do tego miejsca, która jest tak samo wyjątkowa jak one.- szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko się w niego wtuliłam.
   Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kochałam słuchać jego głosu. Czułam, że mógłby mi pół dnia opowiadać o oponach zimowych, a ja z chęcią bym tego słuchała. Było mi cudownie w jego towarzystwie.
- W ogóle wiesz, że Isaac ma nową dziewczynę?- rzuciłam niby od niechcenia.
- To dobrze, może w końcu zostawi Cię w spokoju.
- Noo...- powiedziałam cicho i się lekko speszyłam. Poczułam, że mięśnie Jasona się naprężyły i się wyprostował. Wtedy ja byłam zmuszona usiąść. Popatrzyłam na niego. Jego mina wyrażała raczej smutek.
- Sabina czy Ty...Czy Ty coś do niego czujesz?
----------------------------------------------------------------------------------
W KOŃCU JEST! XD
Miałyśmy już za to nie przepraszać, ale teraz to już przesadziłyśmy, haha
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

Obserwatorzy