poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 21

  ~Z perspektywy Klary~
 Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że znajduje się w pokoju który był mi znajomy, ale nie na tyle bym wiedziałam w czy im domu jestem. Było ciemno na dworze i w pomieszczeniu. Zwróciłam głowę z przeciwną stronę, by się rozglądnąć. Siedziałam na sofie, a przede mną był stół  oraz kremowe ściany, lampy i drewniane meble. To był dom Michaela. Z przerażeniem zauważyłam kilka małych torebeczek z białym proszkiem. To były narkotyki. Wstałam i poszłam do kuchni, oparłam się o blat. Postanowiłam się uspokoić. Przecież skończył z tym nałogiem. Usłyszałam kroki. Odwróciłam się lecz niezaskoczona ukazał mi się Michael. Gdy się do mnie zbliżył przykuły moją uwagę jego oczy. Był pod wpływem już wcześniej widzianych przeze mnie narkotyków. Nawet nie zauważyłam gdy jego usta były już przy moich. Było to  o dziwo przyjemnie,ja naprawdę się zauroczyłam. Objął mnie, a gdy chciałam się oddalić nie pozwolił mi. Poczułam coś kującego na plecach, coraz to bardziej wchodzącego w tą część ciała. Chłopak się ode mnie oddali patrząc  na mnie bez jakiegokolwiek wyrazu. Poczułam wilgoć na brzuchu. Była to krew spływająca powoli po moich spodniach. Nóż przebił na wylot. Sięgnęłam ręką za plecy i gwałtownie wyciągnęłam za rączkę. W szoku wypuściłam narzędzie. Ze stukiem upadło na kafelki. Moje nogi ugięły się pod swoim własnym ciężarem, lecz nie upadłam. Byłam podtrzymywana przez Michaela. Podniósł mnie. Był cały we krwi. Szarpałam się lecz on był silniejszy. Położył mnie na blacie i sięgną po nóż z ziemi, po czym wbił go w blat, chybiając...
   Otworzyłem oczy i cała mokra, usiadłam powtarzając sobie "to był tylko sen". Wstałam czując jak by moje nogi były z owocowej galaretki. Spojrzałam na zegarek upewniając się, że mój budzik
dobrze zadzwonił o ile zadzwonił, może to ja się sama obudziłam. W tamtej chwili nie byłam całkowicie przytomna. Poszłam porządnie się umyć i przebrałam się w dżinsy, luźny sweter i nałożyłam mój srebrny zegarek. Zeszłam na dół i zastałam Sabine jedzącą kanapki.  
- Hej- powiedziałam zachrypniętym głosem i sztucznie się uśmiechnęłam. Nie chciałam po sobie poznać, że źle się czuje, popsuła bym jej jeszcze humor poza tym, to mi śnił się koszmar, nie jej.
- Cześć, jak się spało?- zapytała kładąc talerz do zlewu.
- ...nawet dobrze, a tobie?
- W miarę...- powiedziała i odeszła by założyć buty. Biedna...Nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło i że Lucas to taka kanalia, a Jason? Co on musi teraz czuć? Jego własny brat...
- Idziesz?- Sabina wyrwała mnie z zamyśleń. Nałożyłam tenisówki i poszłyśmy do szkoły.

~Z perspektywy Sabiny~
   Poczułam wibracje w kieszeni. Spoglądając na nauczycielkę, która dyskutowała zaciekle z Emily na jakiś mało interesujący temat, wyciągnęłam telefon i jednym ruchem kciuka go odblokowałam. To sms od Jasona. "Zadzwoń jak będziesz miała przerwę. To ważne." Schowałam urządzenie do kieszeni. 
   5 minut później zadzwonił dzwonek. Poszłam na jeden z cichych zaułków i wybrałam numer do Jasona. Byłam trochę poddenerwowana, może coś się stało. Odebrał niemal natychmiast. 
- Hej aniołku.- zaczął.
- No cześć, coś się stało?
- Nie, chciałem tylko usłyszeć Twój głos.
- I to ta Twoja ważna sprawa?
- Tak, ty jesteś najważniejsza.
- Kochany jesteś, ale nie strasz mnie tak głupku, myślałam, że coś się stało.
- Przepraszam.- powiedział z rozbawieniem w głosie.- Jak się trzymasz?
- Dobrze... Ej, ja już kończę, muszę jeszcze poszukać Lilly i oddać jej zeszyt. 
- No dobrze, widzimy się wieczorem?
- Jasne. To papa.
- Pa, kocham Cię. 
- Ja Ciebie też.- zakończyłam rozmowę i schowałam telefon. 
   Ruszyłam szybko w stronę korytarza głównego. Skręcając wpadłam na kogoś.
- Przepraszam, powiedziałam nawet nie spoglądając na osobę na którą wpadłam.
- To ja przepraszam.- tą osobą okazał się Łukasz- Co u Ciebie?- zapytał z czarującym uśmiechem.
- Nic ciekawego, a u Ciebie?
- Okej.
- To dobrze, przepraszam spieszę się.
- Ej, coś się stało? Jakaś taka markotna jesteś. 
- Nie, wszystko w porządku. 
- To przez Jasona, tak? Co Ci zrobił?
- Nie to nie przez niego.
- A przez kogo?
- Przez jego brata.
- Co on Ci zrobił? Nie daruję. 
- Nie chcę o tym rozmawiać.- na samą myśl o tamtym wydarzeniu do oczu napłynęły łzy, którym nie chciałam dać ujścia. Łukasz bez słowa mnie przytulił.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie najważniejsza.- i wtedy pierwsza łza spłynęła po policzku. Szybko otarłam ją rękawem i wyswobodziłam się z jego uścisku, chodź było mi w nim tak dobrze...
- Wiem i przepraszam, ale naprawdę muszę już iść. 

~Z perspektywy Klary~
  Czas spędzony w uczelni minął szybko. Nie dostałam żadnej oceny, a moją głowę przepełniały tylko myśli związane z moim snem, a raczej koszmarem. Przez to nie byłam tak jakby obecna. Gdy dotarliśmy do domu, pół dnia przesiedziałam przed telewizorem by potem zmienić urządzenie na laptop. O 18 zadzwonił do mnie telefon. To był Michael. Niczemu winny, jednak nie chciałam od niego obierać. Po 20 minutach zadzwonił drugi raz. Nie chciałam by zaczął się martwić dlatego postanowiłam odebrać.
- Cześć, coś się stało? Nie odbierałaś.
- Nie, wszystko w porządku.- powiedziałam siłując się z moim głosem.
- Jesteś jakby zdenerwowana. Na pewno nic się nie stało?
- Nic, na pewno...po co dzwoniłeś?
- Chciałem się z tobą spotkać, może u mnie...
- Wiesz...źle się czuję. Może to przełożymy.
- Okay, to może jutro?
- Zobaczę....ja muszę kończyć, pa.- nerwowo się rozłączyłam. Rzuciłam telefon na drugi koniec łóżka i wróciłam do przeglądania stron internetowych.
   Jeszcze 20 minut siedziałam przed laptopem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Postanowiłam otworzyć ponieważ o ile mi się zadało Sabina była w łazience. Zeszłam na dół by otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu był to Michael.
- Cześć- przywitał się, a ja poczułam jak z mojej twarzy zszedł kolor. Zaprosiłam go do środka, a on chyba zauważył mój odcień skóry.
- Czy coś się stało? Chyba jednak decyzja o tym by Cię odwiedzić była słuszna.
- Może...- szybko odpowiedziałam i podeszłam do kuchni.- Rozgość się... Napijesz się czegoś?
- Wody, poproszę.- zdjął buty i usiadł na kanapie. Rozglądał się. Nie ukrywał, że jest ciekawy jak mam umeblowany dom. Postawiłam szklankę na stole i usiadłam na drugim końcu kanapy. Chłopak skojarzył na mnie lekkim niezrozumieniem.
- Klara, powiesz mi o co chodzi czy nie?- zapytał lecz po chwili główną uwagę przykuła Sabina wpatrzona w nas. Synchronicznie oboje ją przywitaliśmy, a ona do nas podeszła.
- Michael.- podali sobie dłonie.
- Sabina, miło Cię w końcu poznać...Może ja wam nie przeszkadzam.- uśmiechnęła się do nas i dyskretnie do mnie mrugnęła. Usiedliśmy. Poszła tylko na chwile do kuchni i weszła na górę.
- To moja przyjaciółka, ta z którą mieszkam...
- Proszę, nie zmieniaj tematu.
- Śnił mi się koszmar w którym byłam ja i ty. Nie wiem czy dlatego, że mam wiele pytań do siebie o twój życiorys czy nie mogę wymazać z pamięci tych wszystkich telefonów które do mnie wykonałeś...- załamał mi się głos. Skuliłam się, a moja twarz wylądowała w dłoniach. Poczułam dłoń na moich plecach po czym cała byłam otulona ciepłem.
- Przepraszam, wiem,że to przeze mnie...-wyszeptał, a ja podniosłam głowę i wytarłam łzy.
- Przestań...Wiesz, że tak nie jest.- pocieszyłam chłopaka. Jego zapach odprężał mnie do tego stopnia, że momentalnie przestałam płakać. Widać, że miał wyrzuty sumienia. Objęłam dłońmi jego twarz, a on pocałował mnie w usta.W tym momencie do moje brzucha wyleciało stado motyli. Chłopak wsunął mi dłoń pod bluzkę smyrając mnie po plecach, a ja pogłębiłam pocałunek. Oddaliłam się i przytuliłam chłopaka. Przekonałam się wtedy, że mój koszmar był tylko snem, który się nigdy nie spełni.
--------------------------------------------------------------
No i jest kolejny rozdział, co o nim myślicie? :)
Przepraszam, że tak długo musiałyście na niego czekać no, ale nauka i te sprawy, wgl nie dają nam odpocząć. Zero wolnego czasu.
Napisałam, w odpowiedzi na komentarz, że postaram się dodać w sobotę, ale czasu nie było i bardzo za to przepraszam.
Z góry przepraszam też za wszystkie błędy.
Do następnego :*
Czytasz=Komentujesz
~Jula i Natala~





Obserwatorzy