poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 28

~ Z perspektywy Klary ~
   Co mnie do tego nakłoniło. Nie wiem co teraz oni robią, jak się czują. Co ja mam teraz robić? Pójść do jego dom, czy dać mu czas. Co bym zrobiła wyjdzie na złe. Tego by jeszcze brakowało. W łazience była przynajmniej cisza, trochę spokoju i czasu na przemyślenia. Nie chciałam jednak spędzić tam wieczności, dlatego wytarłam dokładnie łzy i wyszłam. Po mimo zdarzenia jakie zaszło, impreza dalej trwała. Wszyscy się świetnie bawili, niektórzy tylko byli zazdrośni o swoje drugie połówki. No i my. Adama, po dokładnym rozglądnięciu się, zauważyłam przy barze. Wyglądał jak duch, jego źrenice były nieobecne. Tępo wpatrywał się w do połowy pełną whisky. Mój chłopak za to jakby się rozpłynął, nie pozostawiając po sobie jakiegokolwiek śladu. Muzyka wydawała się teraz cichsza, stawali się coraz bardziej pijani. Jednym ruchem ręki zdjęłam z wieszaka kurtkę i założyłam ją na siebie, rzucając ostatnie spojrzenie Alison.
   Po mimo tak późnej pory, nie było ciemno. Księżyc w pełni ukazywał swoje oblicze. Lekki, wilgotny wiatr głaskał moje włosy, co przemieniło się później w silny deszcz. Moja głowa pełna była myśli, zaczynających się od Michaela, Sabiny i zakupów kończąc na Adamie i Alison. Zaczęła mnie już od tego boleć głowa dlatego starałam wyczyścić swój umysł do zera, jednak ten pomysł okazał być się nie za dobry. W tej pustej uliczce, nie widząc żywej duszy poczułam gęsią skórkę. Przyśpieszając kroku, doszłam do domu w 15 minut.
   Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Kiedy uderzyło mnie ciepłe powietrze, dopiero wtedy poczuła zmęczenie i zdołowanie.Zdjęłam z lekkim oporem szpilki, czując promieniowanie z śródstopia. Weszłam na górę i powolnym ruchem otworzyłam drzwi mojego pokoju. Usiadłam na brzegu mojego łóżka i odgarnęłam włosy za ucho. Nie wiem co mam z zrobić. Ten dzień był naprawdę do dupy. Może do niego napisać, przynajmniej nie usłyszę jego wkurzonego głosu. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam, lekko wybrudzony telefon. Raz kozia śmierć jak to się mówi.
"Czy mogłabym jutro się z tobą spotkać? Wiem, że zrobiłam duży błąd, jednak ja Cię dalej kocham i będę kochać."- napisałam. Naprawdę nie wiem co może mi odpisać...O ile to zrobi. Przytuliłam się do poduszki i oczekiwałam łez, które chyba pomogłyby mi w tej sytuacji. Nie doczekałam się ani jednej kropli, lecz usłyszałam za to dźwięk świadczący o nowej wiadomości. Złapałam za róg urządzenia i spojrzałam na wyświetlacz.
"Nie tylko słowa się liczą ale i czyny. Nie wiem jaką decyzję podjąć, by była słuszna. Spotkajmy się jutro u mnie, muszę Ci coś dać...Ja nie wiem co czuje ale na ten czas jesteś dla mnie jak narkotyk. Jak bardzo bym cię kochał, ty będziesz to odwzajemniać i mnie niszczyć."

~Z perspektywy Jasona~
   Podjechałem pod dom. Na dworze lało, a ja byłem w samej podkoszulce bo marynarkę zostawiłem Sabinie. Pobiegłem przez podwórko na ganek gdzie już spokojnie mogłem otwierać drzwi ponieważ ochraniał mnie daszek. Przemoknięty wszedłem do domu. Ściągnąłem buty i poszedłem się umyć. Tak po prostu. Czułem pustkę. Nie wiedziałem co zrobić ze sobą i tą całą sytuacją więc stwierdziłem, że orzeźwiający prysznic w tej chwili to będzie najlepsze wyjście. 
   Po kąpieli ubrany w same bokserki ruszyłem w stronę swojego pokoju. Nie zapalając nawet światła usiadłem na łóżku i z kieszeni leżących obok spodni, w których dzisiaj chodziłem wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem. Wtedy jakby coś we mnie pękło. Moje oczy się zaszkliły.  
- Nie płacz, nie płacz, nie płacz...- szeptałem do siebie i nagle łza spłynęła po policzku- Kurwa.- zakląłem pod nosem wycierając wierzchem dłoni mokry policzek. Kiedy ja ostatnio płakałem? Na pogrzebie rodziców? Tak, chyba tak. 
   Czułem się oszukany i zdradzony. Moje uczucia to była mieszanka rozpaczy, złości, zazdrości i bezsilności. W sumie nie byłem zły na Sabinę, może jedynie czułem rozczarowanie, ale cała złość skierowana była w stronę mojego brata. Isaacowi się w końcu udało, trafił w mój czuły punkt. Stara się mi odebrać to co najważniejsze w moim życiu, to co najbardziej kocham. Ale nie pozwolę mu na to, nie oddam mu jej. Tyle lat mu popuszczałem, ale nie tym razem.

~Z perspektywy Klary~
   Znowu nie zasłoniłam sobie rolet przez co słońce ostro paliło mi twarz. Włożyłam głowę pod poduszkę co w małej mierze nie podziałało. Wstałam, lekko się chwiejąc i podeszłam do szafy. Wzięłam pierwsze ciuchy z brzegu i poszłam namolnym krokiem do łazienki. Wczoraj padłam jak kawka, dobijając się przed snem sms'em od Michaela. Nie wiem co dzisiaj będzie i co z naszym związkiem. Szybki prysznic plus umycie włosów zrobiło mi wielką, zewnętrzną metamorfozę. Wysuszyłam włosy, delikatnie się pomalowałam i powędrowałam do kuchni. Podeszłam do lodówki, wyjęłam, ledwo co nie przekraczający terminu ważności jogurt i sięgnęłam do szuflady po małą łyżeczkę. Zjadłam go szybko z powodu mojej brzusznej, zapadającej się czarnej dziury. Okazał się być syty na tyle, że postanowiłam dokończyć moje śniadanie dużym kubkiem herbaty. W trakcie zaparzania wody do pomieszczenia weszła moja najlepsza przyjaciółka. Trochę pogadałyśmy na temat wczorajszych sytuacjach i tak gównianym dniu. Kończąc rozmowę, ubrałam się ciepło i poszłam się przejść, trochę porozmyślać i zadecydować...O ile moje zdanie ma tu jakiekolwiek znaczenie.

~Z perspektywy Sabiny~
   Gdy się obudziłam pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Była 09:37. Mimo iż byłam wyspana nie miałam ochoty wstawać. Tak więc leżałam w łóżku jeszcze przez godzinę myśląc o Jasonie. W końcu się podniosłam i poszłam trochę ogarnąć do łazienki a potem zeszłam do kuchni coś zjeść. Tam zastałam Klarę. Przywitałam się i podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Na nic innego nie miałam ochoty. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść patrząc gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem. Dopiero po chwili Klara to przerwała mówiąc:
- Czemu wczoraj wyszłaś tak wcześnie z imprezy i czemu byłaś mokra?
- Jakiś chłopak wepchnął mnie do basenu.
- Oł...
- Noo...Ale najgorsze jest to, że z tego basenu wyciągnął mnie Isaac i znowu doszło do pocałunku...
- Co?! Jak to ZNOWU?- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo.
- No boo...Wczoraj rano, przy śniadaniu on mnie pocałował...
- Jason wie?
- Tak, powiedziałam mu jak mnie odwoził. A Ty? Zdaje mi się, że wczoraj zastałam Cię w niemiłej sytuacji z Michaelem i Adamem.
   Klara wszystko mi opowiedziała. W sumie to byłyśmy w bardzo podobnej sytuacji. 
Nagle mój telefon, krótko zawibrował. Odblokowałam go ruchem kciuka. Sms od Jasona: "Mogę przyjść do Ciebie o 18?" poczułam lekkie ukłucie w brzuchu. "Jasne"- odpisałam i odłożyłam telefon na miejsce. Bałam się, że on może to zakończyć. To ja ciągle coś psułam. Może ma już dość? Nie dziwiłabym mu się...
- Ej, Sabina, mówię do Ciebie.- Klara pomachała mi dłonią przed oczyma- Jason napisał?
- Tak. Przyjdzie do nas o 18. 
- Nie martw się, będzie dobrze, on Cię kocha.
~*~
   Cały dzień przesiedziałam pod kocem rozmyślając, z małymi przerwami na robienie nowej herbaty, która stała się moim narkotykiem. Bałam się tej rozmowy. Gdy zbliżała się 18 ja siedziałam jak na szpilkach. W  końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam otworzyć. Gdy zobaczyłam Jasona coś mnie ruszyło i bez słowa rzuciłam mu się na szyję i się rozpłakałam, a on odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak przez chwile w ciszy, którą zagłuszało jedynie moje ciche łkanie. 
- Przepraszam.- powiedziałam cicho, a on delikatnie mnie odsunął. 
- Wejdziemy?- w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Bałam się, cholernie się bałam. 
   Jason ściągnął buty i kurtkę, która odwiesił na wieszak i poszliśmy do mojego pokoju, mimo iż nikogo innego nie było w domu. Usiedliśmy na łóżku i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy bez słowa. 
- Nie uda mu się to.
- Komu? Co?- zapytałam lekko zdezorientowana.
- Isaacowi. Nie uda mu się nas rozdzielić.- w tym momencie poczułam ulgę. Jason się do mnie przysunął i pocałował delikatnie a za razem zmysłowo, a potem przytulił. 
- Sabina, czy czegoś Ci brakuje w naszym związku? Czułości? Albo może za rzadko się spotykamy? Albo...
- Nie, nie...Jest idealnie...
- To czemu to zrobiłaś?- nie powiem zagiął mnie tym pytaniem..bo co mam mu powiedzieć? "Twój brat jest taki pociągający, taki seksowny i tak jakoś wyszło", albo "To on mnie uwiódł"? To nie jest wytłumaczenie. 
- Sama nie wiem...- odpowiedziałam w końcu. Tylko na tyle było mnie stać.
- No dobrze, nie drążmy już tego tematu. Ale Sabina, wiedz, że on będzie robił to dalej. Będzie Cię uwodził i robił wszystko żebyś mu uległa. Już chyba wiesz dlaczego nie byłem zadowolony gdy dowiedziałem się, że przyjechał. Myślałem, że się zmienił, ale już wiem, że ludzie się nie zmieniają. Nie daj mu się następnym razem, tylko o to Cię proszę. Kocham Cię bardzo mocno i nie mogę Cię stracić.

~Z perspektywy Klary~
   Zahaczając o kawiarnię, szłam wolnym krokiem, na około mijając kilka razy jego mieszkanie lecz wreszcie znalazłam się na jego tarasie. Trzymałam zaciśniętą rękę przy jego drzwiach, nie mając odwagi ją poruszyć. "Weź się w garść, proszę cię, nie rób z siebie idiotki. Co on ci zrobi? Walnie gaśnicą?" Po 5 minutach stania na zimnie, zaczęłam się zastanawiać nad wycofaniem. Z jednej strony chciałam się z nim spotkać, jednak z drugie...najlepiej by było dla mnie cofnąć czas i zrozumieć, jaki ten pocałunek, oddanie się chwili, nie miałoby sensu. Obłok myśli, unoszący się nad moją głową, nagle zdmuchnęły otwierające się drzwi. Michael miał w jednej ręce ręcznik, a drugą trzymał za klamkę. Miał na sobie tylko sprane dżinsy, a jego włosy były wilgotne. Lekko się wahając przemówił, początkową chrypką:
- Przepraszam, że musiałaś czekać. Brałem prysznic i nie słyszałem jak pukałaś...- co krok mierzył mnie wzrokiem, jakby podziwiał. Weszłam do środka, zdejmując czarny płaszcz. Chłopak zatrzasnął drzwi i sprawnie założył przez głowę koszulkę. Boję się co będzie dalej, czy za chwilę już zostanę singlem. Przecież my siebie tak pragniemy, co się stanie z tym uczuciem?  Spojrzałam mu w oczy, po czym szybko spuściłam wzrok i usiadłam na pobliską kanapę. Michael nalał do szklanki wodę i położył mi ją przed sobą, sam siadając na drugim końcu mebla.
- Ja...- powiedziawszy w takim samym czasie, umilkliśmy na pewną chwilę. Z moich oczu popłynęła pierwsza łza, powodując za sobą fale wydarzeń. Chłopak wstał i walną ręką w ścianę, niosąc za sobą ciche wahanie Giocondy. Schowałam twarz w dłoniach i przypomniałam sobie jego ostatnią wiadomość. "Jesteś dla mnie jak narkotyk", on ze sobą walczy bo nie może patrzeć jak przez niego płacze, a z drugiej strony chce to jak najszybciej zakończyć.
- Przepraszam. Naprawdę tego żałuję, to...- mówiłam zdławionym głosem, ledwo co wymawiając słowa. Nałożyłam rękę na oczy, nie chcąc pogarszać sytuacji, tym samym się zamykając. Michael koło mnie usiadł i przytulił tak mocno jak tylko mógł. Jęknęłam cicho, czując niedowierzanie.
- Przykro mi ale...To się dla nas nie skończy dobrze. Boli ale przeminie, to konieczność.- moja łza przemieniła się w łkający płacz dziecka, zostawionego na pastwę losu w galerii handlowej. Byłam tak rozżalona i smutna, że nie miałam jakiegokolwiek wpływu na moje ciało. Bezwładnie leżałam w ramionach chłopaka, czując jego spięte mięśnie. Dlaczego to jest tak, że na początku czujemy wielkie zdziwienie, gdy jakaś osoba nas pragnie. Kiedy nas ma, zaczyna nie całkiem to doceniać, zaczynamy ją kochać.Na końcu to my pragniemy ją, kiedy ona już wybrała.
--------------------------------------------------------------------------
Jejku. no w końcu jest...Eh, już chyba nie ma co przepraszać tylko zrobić z tego rutynę...Rozdziały chyba będą się tak pojawiać, no ale to się jeszcze zobaczy. 
Rozdział nie jest jakiś długi, no ale mamy nadzieję, że się podoba :)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

Obserwatorzy