niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 25

~Z perspektywy Klary~

   Nie mogłam siedzieć z założonymi rękoma. Nagle obudziła się we mnie złość i nienawiść. Otarłam policzki dłonią, spojrzałam na siedzącą obok przyjaciółkę i wstałam. 
- Musimy się dowiedzieć gdzie znajduje się teraz Adam. 
- Widziałam go ostatnim razem na ławce.- powiedziała, a ja podeszłam do wieszaka w przedpokoju, założyłam płaszcz i buty, po czym przyjaciółka zrobiła to samo. Z przypływu emocji rozbolała mnie głowa.
- Czas go znaleźć.
   Na dworze było już ciemno, chmury zasłaniały wszystkie gwiazdy. Księżyc nie ukazał nam się w pełni. Drzewa były tylko zamazanymi plamami, a chodnik prostą drogą ku wolność od zmartwienia . Poszłyśmy do wskazanego przez Sabine miejsce, lecz nie zastaliśmy go tam. Zażenowane usiadłyśmy na ławce ze zdartą już lekko farbą i przemówiłam zdenerwowana do granic możliwość. Ten wieczór, przecież zapowiadał się tak spokojny.
- Nie ma go...Może zadzwonię?
- Warto spróbować.- odparowała. Wybrałam numer lekko trzęsącymi się palcami i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Sabina przez cały czas w skupieniu przyglądała się moim czynom. Przez mijający jeden po drugim sygnał, traciłam tylko nadzieje. Nie odbiera i nie odbierze- pomyślałam. Włożywszy komórkę do kieszeni,spojrzałam na przyjaciółkę.
- Idę do Michaela. Muszę się dowiedzieć wszystkiego co mogę. Sama.
- Rozumiem. Jak coś się stanie, czy będziesz mnie potrzebowała to jestem pod telefonem.- przytuliłam ją, po czym posłałam jej ostatnie spojrzenie i odeszłam w półmroku. 

~Z perspektywy Sabiny~

   Po rozstaniu się z Klarą przez chwilę stałam i zastanawiałam się co ze sobą teraz zrobić. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę domu, ale już po przejściu kilku metrów zmieniłam plany. Teraz kierowałam się w stronę Jasona. Prawdę mówiąc nie wiedziałam czy jest teraz w domu, czy ma czas itp. ale jakoś o tym nie myślałam.
    Po drodze moje myśli zaprzątały pytania dotyczące bójki Michaela i Adama. Nie wiedziałam o co się pobili, jak do tego doszło, gdzie, kiedy. NIC nie wiedziałam, po za tym kto z kim. A, że jestem bardzo ciekawską osobą i wszystko muszę widzieć nie dawało mi to spokoju. Bez namysłu, automatycznie, jakby ktoś sterował mną jak zabawką, podążałam do domu mojego chłopaka. Nawet nie zorientowałam się gdy stanęłam przed jego drzwiami. Dopiero wtedy odzyskałam pełną świadomość. Zapukałam trzykrotnie i zrobiłam krok do tyłu. 
   Po chwili usłyszałam dźwięk otwierającego się zamka i ujrzałam Jasona. Widać było po nim zaskoczenie, ale się uśmiechnął.
- Co Ty tu robisz?
- Przyszłam odwiedzić mojego chłopaka, nie wolno?
- Wolno, wolno, ale nigdy nie przychodziłaś tak bez zapowiedzi, coś się stało?
- Mogę wejść?
- Jasne.- odsunął się z przejścia tak żebym mogła wejść. Pomógł mi ściągnąć kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Przy ścianie zauważyłam stojące o dwie pary męskich butów za dużo.
- Ktoś u Ciebie jest?- zapytałam i skinęłam głową na obuwie. Jason spojrzał w tamtym kierunku i lekko się uśmiechnął.
- Tak, Lucas i Isaac, odbywamy braterską rozmowę.- odpowiedział z naciskiem na "braterską".
- Oh, to może ja nie będę przeszkadzać i pójdę. 
- Nie, jak już przyszłaś to Cię nie wypuszczę, zwłaszcza o tej porze.- powiedział, po czym pocałował mnie w usta i przytulił."Słodko"pomyślałam.
- Jak nie chcesz się widzieć z Lucasem to powiedz. Poczekasz chwilę w kuchni, a ja przedstawię mu sytuację i myślę, że bez żadnego sprzeciwu wyjdzie. Jemu naprawdę jest przykro po tym co zrobił, żałuje tego.- powiedział dalej mnie do siebie przytulając.
- Nie. Niech zostanie, nie przeszkadza mi to.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się lekko patrząc w jego szmaragdowe oczy. Jeszcze chwilę tak staliśmy. On całował mnie to w nos, to w policzek, to w czoło, a ja rozpływałam się pod dotykiem jego ciepłych warg i zapachem pięknych perfum, czułam się tak dobrze. Ta chwila mogłaby się już nigdy nie kończyć. Udało mu się nawet sprawić, że zapomniałam o Adamie i Michaelu. Po wszystkich czułościach w końcu poszliśmy do pokoju w którym siedział Lucas i Isaac. Ten pierwszy gdy mnie zobaczył lekko się zmieszał, ale gdy posłałam mu słaby uśmiech nieco się rozluźnił. Zauważyłam, że Isaac bacznie nam się przygląda. Chyba zorientował się, że coś jest nie tak. Przywitałam obu krótkim "Hej" i usiadłam na kanapie razem z Jasonem. Oni siedzieli na osobnych fotelach ustawionych na przeciw. 
- Już się zaczęliśmy martwić, że tam zaginąłeś.- zaśmiał się Isaac na co Jason odpowiedział prychnięciem. Wtuliłam się w niego, a chłopcy zaczęli jakąś mało interesującą rozmowę. Już po chwili się wyłączyłam. Spojrzałam na Isaaca. Czy jest przystojniejszy od Jasona? Na pewno nie brzydszy. Trudno mi stwierdzić. Ale ma taki cudowny uśmiech...i to jak poprawia włosy, jezu, zabija. "O czym ty myślisz dziewczyno?! Przestań! Siedzisz właśnie przytulona do swojego chłopaka i podziwiasz jego brata!" skarciłam się w myślach, ale nadal na niego patrzyłam. Chłopak chyba wyczuł na sobie mój wzrok i spojrzał w moją stronę. Zrobiło mi się głupio i popatrzyłam na rękę. 
- Dobra, ja spadam. Umówiłem się dzisiaj z Zackiem, idziemy na imprezę.- powiedział po jakimś czasie Lucas, wstał i wyszedł z pokoju.
- Tylko nie ćpaj.- krzyknął żartobliwie, ale i pouczająco Jason.
   Po chwili znów zobaczyłam Lucasa w drzwiach, już w butach ubierającego kurtkę.
- Od tamtego wydarzenia już tego nie robię. Narkotyki źle na mnie działają. 
- A na kogo niby działają dobrze?
- Sorry, głupio powiedziałem. Dobra, narazie.- powiedział i już go nie było. Isaac natomiast wstał do toalety i zostaliśmy na chwilę sami.
   Przez cały ten czas zdążyłam zmienić pozycję bo tamta już mi się znudziła. Teraz siedziałam bokiem (choć nadal wtulona) do Jasona, z nogami na kanapie. Odchyliłam głowę do tyłu tak by widzieć chłopaka i uśmiechnęłam się do niego, a on dał mi buziaka. 
- Widzę, że się pogodziliście z Lucasem i Isaackiem. 
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko i już jest dobrze.
- To fajnie...- na chwilę zapadła cisza.- Mogę tu dzisiaj spać?- zapytałam słodko i spojrzałam na niego wzrokiem numer 7. 
- Oczywiście, jeśli nie będzie Ci przeszkadzała obecność Isaaca.
- To on tu zostaje?- automatycznie podniosłam się wyżej i obróciłam w jego stronę by mieć na niego lepszy widok.
- No tak...- chłopak podrapał się po głowie.
- No okej...- zgodziłam się i wróciłam do dawnej pozycji.

~*~
   Z Isaackiem prawie nie rozmawiałam. Trzymałam się bardziej Jasona, praktycznie nie odstępowałam go na krok. Nie wiem czemu tak się zachowywałam. Może nie chciałam sytuacji "sam na sam" z Isaackiem bo jeszcze zrobiłabym albo powiedziała coś głupiego. Wieczorem rozeszliśmy się do pokoi. Ja z Jasonem do jego sypialni, a jego brat do pokoju gościnnego.
   Ubrana jedynie w koszulkę Jasona (którą podwędziłam mu z szafki jak był w łazience) i majtki, wskoczyłam do jego wielkiego łóżka i przykryłam szczelnie kołdrą. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 23. Po chwili chłopak do mnie dołączył i mocno do siebie przytulił.
- No więc, powiesz mi w końcu co się stało? Bo nie wierzę, że przyszłaś mnie tak o odwiedzić.
- Michael i Adam się pobili...- chłopak milczał więc ja znowu zaczęłam mówić i wszystko mu opowiedziałam.
Nie wytrzymałabym sama w domu. Ciągle mam to w głowie.
- Rozumiem...Nie przejmuj się, będzie dobrze. Kontaktowałaś się z Klarą? Podobno ten Michael nie jest aniołkiem, a skoro tam poszła...
- Tak, napisała mi sms'a, że jest już w domu.
- To dobrze. Zobaczysz, że wszystko się wyjaśni, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Chodźmy już spać.
   Ułożyłam się wygodniej i jak już się przestałam wiercić chłopak pocałował mnie w policzek i objął. Byłam taka szczęśliwa, że go mam. Jestem prawdziwą szczęściarą, że trafiłam na kogoś takiego jak on. Takich to tylko ze świecą szukać. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili zasnęłam.

~*~
   Dochodziła 24, a mi zachciało się pić. Powoli, żeby nie obudzić Jasona, wyślizgnęłam się z jego uścisku i na palcach ruszyłam do drzwi. Na korytarzu pozwoliłam sobie już na nieco głośniejsze stąpanie. Gdy doszłam do kuchni podeszłam do lodówki i zaczęłam szukać w niej czegoś do picia. Dokonując śmiertelnego wyboru, który decydował o całym moim życiu, spośród wszystkich napoi wybrałam wodę. Stałam przodem do lodówki i nawet nie zauważyłam kiedy do kuchni wszedł Isaac. 
- Nie śpisz?- zapytał, a ja o mało zawału nie dostałam i upuściłam butelkę, z której powoli zaczęła się wylewać woda. Strasznie się zmieszałam, no bo w końcu byłam w samych majtkach i koszulce. Odwróciłam szybko wzrok i automatycznie naciągnęłam koszulkę w dół. 
- Oj, przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.- oświetlało go jedynie światło z otwartej lodówki. Nie miał na sobie koszulki. Równie zmieszany jak ja poprawił włosy, co doszczętnie rozpieprzyło system. Zauważyłam, że chłopak zaczął mnie pociągać. 
- Spoko... nic się nie stało.- wydukałam. Po chwili poczułam nagły przypływ zimna w stopach i spojrzałam w dół. Z tego całego przejęcia się moim brakiem spodni i jego brakiem koszulki, zapomniałam o wodzie, która nadal płynęła. Kucnęłam żeby podnieść butelkę, zakręciłam ją i wstawiłam z powrotem do lodówki. Wzięłam z umywalki ścierkę i wytarłam mokrą podłogę. 
- Przyszłam się tylko napić.- odpowiedziałam w końcu na jego pytanie.- A Ty, czemu nie śpisz?
- Też przyszedłem się czegoś napić.- podszedł do lodówki wymijając mnie, przy czym niby przypadkiem musnął palcami moją dłoń. Wyciągnął pierwszy lepszy sok...przynajmniej tak mi się wydawało, bo długo się nie zastanawiał. 
- Ile już jesteście z Jasonem?- zapytał nagle i oparł się o blat popijając niegrzecznie jabłkowy sok z butelki. Zdziwił mnie tym pytaniem. 
- 3 miesiące...
- Tak długo? To chyba jego życiowy rekord.- zaśmiał się pod nosem. Ja natomiast automatycznie się wyprostowałam, oparłam jedną ręką o blat i spojrzałam na niego bacznie spod przymrużonych powiek.
Co masz na myśli?-zapytałam.
- Jason zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Powiedział Ci, że miał ile? Dwie? Trzy? Kłamał. Ich się nie da zliczyć.
- Chyba pomyliłeś go z Lucasem.- prychnęłam.
- Oni są tacy sami. Dobra, ja idę spać, dobranoc.- odstawił sok do lodówki i wyszedł zostawiając mnie z głową pełną pytań i myśli. Stałam oparta o blat i tępo wpatrywałam się w ścianę przede mną. Nie chciałam w to wierzyć. Nie wiedziałam kto mówił prawdę, czy Isaac czy Jason. Chłopak mówił to tak jakby był tego w 100 procentach pewny. Powoli ruszyłam na górę.
   Położyłam się obok Jasona zwrócona twarzą w jego stronę i przez chwilę się na niego patrzyłam. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że mnie okłamał, że jestem jedną z wielu, które nabrały się na jego uśmiech i słodkie słowa. Odwróciłam się na drugi bok i dopiero po jakimś czasie zasnęłam.

~Z perspektywy Klary~

   Nie minęła chwila, a znalazłam się pod domem chłopaka. W oknie widziałam tylko blask jego stojącej w salonie lampy. Nogi nie chciały ruszyć z miejsca, ręce zaczęły znowu dygotać, a we mnie się gotowało. Poczułam krople coraz to szybciej spływające po moich włosach,ciuchach i twarzy. Na zdrowy rozsądek nie miałam już wyboru. Podeszłam pod drzwi po czym trzykrotnie zapukałam. Z każdą minutą deszcz padał coraz mocniej. 4 minuty minęły zanim w progu stanął pijany Michael. Popchnęłam chłopaka, wchodząc do przedpokoju. Jego dom był w opłakanym stanie. Nie rozglądając się widziałam puste butelki po alkoholu. Uwagę moją przykuły plamy krwi na stole i panelach. Usłyszałam trzask zamykających się drzwi. Chcąc zwrócić się do chłopaka, zauważyłam także czerwone plamy na jego bluzce. Spojrzałam na swoją dłoń, po czym uderzyłam ją w policzek chłopaka. On za to zawahał się i poleciał na ziemie.
- Jak mogłeś! Co on Ci zrobił? Powiedz mi bo inaczej wymierzę drugi raz!- chłopak obrócił się na plecy. W tedy zauważyłam, że nie był aż tak pijany jak myślałam, miał także siniaki na rękach i podarte obranie. Musieli się jak widać szarpać. Nie zmieniłam jednak swojego zdania, że należało mu się te uderzanie. Otworzył swoje przekrwione oczy i zmierzył mnie wzrokiem po czym spojrzał na sufit.
- Nie wiem co on Ci powiedział... ale to jemu się należało. Ukrywać się pod maską chłopca z sąsiedztwa to jest sztuka, ale na jak długo?- przerwał, spojrzawszy na mnie szczerym, pełnym pustki i bólu wzrokiem.- On Cię chciał i to mocno. Kochał od zawsze, ale brakowało mu odwagi, otwartości. Tej, którą ja miałem i mam. Przez którą mam ciebie, przyjaciół i to czego chce...Ty wiesz, że mu się należało.- przetarłam palcami policzki i spojrzałam naprzeciw mnie ścianę. Była taka pusta, czysta i smutna.
- Jemu? Nigdy. I nie zmienię swojego zdania choćbyś nie wiem ile mi czasu poświęcił na przekonywanie mnie . Jedynej osobie, której się należało jesteś ty!- krzyknęłam z goryczą w głosie i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Myślałam, że powiem mu więcej niż te żałosne krzyki, jednak nie jestem zawiedziona. Czy wywnioskuje coś z mojego dialogu? To już jego sprawa. Było strasznie zimno, dlatego jedynie o czy myślałam to ciepła herbata i miękki, wełniany koc. Po drodze widziałam całującą się na ławce parę. Dziwiłam się czy naprawdę muszą mi to robić. Jakoś ostatnio nie miałam za dużo szczęścia i nie wiem ile będzie się to ciągnęło.
   Gdy doszłam do domu zauważyłam,że nikogo w nim nie ma. Sabina pewnie poszła do Jasona. W końcu to jej chłopak. Otworzyłam drzwi kluczem i zapaliłam światło. Rozsznurowałam moje buty, wyjęłam z kieszeni telefon i zdjęłam płaszcz. Sprawdzając czy nikt nie dzwonił, podążyłam w stronę kanapy, na której potem ze zmęczenia zasnęłam.
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszamy niezmiernie za tak długa przerwę...ale no cóż. Zakończenie semestru i nawał nauki. Sprawdziany, kartkówki, poprawki. Znacie to, co nie? xd
O wszelkie niedomówienia (których w tym rozdziale trochę jest) śmiało pytajcie :)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

Obserwatorzy