niedziela, 21 września 2014

Rozdział 20

~Z perspektywy Jasona~
   Od rana strasznie bolała mnie głowa. Żadne tabletki przeciwbólowe nie pomagały. Przeszło mi dopiero około 19. Pomyślałem, że skoro już się czuję dobrze to mogę iść na tą imprezę. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Sabiny. Nie odebrała więc stwierdziłem, że pewnie nie słyszała. Poszedłem do pokoju po jakieś ciuchy do przebrania.
   Gotowy zadzwoniłem po taksówkę. Przyjechała 5 minut później. W drodze próbowałem jeszcze dodzwonić się do Sabiny, ale na marne. Na miejscu byłem o 19.40.
   Gdy wszedłem do klubu, zacząłem się rozglądać. Mój wzrok zatrzymał się na znanej mi brunetce siedzącej przy barze. Ruszyłem w jej stronę.
- Hej Jane.- przywitałem się siadając obok niej.
- O hej Jason. Co ty tu robisz? Podobno jesteś chory.- powiedziała z uśmiechem.
- A no już wyzdrowiałem. Gdzie Sabina?
- Powiedziała mi, że idzie do toalety, ale już trochę jej nie ma. Miałyśmy się tu spotkać, ale może poszła gdzieś potańczyć.
- To ja idę jej poszukać.- powiedziałem i ruszyłem w stronę parkietu. Przepychając się przez tłum ludzi nagle przyszło mi do głowy, że może coś jej się stało np. zasłabła. Od razu ruszyłem w stronę damskiej łazienki. Nie myśląc o żadnych zasadach moralności i tym podobne otworzyłem drzwi bez wahania, Gdy wszedłem do środka znieruchomiałem. Zobaczyłem mojego brata dobierającego się do zapłakanej Sabiny. Gdy dotarło to do mnie podbiegłem do nich i odciągnąłem Lucasa. Zacisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem mu w ryj, a on oparł się o ścianę przykładając dłoń do twarzy. Z nosa pociekła mu krew. Podszedłem do wciąż jeszcze zszokowanej Sabiny i mocno ją przytuliłem.
- Chodźmy stąd.- wyszeptałem i puściłem ją przodem.- Nie spodziewałem się tego po tobie.- rzuciłem jeszcze do Lucasa i wyszliśmy.
   Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Sabina wciąż płakała.
- Ej, nie płacz aniołku, już jesteś bezpieczna.- przytuliłem ją mocno. Odpowiedział mi szloch.- Gnój. Zapłaci mi za to.- powiedziałem cicho jakby do siebie.- Poczekaj tu chwilkę, idę powiedzieć Jane, że zabieram Cię do domu żeby się nie martwiła.- zwolniłem uścisk.
- Nie. Nie zostawiaj mnie tu samej, proszę.- powiedziała wtulając się we mnie.
   Wysłuchałem jej prośby i nie poszedłem zawiadomić Jane. Jeszcze tak chwilę staliśmy i zadzwoniłem po taksówkę. Pojechaliśmy do mnie do domu.
   Przez cały wieczór Sabina bardzo mało mówiła i dużo płakała. Nic dziwnego. O 22 poszliśmy spać.


~Z perspektywy Klary~
   Otworzyłam oczy i ujrzałam biel sufitu i oślepiające światło dobiegające z okna. Z ulgą uświadomiłam sobie,że jest niedziela. Wczorajsza sytuacja spowodowała, że jeszcze w życiu tak szybko to jeszcze nie zasnęłam. Z jednej strony to ja jestem ta pokrzywdzona ale z drugiej strony szkoda mi Michaela. Wyglądał na załamanego. Gdy wczorajszego dnia siedziałam w autobusie w drodze do domu miałam na tyle czasu by sobie to wszystko poukładać w tej mojej głowie. Boje się, że wczorajsza sytuacja spowoduje u niego powrót do nałogu.
   Była 9.00 rano ale sądzę, że ta godzina nie jest aż tak wczesna do tego by kogoś odwiedzić.      Wzięłam prysznic, szybko włożyłam na siebie sukienkę. Zeszłam truchcikiem na dół. Ubrałam buty, cienki płaszczyk i wyszłam. Wskoczyłam jeszcze do kafejki zjeść kanapkę z bekonem i jajkiem po czym szybkim krokiem podążyłam w stronę domu Michaela.
   Nie byłam pewna czy otworzy. Nie wiedziałam o której wstaje. Po chwili od dwóch puknięć otworzył mi rozczochrany chłopak w samych dżinsach. Był to nie powiem miły widok ze względu na jego umięśniony brzuch.
- Przepraszam, że Cię tak nachodzę o tak wczesnej godzinie. Chciałam się z tobą spotkać.-powiedziałam, a on otworzył mi szerzej drzwi bym weszła. Wyglądał na zmęczonego i miał bardzo podkrążone oczy. Gdy weszłam mój wzrok pierwsze co przykuły 4 puste butelki po alkoholu. Odłożyłam torbę na małą pufę, nad którą był umocowany wieszak. Powiesiłam kurtkę i zdjęłam buty.
- Chcesz coś do picia?- zapytał zachrypniętym głosem. Stał przy blacie kuchennym czekając na odpowiedź. Podeszłam do niego.
- Nie, dziękuje.- gdy chciał odejść kierując się w stronę kanapy stanęłam mu na drodze i  karcącym wzrokiem patrzyłam w jego oczy.
- Przepraszam...chciałem odreagować. Po co przyszłaś? By patrzeć teraz na tak żałosnego i skacowanego człowieka jak ja?- jego wzrok mówił "jest za dużo warta nawet by patrzeć teraz na taką wywłokę jak ja". Przez jego ton i tak smutne oczy zrobiło mi się go naprawdę szkoda. Był bardzo zażenowany.
-Nie. Martwiłam się o ciebie głuptasie. Bałam się, że zrobisz coś czego będziesz potem żałował...- powiedziałam obejmując jego szyję i przytuliłam chłopaka. Tego potrzebował chyba najbardziej. Objął mnie niepewnie w tali jak by było to dla niego obce. Pewnie dawno nie był obdarowany czułością. Odsunęłam się od chłopaka i ściągnęłam z ręki gumkę. Związałam włosy w kucyka odwróciłam się w stronę salonu by zobaczyć w jakim jest stanie.
- To co? Zabieramy się do pracy?- zapytałam z uśmiechem na twarzy. Podeszłam do kanapy by się o nią o przeć i gwałtownie zwróciłam głowę w stronę Michaela. Z szerokim uśmiechem wziął worek na śmieci  i podszedł do mnie. Zebrałam wszystkie butelki i wpakowałam je do środka. Sprzątnęliśmy jego dom w godzinę. Bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia położyłam się na chłopaka kanapie przytulając się do poduszki.
- Zmęczona?- zapytał siadając koło mnie. Ubrany był już w koszulkę i cienką bluzę.
- Nie.- opowiedziałam i nałożyłam mu jedną z nóg na uda. Zaśmiał się lekko i połaskotał mnie w stopę. Moja reakcja była przewidywalna. Skuliłam nogę i także odwzajemniłam uśmiech. Wstałam, rozglądnęłam się i podeszłam do wieszaka na kurtki. Założyłam buty, a on podszedł do mnie przyglądając się co robię.
- Pamiętaj, jak będziesz się źle czuł lub gdy coś się stanie, masz do mnie zadzwonić.- powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Okej, dziękuję. Już idziesz? Odprowadzę Cię.
- Nie musisz.- założyłam kurtkę i torbę na ramię.
- Muszę.-powiedział i założył buty.
- Uparty jesteś.- pokręciłam głową z uśmiechem. To był mój jedyny wyraz twarzy jaki się ukazywał przez tego chłopaka. To chyba dobrze. Odprowadził mnie pod samą bramę, a przez całą drogę gadaliśmy. Pytał się o moje zainteresowania, o Sabinę. "Kochany jest" pomyślałam w trakcie naszych rozmów. Zauroczył mnie swoją osobą i chyba od dzisiaj to będzie widać. Ciekawi mnie jednak to - dlaczego on nie ma dziewczyny? Zadaje sobie to pytanie ciągle. Boje się też, że coś może przede mną ukrywać. Mały sekret za którym czai się duża sprawa i wydarzenie które odmieniło jego całe życie.
--------------------------------------------------------------------
Co myślicie o tym rozdziale?
No to Jason uratował Sabinę już drugi raz przed... no ten xD Czyż on nie jest kochany tak wgl? :') (tak Jason to mój ulubiony bohater i go love xD <3 ~Natala)
A jeśli chodzi o Klarę, to też byście zachowały się tak jak ona czy raczej urwałybyście kontakt?
Do kolejnego rozdziału!
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~






5 komentarzy:

  1. Wspanialy rozdział! Mówiłam że będzie chciał ją zgwałcić?! Tak, rzeczywiście jest kochany. <3 A w sytuacji Klary... sama nie wiem jak bym się zachowała. Życzę weny i czekam na next. Jakby co to u mnie już jest rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie piszesz c; Czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm nowa czytelniczka ;3
      Dziękuję :)
      Rozdział postaram się dodać dzisiaj.

      Usuń

Obserwatorzy