sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 7

~Z perspektywy Sabiny~
   "Dryyyyyyyyy" Otworzyłam zaspane oczy. Ręką powędrowałam na stolik nocny, który stał obok mojego łóżka i wyłączyłam ten niezmiernie denerwujący odgłos budzika. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pomarańczowy sweter i dżinsowe rurki. Następnie poszłam przebrać się w ten zestaw do łazienki. Gdy już to zrobiłam zeszłam na śniadanie. Klara siedziała przy stole i zajadała się naleśnikami.
- No hej. Jestem taką wspaniałą przyjaciółką i tobie też zrobiłam kilka naleśników.- powiedziała śmiejąc się.
- Dzięki, widzę, że humorek dopisuje.-puściłam do niej oczko.
- A żebyś wiedziała.
"Od wczoraj jak poznała tego Lucasa ciągle się uśmiecha, ciekawe czy coś z tego wyjdzie."- pomyślałam patrząc na przyjaciółkę.
   Nie długo potem stałyśmy już na dziedzińcu szkoły. Klara poszła w swoją stronę a ja w swoją. Podążałam w stronę sali od biologii gdy natknęłam się na Grace.
- Proszę, proszę kogo ja widzę. Niszczycielkę związków.
   Starałam się nią nie przejmować i iść dalej, ale ona nie dawała za wygraną.
- No pochwal się wszystkim jaka z ciebie żmija!- krzyknęła po czym popchnęła mnie na szafki.
- Zostaw ją!- usłyszałam z tłumu gapiów po czym ujrzałam właścicielkę głosu.
- Radziła bym Ci się nie wtrącać Jane i nie stawać po jej stronie bo tobie też ukradnie chłopaka.
   Lecz brązowo włosa dziewczyna nie posłuchała Grace i podbiegła do mnie.
- Nic Ci nie jest?- zapytała z troską.
- Nie, lekko boli mnie głowa, ale zaraz mi przejdzie.- skłamałam, głowa cholernie mnie bolała.
   Dziewczyna pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do łazienki.
- Dziękuję, że mi pomogłaś.
- Nie ma za co. Ostatnio tak złą Grace widziałam gdy pewna dziewczyna stłukła jej pojemnik z podkładem za kupę kasy.- powiedziała śmiejąc się- Co ty jej zrobiłaś?
- Nic umyślnie. Nie wiedziałam, że ona chodzi z Łukaszem. To on mnie zaprosił do parku i prawie pocałował, gdybym wiedziała, że Łukasz to jej chłopak nigdy bym się nie dała zaprosić na ten cholerny spacer.
   Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy o tym i zmieniłyśmy temat. Zaczęłyśmy rozmawiać o różnych głupotach. Jane okazała się bardzo miłą i zabawną osobą. Gdy szłyśmy korytarzem rozmawiając o mojej przeprowadzce poczułam na ramieniu rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Łukasza.
- Zostaw mnie, nie chcę z tobą rozmawiać.
- Sabina, proszę Cię wysłuchaj mnie. - w tym momencie spojrzałam na zagubioną Jane, która nic nie rozumiała, bo rozmawialiśmy po polsku.
- Zostaw nas, dołączę zaraz do ciebie.- powiedziałam do brunetki
- Jesteś pewna?
- Tak.- Jane ruszyła w stronę grupki dziewczyn. Odwróciłam się w stronę chłopaka- Eh... no dobrze, ale nie nastawiaj się za bardzo, że Ci uwierzę.
- Dziękuję, że dajesz mi szansę to wytłumaczyć. To prawda, chodzę z Grace, a raczej chodziłem...Zerwałem z nią dzisiaj. Ale wtedy gdy na mnie wpadłaś, tak słodko się uśmiechałaś i zgubiłem się w twoich niebieskich oczach, zakochałem się w tobie. Przepraszam...
- Za co?! Za to, że twoja DZIEWCZYNA nas zobaczyła w parku?!
- Nie, za to, że do Ciebie startowałem, zaprosiłem Cię na ten spacer. Nie powinienem tego robić. Przeze mnie masz teraz problemy z Grace. Ale zrozum, że zakochałem się w tobie i to było silniejsze ode mnie. Gdy Cię widziałem ciągnęło mnie do Ciebie.
- Daj mi to przemyśleć...Dam Ci znać dzisiaj wieczorem.
- Dobrze.- powiedział uśmiechając się.
- Nie nastawiaj się za bardzo.- rzuciłam cicho, odchodząc.
   Tego dnia spotkałam jeszcze kilka razy Łukasza na korytarzu, ale nie podchodził do mnie. Uszanował to, że chcę się zastanowić.  Parę razy przyłapałam go jak się na mnie patrzył, ale gdy tylko spojrzałam w jego stronę odwracał wzrok. Teraz siedziałam na kanapie pod kocem i czekałam na Klarę, która robiła herbatę w kuchni. Po chwili weszła do pokoju z dwoma kubkami, które postawiła na stole i usiadła o bok mnie.
- To jaką masz sprawę?
- To tak...- opowiedziałam przyjaciółce co powiedział mi dzisiaj w szkole Łukasz. Wysłuchała uważnie do końca.
- Ja myślę, że powinnaś mu wybaczyć, zależy mu na tobie, to widać. Daj mu szansę.
- Tak myślisz?
- Tak.- przez cały czas mówiła spokojnie, ciepło i z uśmiechem na twarzy. Przez to czułam się spokojna i nie popłakałam się. W tedy uświadomiłam sobie jak bardzo jest dla mnie ważna, gdy by jej przy mnie nie było nie poradziła bym sobie. Mam naprawdę wspaniałą przyjaciółkę.
   Wstałam i poszłam zadzwonić do Łukasza. Był bardzo szczęśliwy, że mu wybaczyłam. Mam nadzieję, że tego nie pożałuję.
~*~
   Reszta dni minęła spokojnie. Dzisiaj niedziela i ta impreza u Adama. Chociaż nie przepadam za imprezami to zgodziłam się na nią iść,  żeby trochę się odstresować. Postanowiłam, że pójdę razem z Łukaszem, ma być po mnie o 18. Klara cieszyła się jak dziecko, bo Adam pozwolił nam zaprosić znajomych więc zaprosiła Lucasa, ma jeszcze przyjść jego brat ale to mało ważne. Stałam przed szafą i zastanawiałam w co się ubrać. Nagle do mojego pokoju wparowała Klara, szybkim krokiem podeszła do mojej szafy i zamknęła jej drzwi. W ręce trzymała papierową torbę ze sklepu "Valentino".
-Przestań, nie będziesz iść na naszą pierwszą imprezę w Londynie w starej sukience.- powiedziała po czym wyciągnęła z torby czarną sukienkę.-Idź ją przymierz, powinna być dobra a jak nie to pójdziemy do tego sklepu i wymienimy.-podała mi sukienkę. Odeszłam na bok się przebrać, gdy już nałożyłam ją na siebie podeszłam do wielkiego lustra, które wisiało u mnie w pokoju na ścianie. Była przepiękna, leżała na mnie idealnie, muszę przyznać, że wyglądałam w niej ślicznie. Łukaszowi się na pewno spodoba.

   Nagle wyobraziłam sobie siebie w tej cudownej sukience i jego. ~ Patrzyliśmy sobie w oczy, a on przybliżał swoją twarz do mojej. Wreszcie nasze usta połączyły się w pocałunku. Zamknęłam oczy. Całowaliśmy się przez chwilę. Gdy otworzyłam oczy nie zobaczyłam Łukasza lecz...Jasona?!~
- Halo, ziemia do Sabiny!- Klara machała mi ręką przed twarzą.
- Yy...co...?- nadal byłam zdziwiona.
- Pytałam czy Ci się podoba?
- Aa...tak jest prześliczna!- powiedziałam z wyczuwalnym zachwytem w głosie.-Musiałaś za nią zapłacić kupę kasy! Ile mam Ci oddać?
- Przestań! Nic mi nie musisz oddawać. To taki prezent, należy Ci się po tym co przeszłaś.
- Naprawdę?! O matko, jesteś kochana!- rzuciłam się przyjaciółce w ramiona.-Dziękuję.
   Była dopiero 13.30 więc miałyśmy jeszcze dużo czasu do przyjazdu Łukasza. Poszłyśmy więc coś zjeść, zrobiłyśmy sobie sałatkę. Przygotowanie jej a następnie skonsumowanie zajęło nam aż półtora godziny. Moja ulubiona część imprezy to przygotowania do niej. Uwielbiam robić się na bóstwo a zwłaszcza gdy jest ze mną Klara. Jak na razie przebrałam się z powrotem w moje ciuchy a sukienkę położyłam na łóżku. Zaczęłyśmy od makijażu, ja postawiłam na przyciemnienie oczu czarnym cieniem. Usta pomalowałam beżową szminką. Trochę różu na policzki i gotowe. Klara jak to ona wybrała trochę mocniejszy makijaż. Następne w kolejce były włosy, moje na co dzień były proste więc postanowiłam potraktować je lokówką. To wszystko zajęło nam dwie godziny. Była  17 miałyśmy jeszcze godzinę, więc poszłyśmy przyodziać się w nasze nowe śliczne sukienki, które kupiła Klara. Założyłam jeszcze czarne kolczyki i białe korale (tak jak na zdjęciu). Gdy wkładałam komórkę do torebki zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko z przyjaciółką zbiegłyśmy na dół i ubrałyśmy nasze szpilki. Dzwonek zadzwonił po raz drugi.
- JUŻ IDZIEMY! - krzyknęłyśmy razem. Podeszłyśmy do drzwi i jeszcze raz na siebie popatrzyłyśmy. Obie wyglądałyśmy cudnie. Otworzyłam drzwi. Na werandzie stał Łukasz.
- Możemy już iść.- powiedziałam zadowolona.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Jak się podoba? Zostaw swoją opinię dodając komentarz ;3
A to jest Jane (czyt. Dżejn) :) Jeszcze nie wiem czy dodam ją do zakładki "bohaterzy"
~By Natala~

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 6

   ~Z perspektywy Klary~
15 minut po wyjściu Sabiny usiadłam na kanapie, włączyłam  telewizje i zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego serialu .Usłyszałam pukanie do drzwi .Ściszyłam telewizor i podeszłam by otworzyć nieoczekiwanemu gościowi.
-Cześć...przepraszam,że przyszedłem bez zapowiedzi ale chciałem się z tobą spotkać...musimy pogadać- po wypowiedzeniu pierwszego zdania wszedł oficjalnie w progi domu zadziwiając mnie coraz bardziej, był to Adam.
-Cześć...dobrze...nic się nie stało i tak nic nie robiłam...- dziwnie się zachowywał ,trochę nachalnie.
Zdjął buty i w ciszy usiadł na kanapę. Poszłam za nim sądząc,że jak widać rozmowa będzie się toczyła w salonie.
-Chcesz się czegoś napić...?-zapytałam oczekując twierdzącej odpowiedzi. Byłam zirytowana jego potrzebą rozmowy i zachowaniem.
-Nie, dzięki...chciałem się zapytać o kilka rzeczy. Po pierwsze to czy chciałabyś pójść z Sabiną na imprezę w niedziele na 19:00?.
-Spoko,a jeśli chodzi o imprezę to ja na pewno przyjdę ,nie wiem jak Sabina ale sądzę, że też.-nie wiem dlaczego tak rozmawiał ale się już wyluzował,może się z kimś wcześniej pokłócił.
-To dobrze.- powiedział wstając i przygotowując się do wyjścia.Też wstałam odprowadzając go do drzwi. Jak widać zapomniał o co miał się zapytać z drugą rzeczą.
-Cześć- powiedział, na to ja odpowiedziałem tym samym. Wyszedł a ja zamknęłam drzwi próbując się domyślić się dlaczego był taki zdenerwowany na początku. Jednak mogę się tylko domyślać. Usiadłam z powrotem na kanapie i dokończyłam szukanie programu . Jednak nie znalazłam nic sensownego więc poszłam do mojego pokoju ,położyłam się na łóżku i włączyłam losową piosenkę z telefonu.
~*~
   Minęło kilka godzin i poszłam się napić do kuchni. Zobaczyłam śpiącą przy drzwiach Sabinę. Zaskoczona obudziłam ją. Opowiedziała mi całą historie , która ją dzisiaj spotkała.
~*~
   Na następny dzień poszłam się przejść z Sabiną dla poprawienia humor. Po drodze wstąpiłam, do sportowego sklepu. Bardzo spodobała mi się pewna deska i postanowiłam ją kupić. Po wyjściu ze sklepu Sabina poczuła się gorzej i wróciłyśmy do domu. Po odprowadzeniu przyjaciółki poszłam wypróbować deskę w najbliższym parku pół godziny od domu. Gdy dotarłam w zamieszane miejsce nie było za dużo osób poza przystojnym brunetem. Siedział na ławce i zawiązywał buta. Podeszłam do niego chcąc się zaprzyjaźnić.
-Cześć...fajna deska ,limitowany okaz?-usiadłam koło niego wiedząc,że deska jest limitowana. Po twarzy wyglądał na miłego.
-Cześć. Tak, kupiłem na Allegro od pewnego kolekcjonera i dzięki-uśmiechnął się do mnie i chwile później podał mi rękę.
-Lucas. Jackson Lucas.-przestawił się na co ja zareagowałam tym samym.
-Klara- uśmiechnęłam się- słuchaj, może wypróbujemy tą zjeżdżalnie?- zapytałam wskazując na metalową budowlę.
-Chętnie-powiedział,uśmiechając się pokazując białe zęby.Tak spędziłem z Lucasem cały dzień i kiedy się ściemniło około 19 Lucas odprowadził mnie pod dom i obiecał, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Sądzę, że osobie, którą miał by już nigdy nie spotkać nie opowiedział by wiele wiadomości związanych z jego życia jak na przykład to, że ma brata, mieszka z nim, nie ma dziewczyny i lubi zwierzęta.
   Weszłam do domu, położyłam deskę i ściągnęłam buty.
-Cześć!- przywitałam Sabine, która siedziała na kanapie.
-Hej. Co ty robiłaś tyle godzin?- zapytała. Na to ja wzięłam z lodówki jogurt i wróciłyśmy na miejsce. Opowiedziałam jej całą moją przygodę z Lucasem, po tym poszłam wziąć prysznic po prawie całym  dniu jeżdżenia na desce i położyłam się z miłością do mojego łóżka.
----------------------------------------------------
Dominika odeszła z bloga. :( Przez ferie ja będę pisać rozdziały "Z perspektywy Klary" Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Proszę o komentarze :) A to Lucas ;3
~Jula~

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 5

~ Z perspektywy Sabiny ~
   Zorientowałam się, że brunet przybliża swoją twarz ku mojej. Zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Był już blisko...
- Łukasz?! Co ty robisz z tą dziwką?! To chyba ja jestem twoją dziewczyną! Nie sądzisz?! - koło ławki stała oburzona, blond dziewczyna z koleżanką.
- Grace? - powiedział zdziwiony.
   Popatrzyłam na chłopaka. W moich oczach dało się wyczytać smutek i żal.
- Łukasz...- wyszeptałam głosem żądającym wyjaśnień.
- Daj mi to wyjaśnić...- powiedział, ale nie dałam mu dokończyć. Wstałam i ze łzami w oczach poszłam w stronę domu. Nie chciałam dać po sobie poznać, że mi zależy.
  Zapadł zmrok, spojrzałam na zegarek była już 22. Szłam szeroką ścieżką. W parku były pustki. Przed oczami miałam zdenerwowaną blondynkę. Czy to prawda? Czy oni są razem? Czy on jest dupkiem który kręci na dwa fronty? A może to ja wszystko źle odebrałam. Może on wcale mnie nie podrywał. Z rozmyśleń wyrwał mnie męski głos.

- Co taka śliczna dziewczyna robi sama wieczorem w parku? - Wysoki mężczyzna, w wieku około 30 lat podszedł do mnie. 
- Emmm... przepraszam śpieszę się...- rzuciłam szybko, ale wiedziałam, że nie odpuści. Powoli się do mnie przybliżał.
- Nie sądzę abyś się śpieszyła piękna...- powiedział śmiejąc się pod nosem. Przeraziłam się. Czuć było od niego alkohol. Gdy musnął palcami mój nadgarstek wzdrygnęłam się. Po chwili jego ręka znalazła się na mojej talii, chciałam krzyknąć ale drugą zasłonił mi buzię. Zaczął całować mnie po szyi, chciałam się wyrwać ale mocno mnie trzymał. Chciałam aby to się jak najszybciej skończyło. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nagle mój napastnik został odciągnięty ode mnie przez nieznajomego chłopaka, który walnął go pięścią w twarz. Mężczyzna upadł na ziemię.
- Ejejej. Ta pani jest ze mną. - Powiedział chłopak i podszedł do mnie -Zabierajmy się stąd.
   Szliśmy w milczeniu. Chciałam przerwać niezręczną ciszę podziękowaniami.
- Dziękuję Ci... Gdyby nie ty nie wiem co by się stało.
 
- Nie ma sprawy... Nie chodź sama więcej po parku o tak późnej porze.
- Wiem, przepraszam...-
nie wiedziałam co powiedzieć- Jestem Sabina. - Wycedziłam w końcu i popatrzyłam na niego.
-Jason- przedstawił się, patrząc ciągle w ziemię. 
   Resztę drogi przemilczeliśmy, powiedziałam jedynie gdzie mieszkam o on mnie podprowadził pod dom. Gdy staliśmy na werandzie, nasze spojrzenia się spotkały.
- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję... Może kiedyś jeszcze się spotkamy...
- Może... Ja już muszę iść, dobranoc.
 
- Dobranoc...- Nie chciałam się z nim żegnać, gdy był przy mnie czułam się bezpiecznie. Ale nie mogłam go zatrzymać.   
   Weszłam do domu. Z góry dobiegała melodia piosenki Katty Perry- roar. Oparłam się o drzwi, powoli zsunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać. Wszystkie uczucia towarzyszące dzisiejszym wydarzeniom skumulowały się, musiałam je z siebie wyrzucić... 

~*~
      Poczułam lekkie szturchanie. Wszystko mnie bolało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Klarę.
- Co Ci się stało? Zasnęłaś pod drzwiami.- rzeczywiście. Siedziałam na wycieraczce opierając się o drzwi. Byłam tak zmęczona po dzisiejszym dniu, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Która godzina?
- Jest 24, zeszłam żeby jeszcze się czegoś napić i Cię zobaczyłam. Coś się stało? Źle wyglądasz...
- Eh...
   Opowiedziałam Klarze o sytuacji z Łukaszem. Gdy usłyszała, że tą dziewczyną była Grce strasznie się zdenerwowała. Z wielkim trudem opowiedziałam jej także wydarzenie z tym facetem. W tedy do złości dołączyło współczucie i smutek. Przyjaciółka do mnie podeszła i przytuliła. Odwzajemniłam uścisk. Ona jest jedyną osobą której tak naprawdę mogę zaufać. 
                                                                              ~*~
   Rano obudziła mnie piosenka One direction- Diana, którą miałam ustawioną jako dzwonek. Popatrzyłam na telefon. Na ekranie wyświetlało się "Łukasz". Nie miałam zamiaru od niego odbierać. Wstałam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam już ubrana w białą koszulkę i jeansowe spodenki, spojrzałam na telefon który od pół godziny nie cichł. "12 nieodebranych połączeń od: Łukasz". Może jednak odbiorę... Nie, nie będę sobie psuć dnia. Postanowiłam, że o tym wszystkim zapomnę. 
   Wyszłam na dwór z Klarą się przejść. Dzisiaj lekcje miałyśmy odwołane ze względu na  jakieś angielskie święto. Przechodziłyśmy właśnie koło jakiegoś sportowego sklepu, gdy Klara zobaczyła na wystawie deskorolkę. Poszła ją obejrzeć a ja zostałam przyglądając się domkom jednorodzinnym naokoło mnie. Nagle zobaczyłam czarnowłosego chłopaka zamykającego bramę w jednym z nich. Przypatrzyłam się mu lepiej. Zaraz, ja go znam. To przecież Jason. Podeszłam do furtki. 
- Cześć.
- powiedziałam uśmiechając się słodko. 
- O, hej...
- Mieszkasz tu?
- Tak...
- Ja to mam szczęście, myślałam, że już się nie spotkamy. 

- No widzisz...- Chłopak rozmawiając ze mną ciągle patrzył w ziemię, ani razu na mnie nie spojrzał odkąd się przywitaliśmy. 
- Może dasz mi swój numer. Spotkali byśmy się jakoś w tygodniu, poznali się bliżej. W końcu jesteś moim bohaterem. - Wypowiadając ostatnie zdanie zaśmiałam się.  
- Spoko...- wyciągnął telefon i podyktował mi 10 liczb. 
- To do zobaczenia.
- No, pa...

   Odwróciłam się i z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę sklepu sportowego.

 
----------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się wam spodobało :) Jeśli tak to skomentujcie.
A tak wygląda nasz nowy bohater- Jason


~by Natala~






Obserwatorzy