piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 26

~Z perspektywy Klary~

   Otworzyłam oczy, lecz gdy wstałam nie byłam w swojej sypialni.  Byłam w basenie, nie znając jeszcze swojego położenia. Miałam na sobie białą, męską koszule i bieliznę. Nie brakowało mi powietrza, a kiedy się rozglądnęłam, czułam się jak w morzu nicości. Podpłynęłam do powierzchni i spróbowałam przedostać się przez tafle wody.Wyglądało to jak bym walnęła dłonią w szkło. Bezradna opadłam na dno. Basen był głęboki na tyle, bym mogła się wyprostować i mógł by to zrobić ktokolwiek z mojego grona przyjaciół. Zauważyłam w ten czas, że na drugim końcu, w rogu siedziała pewna postać. Z ciekawości więc podpłynęłam do niej,co później okazało się być złym pomysłem. Był to Michael,oparty o kafelki, także nie potrzebujący tlenu, nieprzytomny. Gdy się do niego zbliżyłam był blady, a jego usta byłe sine, oczy zapadnięte. Uklękłam przy nim, po czym dotknęłam jego szyi by sprawdzić puls. Naglę chłopak złapał mnie za nadgarstek i go wykręcił. Otworzył oczy, tępo się we mnie wpatrując. Uśmiechnął się do mnie, zakrzywiając kąciki ust. Przerażona, nawet nie czując, że jestem w wodzie, chciałam coś o niego powiedzieć,może krzyknąć. Kiedy spróbowałam, jakby ktoś odebrał mi głoś. Powoli wstałam, by podpłynąć do brzegu. Michael złapał mnie za kostkę i pociągnął ku sobie. Poczułam mocny ból w nodze. Zaczęłam się wyrywać, łapiąc wodę garściami. Gdy udało mi się uwolnić, szybko popłynęłam do powierzchni próbując przebić się przez niewidzialną blokadę. 
- Nie wydostaniesz się stąd...jak Adam z uścisku Michaela-powiedział cicho, siedząc pod ścianą. Spojrzałam tylko na chłopaka, nie mogąc czegokolwiek wykrztusić.- Wiesz, że on Cię nie kocha, nie zrobił by tego, nie pobił by Adama, gdyby Cię kochał - waliłam pięściami, nie widząc żadnych efektów poza znikającą pod nimi wodą. Dając za wygraną, odpłynęłam od anomalii. Skuliłam nogi, upadając na dno. Nie chcąc już słuchać moich własnych, przedzierających się przez sen myśli, zatkałam uszy. Spodziewałam się, że coś to da, jednak dalej słyszałam głos. Ten głos fikcyjnego Michaela, wyciągającego zza placów coś, co okazało się być jakąś szkatułką. Wyciekała z niej  krew, dając smukłe linie w wodzie.
- Ukrywać się pod maską chłopca z sąsiedztwa to sztuka, ale na jak długo? Kochał od zawsze i chciał, chciał mocno...- słowa kolejno były coraz głośniejsze, a ja nie wytrzymywałam.
   Cała mokra spojrzałam na zegarek. Była 4 rano. Nie zamierzałam dalej spać, ryzykując taki sen. Dalej bolała mnie kostka razem z nogą. Gdy na nie spojrzałam, zrozumiałam z czego wynikał ten ból. Wczorajszego wieczora, gdy szłam do chłopaka, potknęłam się o pustą, szklaną butelkę. W późniejszym czasie lekko mi dokuczała, lecz nie na tyle bym zwracała na nią uwagę. Już przed spaniem czułam coś nie przyjemnego. Ostrożnie wstałam, zdając sobie sprawę z miejsca, w którym się znajduje. Rozglądnąwszy się sięgnęłam po wodę leżącą w prawym rogu telewizora. Wzięłam kilka łyków, po czym usiadłam na moim prowizorycznym łożu. Wyciągnęłam TELEFON z zewnętrznej kieszeni moich dżinsów. Opatuliwszy się kocem, z miną pełną obaw, wybrała numer do chłopaka. Po dłuższym oczekiwaniu wreszcie odebrała zaspana istota.
- Michael, proszę, przyjdź do mnie.- w słuchawce usłyszałam brzdęk sprężyn w materacu.
- Klara, to ty? Aaa coś się stało, jest 4 rano.- był bardzo zaspany, na pewno przeze mnie obudzony. Ja byłam jednak jak najbardziej pobudzona. Mówiłam, prawie błagałam ze szklankami w oczach.
- Proszę...- moje oczy chodziły jak na baterie, łapały jakikolwiek obiekt godny uwagi. Nerwowo drapałam jeden z frędzli od koca. Zadzwoniłam do niego ze świadomości, że byliśmy pokłóceni, jednak nie miało to większego znaczenia.  Moje przerażenie było jak widać słyszalne w głosie.
- Daj mi chwilę, zaraz będę.- nacisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym położyłam głowę na jaśku i zatonęłam w myślach.
    Na niebie było jeszcze ciemno. Księżyc lekko doglądał poczynań ludzi, za co ja nie byłam długo sama. Od rozmowy nie minął kwadrans, a do moich drzwi zapukał oczekiwany gość. Przetarłam oczy, czując, że przed chwilą płakałam i powolnym krokiem podążyłam do wyjścia. Widać było jego zmęczenie na twarzy, jak i pośpiech, w którym się zbierał. Wszedł, niczego nie wiedząc do mieszkania, po czym spojrzał na mnie szukając przyczyny.
- Ja...przepraszam.- zażenowana, patrzyłam na dywan pod stopami. Zmieszany, przybliżył się chcąc lepiej słyszeć. - Miałam koszmar i ty w nim byłeś i...To nie pierwszy taki. Ja mam dość...- ciągnęłam złamanym głosem. Chłopak, zaniepokojonym wzrokiem mnie zmierzył, po czym o kolejną stopę się zbliżył. Czułam jego oddech jak i zapach, którego nigdy nie zapomnę.Spojrzałam mu w oczy, nie oczekując niczego. - Czy mogę się do ciebie przytulić?- jak na odpowiedź, Michael mnie objął i szepną do ucha przez moje rozczochrane włosy.
- Zawsze.
    Już nie w uścisku lecz w objęciach patrzyłam się w jego oczy, co on odwzajemnił. Jego dłoń zaczęła delikatnie mnie smyrać po plecach, a drugą czule włosy na nie układać, uwalniając ramie. Pocałował mnie w szyje, po czym zapytał:
- Może spróbujesz ze mną zasnąć?- w zamyśleniu popatrzyłam na chłopaka, za co on pociągnął mnie lekko za rękę.
- Wreszcie w moim łóżku.- powiedziałam. Tak cicho, że nawet on nie słyszał. Ściągnęłam dżinsy, ledwo co rozpinając rozporek i wskoczyłam do mojego królewskiego łoża. On tylko ściągnął koszulkę, po czym jak potulny kot położy się koło mnie.
- Dobranoc.- powiedział, po czym pocałował mnie w ramie. Przeczesałam jego włosy dłonią. Dalej miał zadrapanie na policzku jak i siniaka na obojczyku. Momentalnie przypomniało mi się jak walnęłam go w twarz. Nie wiem jak on to zrobił, że nie jest pijany. Jest za to bez krwi na ubraniach, ani na twarzy, bez tej nienawiści w oczach. Odmieniony jak by. Przesunęłam palcami po jego skroni wzdłuż niewidzialnej, pionowej linii kończąc na żuchwie. Objęłam jego twarz dłońmi, po czym mocno pocałowałam.
- Dobranoc.- odpowiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu i zasnęłam.
   Gdy otworzyłam oczy ujrzałam tylko rażące mnie słońce wydobywające się z mojego okna. Szybko, a zarazem z siłą Michael naciągnął zasłony, tworząc w jednym momencie ciemność. Uśmiechnęłam się, jak by do siebie i przygadałam się gołym plecom chłopaka. Kilkoma siniakami i zadrapaniami nie straciły uroku, a raczej nawet zrobiło mi się go żal. Nie powinno, w końcu to mężczyzna, a im takie urazy właściwie są dane. Z niego mój wzrok przeszedł na kołdrę, która przykrywała moje nagie nogi. Zagniecenia, które powstały pokazywały jak bardzo jest ona godna przytulania. Ostrożnie wstałam, dalej zamyślona, podążając w stronę mojej szafy. Gdy spojrzałam na chłopaka, był w trakcie zakładania koszulki, leżącej wcześniej na ramie łóżka. Sięgnęłam po wygodne dżinsy, milusi sweter i wszystkie potrzebne mi części garderoby, po czym powolnie powędrowałam do łazienki. Każdej kobiecie przynajmniej raz w tygodniu potrzebna jest obfita kąpiel. Ten czas już nadszedł. Mój olejek pod prysznic, gąbka do ciała i ciepła woda wołały mnie krzykiem i błaganiem, a ja czułam, że je w tych chwilach potrzebuje. Mówi się, że najlepszym przyjacielem kobiety jest jej mała czarna, lecz ja jestem innego zdania. Po tych 40 minutach relaksu, wykonałam wszystkie czynności zgodne z tym, bym wyszła z łazienki i nie dostała od Michaela żadnego zboczonego komentarza lub minuty ciszy i zdziwienia na twarzy. Nasz dom wyglądał jak pobojowisko. Koc na ziemi z poduszkami, krople wosku na stole, patelnia ubrudzona od oliwy i jedzenia, liście sałaty raz na blacie, tam koło miodu i dżemu. Usiadłam na wysokim krześle przy wyspie, bacznie wszystkiemu się przyglądając. Chłopak profesjonalnie operował szynką i rukolą, później dodając ziarna słonecznika, różnorodne przyprawy, a to wszystko na dobre jakości bagietce. Skończywszy, wyjął z górnej szafki dwa, przezroczyste talerze i ładnie całe pieczywo ułożył na lekko matowym szkle. Przyniósł jedną sztukę pod mój nos, a drugą w miejscu, gdzie zaraz usiadł.
- Smacznego.- powiedział i się do mnie uśmiechnął.- Jak spałaś?
- W Twoich objęciach, bardzo miło i przytulnie.- pocałowałam Michaela w policzek i spokojnym głosem dodałam:
- Nawzajem. - Byłam głodna jak wilk, a czymkolwiek było to dzieło sztuki, bo tak wyglądało, smakowało cudownie.
   Po wyśmienitym posiłku, ustanowiliśmy leniuchowanie na kanapie. Daliśmy sobie czas do godziny, choć wiem, że będzie to trwało dłużej. Włączyłam jakiś kryminalny, amerykański serial. Po dłuższym poszukiwaniu, znalazłam odpowiedzią sprężynę w kanapie i postanowiłam się delektować spokojem i ciepłem jakie dawało mi samo przebywanie z moim i tylko moim chłopakiem, który po mimo jaki był, dla mnie zawsze będzie takim skrytym ideałem.

~Z perspektywy Sabiny~

   Obudziłam się w stalowym ucisku Jasona. Wydawało mi się, że już nie spał. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy. Miałam rację. 
- Jak się spało?- zapytał.
- Dobrze...- na chwilę zapadła cisza, spuściłam wzrok. Zastanawiałam się czy zapytać go o te dziewczyny. Popatrzyłam na niego a on posłał mi lekki uśmiech. 
- Jason? Czy to prawda, że miałeś dużo więcej dziewczyn niż mi powiedziałeś?- wyparowałam w końcu. 
- Co? Niee. Skąd Ci to przyszło do głowy?- widziałam zdziwienie na jego twarzy.
- Nie, nic, nie ważne...Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
- Dziwnie się zachowujesz...- i na tym zakończyły się nasze poranne pogaduchy. 
   Mimo tej zaprzeczającej odpowiedzi nie byłam taka pewna. Zaprzeczać będzie czy tak czy tak. Wątpię, że jeśli to by była prawda Jason by się przyznał. 
   Ubrałam na siebie spodnie i wyszliśmy z pokoju. Przechodząc obok pokoju gościnnego zaczęłam zastanawiać się, kiedy zawita do nas Isaac. 
   Zeszliśmy do kuchni i wyciągnęliśmy wszystkie niezbędne do produkcji kanapek produkty. Jason zajął się smarowaniem kromek masłem, a ja krojeniem warzyw i śpiewaniem pod nosem. Właśnie zajmowałam się wielkim, nienaturalnie czerwonym od sztucznych barwników pomidorem, gdy usłyszałam piosenkę Counting Stars, którą Jason miał ustawioną na dzwonek. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak odkłada nóż, po czym wyciera (czyste) ręce w szmatkę i w końcu odbiera telefon.
- Słucham? (...) Gdzieś mam, a co? (...) Dobra, poczekaj chwilę (...)- pokazał mi gestem, że zaraz wraca i wyszedł z kuchni. 
   Po niespełna minucie, jak na zawołanie przyszedł Isaac. 
- Hej piękna.- rzucił siadając przy stole, a ja spojrzałam na niego jak na kosmitę, ale mimo to czułam, że lekko się zarumieniłam.- Przemyślałaś to co Ci wczoraj powiedziałem?
- Jak się spało?- postanowiłam całkowicie zignorować jego pytanie. 
- Czyli przemyślałaś?
- Wiem, że to łóżko w pokoju gościnnym jest bardzo wygodne.
- I co wywnioskowałaś?
- Masz racje, ten kolor ścian zupełnie tam nie pasuje. 
- Oj, przestań...Wiem, że to co powiedziałem nie daje Ci spokoju. 
- Zapytałam Jasona i zaprzeczył. Wierzę jemu nie Tobie.- co oczywiście było kłamstwem, bo ja byłam całkowicie zagubiona i nie wiedziałam komu wierzyć. Isaac wstał od stołu i podszedł do mnie na niebezpiecznie małą odległość. 
- Popełniasz błąd. To ja mówię prawdę.- powiedział z czarującym uśmiechem i przybliżył się jeszcze bardziej. 
- Co Ty robisz...?- w odpowiedzi chłopak leciutko musnął moje usta i od razu się odsunął, po czym podszedł do lodówki i wyciągnął z niej wodę. Stałam jak wryta i tylko śledziłam go wzrokiem. Musiałam być cała czerwona na twarzy bo zrobiło mi się strasznie gorąco co chyba go rozbawiło. Chłopak podwinął z talerzyka plasterek ogórka, którego wcześniej pokroiłam i zjadając go, z powrotem usiadł przy stole. W tym samym momencie do kuchni wszedł Jason. 
-...no i wtedy ten facet mówi do mnie, że nie powinno mnie tu być, a Ja mu na to...O, hej Jason, dobrze, że już jesteś bo bym ją chyba zanudził na śmierć.- Isaac przywitał się promiennym uśmiechem z moim chłopakiem, a ja bezmyślnie grając w jego grę sztucznie się zaśmiałam i wywróciłam oczami. Nie wiem na ile dobrze mi to wyszło, jestem dość marną aktorką. 
- Oj tam...chyba nie jest tak źle skoro jeszcze nie wykręciła się mówiąc, że musi do toalety.- zaśmiał się Jason, a my razem z nim. 
   Wróciłam do krojenia przerośniętego pomidora. Dalej czułam na ustach jego ciepłe wargi, dalej miałam przed oczami jego piękny uśmiech, nie mogłam się skupić. Zatracona w myślach nagle poczułam bolesne ukłucie i wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na mój palec, leciała z niego krew. Zrozumiałam, że przez przypadek przecięłam się nożem. Syknęłam cicho i odruchowo wzięłam palca do buzi, po czym podeszłam do zlewu i schłodziłam go zimną wodą. Ciągle płynęła z niego krew.
- Co się stało?- zapytał Jason podchodząc do mnie. 
- Nic takiego, skaleczyłam się lekko nożem.
- Poczekaj przyniosę Ci jakiś plaster.- jak powiedział tak zrobił. 
- Nie wiedziałem, że ten pocałunek tak Cię zdekoncentruje.- odezwał się Isaac, gdy Jasona nie było już w kuchni.
- To nie był pocałunek. 
- Nie? A co?- spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam.
   Po chwili wrócił Jason. Gdy krew przestała lecieć zakleiłam palec plastrem i dokończyłam krojenie tego cholernego pomidora, w którego destrukcji ciągle coś lub ktoś mi przerywał. Zrobiliśmy kanapki i zjedliśmy je w całkiem (na pozór) miłej atmosferze. 
-----------------------------------------------------------------------------
Jeju, no w końcu jest....
Bardzo przepraszamy za kolejną długą przerwę i przyznaję się bez bicia, że to moja wina (moja czyli Natali). Napisałam już prawie całą moją część i odłożyłam napisanie zakończenia na inny dzień. Lecz potem miałam gorsze dni i jakoś to pisanie mi nie szło, a dzisiaj gdy w końcu do tego usiadłam okazało się, że wszystko co napisałam się skasowało...
Także dzisiaj musiałam pisać wszystko od początku dlatego też to nie jest jakieś super. 
Jeszcze raz bardzo przepraszam i do kolejnego :) 
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

2 komentarze:

  1. Wreszcie jest haha xD
    Jest super,mi się bardzo podoba :)
    Tylko ten Isaac mnie irytuje..wszystko psuje ;-;
    No ale trudno..
    Życzę dużo weny i szczęścia w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy