wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 27

~Z perspektywy Klary~
- Tylko nie w to miejsce, wiesz, że mam łaskotki.- ostrzegłam, obserwując zachowanie oskarżonego o morderstwo psychopatę. Michael, także oglądał, lecz już nie z taką uwagą. Bardziej interesujące były dla niego moje plecy. Zaczął mnie smyrać już na czołówce Agentów NCIS, a ja nie miałam nic przeciwko. Jego dotyk był jak zawsze delikatny, a zarazem pewny. 
- Wiem.- roześmiał się i obniżył dłoń z tylnych żeber na miednice. Nagle usłyszałam ciche brzęczenie. Przerodziło się to później w głośny dzwonek mojego telefonu. Ostrożnie wstałam, a moja zwiewna koszulka lekko opadła na brzuch. Podeszłam do szafki na buty, na której leżała komórka i odebrałam.
- Hej Klara, dzisiaj Jane robi imprezę urodzinową, wpadniesz?
- Pewnie.- krótko odpowiedziałam, nawijając na palec pasmo włosów.
- To dobrze. Start o 21, załóż jakąś fajną kieckę i powiadom Sabinę. Do zobaczenia.
- Cześć.- odłożyłam telefon na miejsce i usiadłam na kanapę z miną myśliciela. Chłopak na mnie spojrzał i wstał z pozycji leżącej.
- Co jest?- nawet przez ubrania było widać jego mięśnie. Delikatnie go zmierzyłam, po czym delektowałam się widokiem wyraźnych kości policzkowych i bursztynowych oczu.
- Jane ma urodziny i Alison się pytała czy także idę. Odpowiedziałam twierdząco, dlatego przygotuj się dzisiaj na chodzenie po sklepach.- uśmiechnęłam się szczerze. Pocałowałam go w policzek i doglądałam lecący dalej odcinek. Ciekawe kto będzie na jej urodzinach? Nawet nie pamiętałam, że to dzisiaj lecz znając Jane od wczoraj o tym trąbiła. Musze powiedzieć Sabinie i Jasonowie. Powędrowałam po schodach do mojego pokoju. Kuchnia jakoś ogarnięta, jednak kręciło mnie by podejść i wypucować ostatnie blaty. Weszłam do mojego pokoju i pościeliłam łóżko. Sprawnie uporałam się z walającymi się po podłodze ciuchami, po czym w przejściu sprawdziłam wszystko wzrokiem i weszłam w kolejne pomieszczenie zwane łazienką. Poprawiłam makijaż tuszem do rzęs także sięgając po szczotkę. Szybko przeczesałam włosy i spięłam w kok.W szafeczce pod lustrem leżała przezroczysta buteleczka z bordowym płynem. Trzykrotnie popsikałam się ulubionymi perfumami, po czym wyszłam zamykając za sobą drzwi. Zeszłam na dół i sięgnęłam po Iphona. Szybkim ruchem palców, napisałam powiadomienie do Sabiny i razem z kluczami i pomadką włożyłam do skórzanej torby. Chłopak, niczego nieświadomy, obserwował mnie zza blatu kuchennego. Trzymał w ręce szklankę napełnioną niebieskim płynem.
- Gdzieś się wybierasz?- zapytał, przejeżdżając ręką w głąb włosów.
Gdzie MY się wybieramy? My się wybieramy na zakupy.- zaśmiałam się lekko i dwukrotnie przejrzałam w lustrze, z przodu i z tyłu. Michael sięgnął po buty i z miną pełną myśli usiadł na pufie przy drzwiach.
No cóż, muszę to jakoś przeżyć tylko musimy się ograniczyć, ponieważ nie mamy całego dnia.- powiedział rozważnym tonem.
Tak, wiem, ale są też i plusy. Wyjątkowo będziemy także kupować coś Tobie. Nie myśl sobie, że pójdę sama, Ty również musisz wyglądać doskonal, tak jak twoja dziewczyna.- odparowałam, siłując się z botkiem. Gdy uporałam się z tym problemem, przetarłam spodnie ręką i sięgnęłam po płaszcz. Na szczęście nie padało, chociaż zapowiadali co innego. Często się mylą, dlatego i tak nie brałam tego sobie do serca. Jako pierwsza wyszłam z domu, podziwiając budynek. Byłam dumna i wesoła, że mam taki dom. Gdy Michael pocałował mnie w policzek i minął zatrzasnęłam wejściowe drzwi, po czym ruszyliśmy na przystanek autobusowy. W poszukiwaniu ciucha idealnego nie łatwo jest podróżować z mężczyzną u boku, jednak nie tylko ja musiała sobie coś kupić.

~Z perspektywy Sabiny~
   Spojrzałam na telefon. Klara napisała, że dzisiaj impreza urodzinowa Jane. Całkowicie zapomniałam. Popatrzyłam na Jasona i Isaaca, którzy siedzieli ze mną przy stole. Nie wiedziałam, czy zapytać obu o to czy ze mną idą, czy tylko mojego chłopaka. Przypomniało mi się, że obiecałam Klarze przedstawić Isaaca, a to byłaby idealna okazja. No więc postanowione.
- Chłopacy, dzisiaj impreza u Jane, ma urodziny, idziecie ze mną?
- Ja mogę iść.- odezwał się Jason i oboje spojrzeliśmy wyczekująco na jego brata.
- Ja też.
- Impreza zaczyna się o 21. O około 19.30 zawieziesz mnie do domu? Muszę się przyszykować.- prośbę skierowałam tylko do Jasona.
- Oczywiście, że tak.
- Dziękuję.- posłałam mu serdeczny uśmiech i wróciłam do picia kawy.


~Z perspektywy Klary~
   Palce były całe w czerwonych paskach, a nogi dawały o sobie znać. Chociaż kafejkowa, wyłożona różowym materiałem pufa była wygodna, to i tak nie dawała aż takiej przyjemności jaką powinna. Chłopak, siedzący naprzeciw mnie dopijał małą czarną, gdy ja byłam w połowie cytrynowego sernika. Para, siedząca za nami była aż tak w sobie zakochana, że nie robiłam nic, poza obserwowaniem ich słodkich słówek do uszka, czy trzymaniem się za dłonie i piciem jednego napoju z dwóch słomek. Michael przeglądnąwszy internet, zauważył zjawisko za naszym stolikiem i jakby posmutniał. 
- Dalej jesteś na mnie zła?- spojrzałam na niego, jakby wybudzona z transu. Wyprostowałam się, bardziej wbijając moje ciało w fotel, lecz on tego nie zauważył.
Dlaczego miała bym być...?- wtedy sobie uświadomiłam, jak za uderzeniem w twarz, naszą kłótnie w domu chłopaka i tym samym mój sen, który za pochyleniem głowy chciałam jak najszybciej w tych chwilach wymazać z pamięci. Spojrzałam na prawie pusty talerz, unikają spojrzenia Michaela. Nie chciałam wyglądać na rozgniewaną, chociaż chyba mi to nie wychodziło. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo ta bójka była niepotrzebna i co Adam by powiedział, nie zasługiwał na to...Nie, nie jestem zła.- spojrzałam mu w oczy, po czym szybko zmieniając temat i dodałam.- Już 17, a my nie mamy jeszcze dla ciebie koszuli.- uśmiechnęłam się lekko. Nie przekonałam go żadnym z moich poczynań, ani słów. Jednak jego oczy zdawały być się jaśniejsze i twarz bardziej pogodna. Wstał i sam ubierając kurtkę, podał mi moją z wieszaka. W ciszy wyszliśmy z kafejki, pozostawiając po sobie tylko głośny dźwięk dzwoneczka.


~*~
   Znowu nie chcą się otworzyć. Muszę kiedyś naprawdę wymienić zamek w tych drzwiach. Po dłuższej nierównej walce, oddałam klucz chłopakowi. Pewnym i silnym ruchem przekręcił klucz w lewo co nie zadziałało. Spróbował raz, drugi, trzeci i za czwartym posunięciem udało nam się wejść do ukochanego domu. Wszystko co było zapisane na metaforycznej liście w mojej głowie, zostało kupione. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że jestem w związku, mam taką przyjaciółkę i nowe ciuchy, jednak z drugiej zastanawiałam się czy słusznie byłam wobec Michaela taka surowa. W tym całym zakłopotaniu nie wzięłam pod uwagę, że Adam nie tylko mógł być ofiarą, ale i sprawcą. Mój chłopak w końcu też był pobity. Na zdrowy rozsądek z samoobrony, ale czy na pewno? Tylko dwie osoby to wiedzą i żadna z nich może nie mówić prawdy. Zdjęłam obłocone buty i torbę kładąc ją do szafki na buty. Zanurzyłam dłoń do kieszeń i wyciągnęłam z niej telefon. Była już 18, a ja miałam się umalować i wystylizować włosy. Sięgnęłam po zakupy i wbiegła na piętro. Michael siedział przy oknie i chyba nad czymś myślał, może coś zobaczył. Nie byliśmy pokłóceni, ani pomiędzy nami nie wisiała napięta atmosfera. Sądziłam jednak, że to jego czas, nawet na rozmyślanie. Na szczęście przed wyjściem posprzątałam, nie miałabym teraz na to czasu. Rzuciłam rzeczy na łóżko, po czym pofrunęłam do łazienki.
   Tylko ostatnie poprawki i gotowe. Popryskałam dwa razy lakierem, po czym przejrzałam cię całkowicie. Włosy były delikatnymi lokami opadającymi na plecy. Nie chciałam przesadzać, inna fryzura raczej nie pasowała by do kreacji. Makijaż był za to mocniejszy, bordowe cienie i tusz to było najlepszym rozwiązaniem. Posprzątałam umywalkę i spojrzałam na zegarek na ścianie. Ups, 19:30. Truchcikiem ruszyłam do pokoju, po czym jednym żwawym ruchem ściągnęłam będące na mnie ubrania, po czym założyłam sukienkę i buty. Zmierzyłam siebie z góry i stwierdziłam- skąpana w czerni, ale cóż. Mi się to podobało. Zza ramienia wyskoczyła Sabina.
- Okej, to już wiem jak się ubrać.- uśmiechnęła się szczerze i szybko pobiegła do siebie. Lekko się zaśmiałam po czym wyszłam z pokoju. 

~Z perspektywy Sabiny~
   Cały dzień spędziłam z moim chłopakiem na oglądaniu telewizji, rozmawianiu, przytulaniu i mizianiu się z nim w łóżku. W niektórych momentach było mi tak dobrze, że zapominałam o tym całym incydencie z Isaackiem, którego na marginesie starałam się unikać. Dopiero wieczorem gdy chłopacy zaczęli się szykować, zostałam na jakiś czas sama.
   O 19.20 wyjechaliśmy od Jasona. Droga zajęła nam niecałe 15 minut. Gdy chłopak zaparkował już pod moim domem, wysiedliśmy wszyscy z auta i ruszyliśmy do drzwi. Zamiast fatygować Klarę po prostu wyciągnęłam z kieszeni klucze. Po chwili byliśmy już w środku i ściągaliśmy kurtki. Usłyszałam kroki i zza rogu wyszedł Michael.
- O, hej. Co Ty tu robisz?- zapytałam witając się z chłopakiem przytulasem.
- Wczoraj Klara poprosiła żebym przyjechał i tak wyszło, że zostałem.- uśmiechnął się do mnie lekko i spojrzał na chłopaków.
- To mój chłopak, Jason- przedstawiłam ich sobie a Ci podali sobie ręce. Natomiast Isaac postanowił przedstawić się sam:
- Ja jestem Isaac, brat Jasona.- powtórzyli ten sam gest i weszliśmy do salonu.
- Gdzie Klara?- zapytałam Michaela.
- Na górze, ubiera się. 
- To wy się trochę zapoznajcie, a ja lecę się szykować.- powiedziałam do nich wchodząc po schodach. 
   Zajrzałam na chwilę do pokoju Klary, po czym pobiegłam do siebie. Otworzyłam szafę na rozcież i zaczęłam szukać.

- Jest.- powiedziałam pod nosem wyciągając krótką, czerwoną sukienkę, po czym pospiesznym krokiem ruszyłam do łazienki.
   Najpierw umyłam włosy, które później wysuszyłam i potraktowałam lokówką. Jedno z pasm włosów przypięłam z boku spinką. Przejrzałam się w lustrze. Wzięłam wacik z mleczkiem i zmyłam makijaż, który został mi jeszcze z wczoraj. Gdy już to zrobiłam, pomalowałam rzęsy, zrobiłam delikatne kreski i użyłam czarnego cienia do powiek, a usta pokryłam różowym błyszczykiem. Gdy już wszystko skończyłam ubrałam sukienkę i zeszłam na dół. Usłyszałam głosy dochodzące z salonu więc ruszyłam w tamtą stronę.

~Z perspektywy Klary~
Korytarz był pusty. W obcasach stałam się wysoka i nie pewna kolejnego kroku. Ostrożnie zeszłam na parter, trzymając się poręczy. Michael był oparty o kanapę i wyglądał jakby na mnie czekał. Do ostatniego schodka nie odrywał ode mnie oczu. Jego czarna koszula i tego samego koloru bejsbolówka idealnie pasowała do air maxów i artystycznego nieładu na głowie. Koło niego stał nieznany mi dotąd brunet o ciemnej karnacji, miał na sobie bordową marynarkę. Zanim zeszłam ze schodów, zmierzył mnie zaciekawionym wzrokiem. Pierwszy przywitał mnie Jason będący przy Michaelu. 
- Cześć.- dopasował się do obu czarną marynarką, lecz pod spodem miał białą bluzkę pokazującą jego obojczyk.- To Isaac, mój brat.- powiedział pewny swego. Spojrzałam na niego, za co on czarująco się uśmiechną. 
- Klara. Miło mi.- przedstawiłam się uściskają delikatną, a zarazem silną dłoń. 
- Jakby co, zapoznaliśmy się już z twoim chłopakiem.- mrugnął, zwracając moją uwagę czekoladowymi oczami. Rozglądnęłam się, po czym podeszłam do lodówki. 
- Chce ktoś wodę, może sok?- spojrzałam oczekując odpowiedzi. Wszyscy odwrócili się synchronicznie, dostrzegając butelki w obu dłoniach. Spojrzeli po sobie.
- Poprosimy.- powiedział Jason, po czym dodał.- Wodę.
- Dobrze.- szepnęłam pod nosem. Sięgnęłam po trzy buteleczki. Chłopcy w tym czasie rozmieścili się na kanapie, a ja niczym kelnerka przy każdym położyłam napój. Usiadałam koło Michaela, a on dyskretnie złapał mnie za rękę tak, że nasze palce się skrzyżowały. Wydawało mi się wcześniej, że jest lekko smutny przeze mnie. Teraz jednak zmieniłam zdanie, ponieważ zrobił to tak czule jak zawsze. Ocierał kciuk o mój palec wskazujący, a mi nie mogło wlecieć mniej niż 50 motyli do brzucha. Chłopaki gadali o imprezie, alkoholu i kobietach. O tym kto ją ma, a kto nie, o ładnych nogach i całej budowie ciała. Nie brałam w tej rozmowie udziału, jednak uważnie się przysłuchiwałam. Kiedy ich słowa zdawały mi się bezsensowne, w porę zeszła olśniewająca Sabina, ubrana w piękną czerwień. Wszyscy byli oszołomieni, łącznie z dumnym, a zarazem zakochanym Jasonem.
- Pięknie, naprawdę.- pochwaliłam z podziwem kiwając głową. Ona tylko się nieśmiało uśmiechnęła, po czym sięgnęła po płaszcz. Isaac dopił wodę, po czym podeszliśmy do wieszaka i wspólnie się ubraliśmy. Niebo było zachmurzone, co nie zadowoliło mnie. Myślałam, że w rywalizacji Ja kontra Pogodynka wygra moje przeczucie i ich omylność. Jednak negatywnie się zawiodłam. Wsiedliśmy do czarnego Audi R8, po czym rozsiadając się, ruszyliśmy w drogę. Ciekawiło mnie, dlaczego aż tak długo nie wiedziałam, o istnieniu brata Jasona. Sabina pewnie podobnie długo nie zdawała sobie sprawy z jego bytu. Widać jednak, że Isaac jest jego przeciwieństwem. Jedyne co ich łączyło to rodzina i bycie przystojnym. 
   Dom Jane był wielki i stworzony do imprez. Biały, nowoczesny i stylowy. Już na podwórku było słychać głośny dźwięk muzyki. Michael przytrzymał nam drzwi, by potem sam wejść do środka. Ludzi było mnóstwo. Zdjęliśmy ubrania wierzchnie i wysłaliśmy chłopaków po drinki. Z trudem przecisnęliśmy się przez tłum i stanęłyśmy pod jednym z regałów. Był to jeden z niewielu wolnych miejsca na zwykłą rozmowę, a nie chaotyczne tańczenie z kieliszkiem Margarity w dłoni. Nagle z drugiego końca sali ktoś zaczął nam energicznie machać. Spojrzałyśmy po sobie, po czym zmrużyłam oczy starając rozpoznać osobę. Gdy zaczęła się do nas przybliżać, spostrzegłam kruczoczarne włosy, rockową sukienkę i wtedy wiedziałam, że to Alison. Trzymała za rękę pewnego blondyna, ubranego w białą koszule rozpiętą na dwa guziki i skórzaną czarną kurtkę. Podchodząc do nas, uśmiechała się od ucha do ucha.
- Hej! Jak się czujecie?- jej makijaż był o dziwo delikatny.
- Dopiero co przyjechaliśmy, lecz jak na razie jest dobrze. Dopiero się rozkręcamy.- zaśmiałam się lekko po czym Sabina twierdząco kiwnęła głową. Jej kąciki ust także się wykręciły. Ten facet był boski i nie rozmawiając zgadzałyśmy się z tym obie. Alison jakby zapomniała o chłopaku, lecz gdy on obrócił lekko głowę, jakby się otrząsnęła. 
- To jest mój chłopak, Max.- obu nam podał dłoń, zaczynając ode mnie. - To jest Sabina i Klara. Moje przyjaciółki.- jego niebieskie oczy czarowały niczym magiczna różdżka. Patrząc na nich oboje widać było i podobieństwa. Bardzo do siebie pasowali stylem, wyglądem, zachowaniem. Zazdrościłam jej troszeczkę.  Nagle zaczęła lecieć ZHU-Faded co Alison uznała za powód do hołdu. Zaczęła tańczyć, rozkręcając się do seksualnego z jej chłopakiem. 
- To my spadamy, on wie, że to moja piosenka.- śmiała się pokazując palcem na Maxa i odeszli pozostawiając piękny zapach męskich perfum. Sabina na mnie spojrzała, a ja wyjęłam jej to z ust:
- Oni są taką słodką parą.- chciałyśmy ich jeszcze zobaczyć, lecz zniknęli z tłumie tutejszych imprezowiczów. Dostrzegłyśmy za to idących do nas chłopaków z kieliszkami w dłoniach, tylko Jason szedł z pustymi rękami, w końcu prowadził. Michael podał mi mój, po czym wzięłam kilka łyków i razem z Sabiną także udzieliłyśmy się w tańcu. Ku mojemu zdziwieniu najbardziej wyluzował się Isaac. Po pewnym czasie moi dwoje zakochani odeszli kierując się do ogródka. Nie przeszkodziło nam to jednak w dalszym ruszaniu się w rytm muzyki. Brat Jasona jedynie znikną w śród pobliskiego grona bawiących się świetnie, porozbieranych dziewczyn. 

~Z perspektywy Sabiny~
Po jakimś czasie wszyscy się rozeszliśmy. Ja z Jasonem wyszliśmy do ogródka ponieważ w domu był za duży hałas i tłum. Na dworze było już kilka osób i grupka śmiejących się chłopaków. Każdy trzymał w ręce puszkę piwa. Widać, że nie była to ich pierwsza. Jak na tą porę roku było dość ciepło. Można było się obyć bez zimowej kurtki, wystarczyła zwykła bluza. Ogródek był dość spory. Drzewa bez liści, puste grządki i nieprzyjemna zieleń trawy nie prezentowały się zbyt ciekawie. Na środku wybudowany był basen. Woda w nim była podświetlona, niebieskie kafelki nadawały ten sam kolor wodzie. Mimo iż wyglądało to bardzo kusząco nikt w nim nie pływał. O tej porze roku? Dziwne by było gdyby ktoś jednak to robił. Stanęliśmy dość blisko basenu. Spojrzałam na Jasona. Był taki idealny. Jego szmaragdowe oczy w świetle księżyca nabrały ciekawego wyrazu. Patrzył na mnie z taką miłością, do tego jeszcze ten uśmiech. Pomyślałam wtedy, że Isaac musiał kłamać. Na samą tą myśl przypomniała mi się sytuacja gdy musnął moje usta i przeniosłam wzrok z mojego chłopaka na jedno z rosnących niedaleko drzew.
- Ej, coś się stało? Posmutniałaś jakoś.-zbliżył się i delikatnie, palcami, dotykając mojego podbródka skierowała moją twarz tak bym na niego patrzyła.
- Nie, wydaje Ci się.- posłałam mu słaby uśmiech po czym się przytuliłam.- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem.- zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał- Od rana jesteś jakaś nieswoja, wydaje mi się, że coś Cię gnębi.
- Wszystko jest w porządku, Jakiś taki mam dzień, nie przejmuj się.
- No dobrze.- uśmiechnął się do mnie- Przynieść Ci drinka?
- Nie, nie będę przy Tobie pić jak Ty nie możesz.
- Spoko, przeżyję- zaśmiał się- To jak?
- No dobrze.
- To zaraz jestem.- pocałował mnie w czoło i poszedł w stronę domu. Podążałam za nim wzrokiem. W drzwiach minął się z Isaackiem, na chwilę przystał by z nim porozmawiać, po czym wszedł do pomieszczenia. Jego brat wyszedł i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu czegoś, lub kogoś. Chyba mnie nawiasem mówiąc. Gdy w końcu nasze spojrzenia się spotkały ruszył w moją stronę. Nagle zobaczyłam jak spokój na jego twarzy momentalnie zamienia się w niepokój i wtedy poczułam ręce na talii i mocne popchnięcie. Nawet nie zdążyłam krzyknąć gdy wpadłam do lodowatej wody. Całe moje ciało przeszedł dreszcz. Wszystko działo się tak nagle, że mimo iż umiałam dobrze pływać wpadłam w panikę, nie wiedziałam co się dzieje. Było mi tak zimno, że nie miałam nawet siły wypłynąć na powierzchnię. Po chwili jednak poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i płyniemy ku górze. Wyciągnął mnie z basenu. Tym 'wybawcą' okazał się Isaac. Siedziałam na brzegu basenu, a on kucał koło mnie. Cały ociekał wodą, podobnie jak ja. Było mi przeokropnie zimno.
- Nic Ci nie jest?- zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Nie...Dziękuję, że mnie wyciągnąłeś...
- Nie ma za co.- powiedział po czym przeniósł wzrok ze mnie na grupkę tych chłopaków. Wstał i podszedł bliżej nich.
- Czy Ty zwariowałeś?!- krzyknął do jednego z nich- Ona się mogła utopić, woda jest cholernie zimna, nienormalny jesteś?! Na przyszłość pomyśl zanim coś zrobisz.
- Sorry...- odburknął tamten, ale widać było, że mu głupio.
- Ją przeproś nie mnie.
   W tym czasie zdążyłam wstać. Zapewne wyglądałam komicznie, albo raczej tragicznie...Rozmazany makijaż, mokre włosy, mokre ubrania...Chłopak podszedł do mnie i wyraźnie zmieszany przeprosił.
- Okej...Nic się nie stało...- chłopak jeszcze raz spojrzał na mnie przepraszająco i wrócił do kumpli.
- Może dam Ci moją marynarkę? Ściągnąłem ją zanim wskoczyłem do basenu.
- Niee...Tobie też jest zimno przecież...
- Przeżyję jakoś.- zaśmiał się i zarzucił mi na ramiona marynarkę. Gdy to zrobił spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się do niego lekko, co odwzajemnił. Zbliżył twarz do mojej i po raz drugi tego dnia poczułam jego wargi na swoich. Odsunęłam się niepewnie, ale on przybliżył się i nadal całował moje usta. Za drugim razem gdy to zrobiłam już osiągnęłam oczekiwany rezultat. Popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Przepraszam...poniosło mnie...Jesteś przecież dziewczyną mojego brata...
- No właśnie...
- Ale Ty tak kusisz. Jesteś taka śliczna...
- Przestań...
- Masz rację, przepraszam jeszcze raz.
   Przez chwilę jeszcze staliśmy w ciszy aż do przyjścia Jasona.
- Co wam się stało? Czemu jesteście cali mokrzy?- na jego twarzy malowało się ogromne zdziwienie.    Opowiedziałam mu całą historię, pomijając oczywiście pocałunek. Podziękował bratu za to co zrobił. Oddałam Isaacowi marynarkę, a sama wzięłam od Jasona. Stwierdziłam, że chcę jechać do domu. Przecież nie będę imprezować wyglądając jak potwór, przemoknięta i zziębnięta. Poszłam z Jasonem poszukać Klary. Zastałam ją w raczej nieciekawej sytuacji z Michaelem i Adamem. Widać było, że coś jest nie tak. Przywitałam się tylko z Adamem i oznajmiłam szybko, że jadę do domu, a wszystko wytłumaczę jutro. Isaac powiedział, że zostaje. Poszliśmy z Jasonem do auta i ruszyliśmy w stronę domu. Zamyślona i zatracona patrzyłam zza szyby na żywy obraz. Była dopiero 22. "Super impreza..." pomyślałam. Spojrzałam na Jasona, który był skupiony na drodze. Postanowiłam, że mu powiem o tym pocałunku. W końcu to nie moja wina...prawda? Nie wiedziałam czy zostawić to na później i nie rozpraszać go podczas jazdy i powiedzieć mu w domu, czy teraz. W końcu nie wytrzymałam i wypaliłam:
- Isaac mnie pocałował.- po tych słowach zarzuciło mną do przodu bo Jason gwałtownie zahamował.
- Że co?!
- Proszę, nie bądź zły..- chłopak ruszył znowu lecz się nie odezwał.- Przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło...On to zrobił tak niespodziewanie...Jason...Jason powiedz coś...proszę...- nie usłyszałam odpowiedzi. Resztę drogi ja również nic nie mówiłam i spędziliśmy ją w milczeniu. Pod domem wysiedliśmy z auta. Od razu podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Poczułam ból gdy tego nie odwzajemnił.
- Czemu mi to zrobiłaś?- powiedział w końcu a ja poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Spojrzałam na niego.
- To naprawdę nie moja wina...To Isaac mnie pocałował...Wiem jak to żałośnie brzmi, ale proszę, uwierz mi...
- Daj mi to przemyśleć...
- Kocham Cię, Jason.
- Ja Ciebie też...Dobranoc.- pocałował mnie namiętnie, po czym wsiadł do auta i odjechał. Przez chwilę jeszcze stałam i patrzyłam jak się oddala, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia.
   Weszłam do domu i poszłam się ogarnąć. Zmyłam makijaż, umyłam włosy, na których powstało wiele kołtunów, umyłam się i przebrałam. Mój nastrój był z lekka depresyjny. Położyłam się do łóżka z marynarką Jasona, która była przesiąknięta jego pięknymi perfumami, a której mi nie zabrał i przytulona do niej po jakimś czasie zasnęłam.


~Z perspektywy Klary~
   Dostrzegłam siedzącego na kanapie, wyglądającego niczym pustelnik Adama, trzymającego w dłoni butelkę piwa. Michael na szczęście go nie widział. Przybliżyłam się do chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu. 
- Ja idę do toalety i przy okazji rozglądnę się kto jeszcze jest ze znajomych.- poinformowałam go, a on kiwnął głową i sięgnął do kieszeni po telefon. Jego dłoń była w bliznach, lecz nie chciałam się go o to pytać. Później był na to czas. Na początku błądziłam szukając poszczególnych znanych mi osób, jednak to co powiedziałam nie było prawdą. Podeszłam do kanapy i żałośnie spojrzałam na Adama. Dalej miał rany pozostawione przez Michaela, siniaki i zatarcia. Wyrywając go z zamyślenia spojrzał na mnie i zamrugał.
- Proszę, usiądź.- zrobiłam jak powiedział, utrzymując bezpieczną odległość.
- Przepraszam...Może powiesz, że to nie moja wina, lecz ja czuję się winna. Przepraszam za niego jak i za ślepotę na twoje uczucia.- spojrzał na mnie czystymi, dużymi oczami. Objął dłońmi moją rękę i ją pogładził. 
- Nie mów tak...Jesteś za piękna byś była winna.- powiedział szeptem. Przez muzykę, a także nikogo w pobliżu byłam jedyną osobą, który cokolwiek rozumiała z naszego dialogu. Przybliżyłam się do niego dotykając ustami jego dolną wargę. Zamknęliśmy nawzajem oczy, po czym pocałowałam chłopaka w jeden z kącików. Czułam się tak wyjątkowo, inaczej. Tak dobrze. On dotykał mojej szyi, a ja jego koszuli proszącej się o rozpięcie. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy nie istniało. Ludzie wokół nas, mój będący na drugim końcu mieszkania chłopak, który teraz stał przy nas. Z jękiem bezradności walną Adama w ramie. Momentalnie się od siebie oderwaliśmy. Oszołomiona spojrzałam na Michaela, jego twarz była gamą uczuć. Złość, żal, nienawiść, zdrada. Gwałtownie wstałam z kanapy i spojrzałam mu w oczy. Po mimo grającej muzyki słyszałam cisze, między nami nie wydobyło się ani jedno słowo. Nie wiedziałam co powiedzieć. Straszną dla mnie atmosferę przerwała Sabina. Nic nie wiedząc przywitała Adama i wyczuwając w powietrzu napięcie szybko powiedziała, że idzie do domu. Nie rozumiałam tylko dlaczego była cała przemoczona, na pewno nie przez deszcz. Gdy odeszła znowu moje oczy jak i Adama spoczywały na chłopaku. Poczułam na moim policzku łzę.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć...On nie zasłużył na rany.- szeptałam, nie pewna czy mnie słyszy. Słowa ledwo co wychodziły mi z ust- Ty nie zasługujesz na zdradę.- czułam jak wszystko dzieje się tak wolno, jego spojrzenie przeszywało mnie niedowierzaniem. Ten ból zdrady, z tak znienawidzoną przez niego osobą. Najchętniej pobiegłabym przed siebie, skoczyłabym w przepaść, schowała twarz w dłoniach, odleciała w chmury, zrobiłabym wszystko by znaleźć się gdzie indziej. Tylko nie tutaj, nie tutaj.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszamy za tak długą przerwę (to już chyba tradycja).
Mamy nadzieję, że się podoba :)
Stwierdziłyśmy, że zaznaczanie czcionki przy angielskich dialogach jest bezsensowną startą czasu. Także kończymy z tym xd Domyślicie się chyba, kiedy mówią po polsku a kiedy po angielsku. 
Jak wy byście zachowały się w sytuacji Klary i Sabiny? ; o 
Miłych ferii jeśli już ich nie kończycie (tak jak my xD)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 26

~Z perspektywy Klary~

   Otworzyłam oczy, lecz gdy wstałam nie byłam w swojej sypialni.  Byłam w basenie, nie znając jeszcze swojego położenia. Miałam na sobie białą, męską koszule i bieliznę. Nie brakowało mi powietrza, a kiedy się rozglądnęłam, czułam się jak w morzu nicości. Podpłynęłam do powierzchni i spróbowałam przedostać się przez tafle wody.Wyglądało to jak bym walnęła dłonią w szkło. Bezradna opadłam na dno. Basen był głęboki na tyle, bym mogła się wyprostować i mógł by to zrobić ktokolwiek z mojego grona przyjaciół. Zauważyłam w ten czas, że na drugim końcu, w rogu siedziała pewna postać. Z ciekawości więc podpłynęłam do niej,co później okazało się być złym pomysłem. Był to Michael,oparty o kafelki, także nie potrzebujący tlenu, nieprzytomny. Gdy się do niego zbliżyłam był blady, a jego usta byłe sine, oczy zapadnięte. Uklękłam przy nim, po czym dotknęłam jego szyi by sprawdzić puls. Naglę chłopak złapał mnie za nadgarstek i go wykręcił. Otworzył oczy, tępo się we mnie wpatrując. Uśmiechnął się do mnie, zakrzywiając kąciki ust. Przerażona, nawet nie czując, że jestem w wodzie, chciałam coś o niego powiedzieć,może krzyknąć. Kiedy spróbowałam, jakby ktoś odebrał mi głoś. Powoli wstałam, by podpłynąć do brzegu. Michael złapał mnie za kostkę i pociągnął ku sobie. Poczułam mocny ból w nodze. Zaczęłam się wyrywać, łapiąc wodę garściami. Gdy udało mi się uwolnić, szybko popłynęłam do powierzchni próbując przebić się przez niewidzialną blokadę. 
- Nie wydostaniesz się stąd...jak Adam z uścisku Michaela-powiedział cicho, siedząc pod ścianą. Spojrzałam tylko na chłopaka, nie mogąc czegokolwiek wykrztusić.- Wiesz, że on Cię nie kocha, nie zrobił by tego, nie pobił by Adama, gdyby Cię kochał - waliłam pięściami, nie widząc żadnych efektów poza znikającą pod nimi wodą. Dając za wygraną, odpłynęłam od anomalii. Skuliłam nogi, upadając na dno. Nie chcąc już słuchać moich własnych, przedzierających się przez sen myśli, zatkałam uszy. Spodziewałam się, że coś to da, jednak dalej słyszałam głos. Ten głos fikcyjnego Michaela, wyciągającego zza placów coś, co okazało się być jakąś szkatułką. Wyciekała z niej  krew, dając smukłe linie w wodzie.
- Ukrywać się pod maską chłopca z sąsiedztwa to sztuka, ale na jak długo? Kochał od zawsze i chciał, chciał mocno...- słowa kolejno były coraz głośniejsze, a ja nie wytrzymywałam.
   Cała mokra spojrzałam na zegarek. Była 4 rano. Nie zamierzałam dalej spać, ryzykując taki sen. Dalej bolała mnie kostka razem z nogą. Gdy na nie spojrzałam, zrozumiałam z czego wynikał ten ból. Wczorajszego wieczora, gdy szłam do chłopaka, potknęłam się o pustą, szklaną butelkę. W późniejszym czasie lekko mi dokuczała, lecz nie na tyle bym zwracała na nią uwagę. Już przed spaniem czułam coś nie przyjemnego. Ostrożnie wstałam, zdając sobie sprawę z miejsca, w którym się znajduje. Rozglądnąwszy się sięgnęłam po wodę leżącą w prawym rogu telewizora. Wzięłam kilka łyków, po czym usiadłam na moim prowizorycznym łożu. Wyciągnęłam TELEFON z zewnętrznej kieszeni moich dżinsów. Opatuliwszy się kocem, z miną pełną obaw, wybrała numer do chłopaka. Po dłuższym oczekiwaniu wreszcie odebrała zaspana istota.
- Michael, proszę, przyjdź do mnie.- w słuchawce usłyszałam brzdęk sprężyn w materacu.
- Klara, to ty? Aaa coś się stało, jest 4 rano.- był bardzo zaspany, na pewno przeze mnie obudzony. Ja byłam jednak jak najbardziej pobudzona. Mówiłam, prawie błagałam ze szklankami w oczach.
- Proszę...- moje oczy chodziły jak na baterie, łapały jakikolwiek obiekt godny uwagi. Nerwowo drapałam jeden z frędzli od koca. Zadzwoniłam do niego ze świadomości, że byliśmy pokłóceni, jednak nie miało to większego znaczenia.  Moje przerażenie było jak widać słyszalne w głosie.
- Daj mi chwilę, zaraz będę.- nacisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym położyłam głowę na jaśku i zatonęłam w myślach.
    Na niebie było jeszcze ciemno. Księżyc lekko doglądał poczynań ludzi, za co ja nie byłam długo sama. Od rozmowy nie minął kwadrans, a do moich drzwi zapukał oczekiwany gość. Przetarłam oczy, czując, że przed chwilą płakałam i powolnym krokiem podążyłam do wyjścia. Widać było jego zmęczenie na twarzy, jak i pośpiech, w którym się zbierał. Wszedł, niczego nie wiedząc do mieszkania, po czym spojrzał na mnie szukając przyczyny.
- Ja...przepraszam.- zażenowana, patrzyłam na dywan pod stopami. Zmieszany, przybliżył się chcąc lepiej słyszeć. - Miałam koszmar i ty w nim byłeś i...To nie pierwszy taki. Ja mam dość...- ciągnęłam złamanym głosem. Chłopak, zaniepokojonym wzrokiem mnie zmierzył, po czym o kolejną stopę się zbliżył. Czułam jego oddech jak i zapach, którego nigdy nie zapomnę.Spojrzałam mu w oczy, nie oczekując niczego. - Czy mogę się do ciebie przytulić?- jak na odpowiedź, Michael mnie objął i szepną do ucha przez moje rozczochrane włosy.
- Zawsze.
    Już nie w uścisku lecz w objęciach patrzyłam się w jego oczy, co on odwzajemnił. Jego dłoń zaczęła delikatnie mnie smyrać po plecach, a drugą czule włosy na nie układać, uwalniając ramie. Pocałował mnie w szyje, po czym zapytał:
- Może spróbujesz ze mną zasnąć?- w zamyśleniu popatrzyłam na chłopaka, za co on pociągnął mnie lekko za rękę.
- Wreszcie w moim łóżku.- powiedziałam. Tak cicho, że nawet on nie słyszał. Ściągnęłam dżinsy, ledwo co rozpinając rozporek i wskoczyłam do mojego królewskiego łoża. On tylko ściągnął koszulkę, po czym jak potulny kot położy się koło mnie.
- Dobranoc.- powiedział, po czym pocałował mnie w ramie. Przeczesałam jego włosy dłonią. Dalej miał zadrapanie na policzku jak i siniaka na obojczyku. Momentalnie przypomniało mi się jak walnęłam go w twarz. Nie wiem jak on to zrobił, że nie jest pijany. Jest za to bez krwi na ubraniach, ani na twarzy, bez tej nienawiści w oczach. Odmieniony jak by. Przesunęłam palcami po jego skroni wzdłuż niewidzialnej, pionowej linii kończąc na żuchwie. Objęłam jego twarz dłońmi, po czym mocno pocałowałam.
- Dobranoc.- odpowiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu i zasnęłam.
   Gdy otworzyłam oczy ujrzałam tylko rażące mnie słońce wydobywające się z mojego okna. Szybko, a zarazem z siłą Michael naciągnął zasłony, tworząc w jednym momencie ciemność. Uśmiechnęłam się, jak by do siebie i przygadałam się gołym plecom chłopaka. Kilkoma siniakami i zadrapaniami nie straciły uroku, a raczej nawet zrobiło mi się go żal. Nie powinno, w końcu to mężczyzna, a im takie urazy właściwie są dane. Z niego mój wzrok przeszedł na kołdrę, która przykrywała moje nagie nogi. Zagniecenia, które powstały pokazywały jak bardzo jest ona godna przytulania. Ostrożnie wstałam, dalej zamyślona, podążając w stronę mojej szafy. Gdy spojrzałam na chłopaka, był w trakcie zakładania koszulki, leżącej wcześniej na ramie łóżka. Sięgnęłam po wygodne dżinsy, milusi sweter i wszystkie potrzebne mi części garderoby, po czym powolnie powędrowałam do łazienki. Każdej kobiecie przynajmniej raz w tygodniu potrzebna jest obfita kąpiel. Ten czas już nadszedł. Mój olejek pod prysznic, gąbka do ciała i ciepła woda wołały mnie krzykiem i błaganiem, a ja czułam, że je w tych chwilach potrzebuje. Mówi się, że najlepszym przyjacielem kobiety jest jej mała czarna, lecz ja jestem innego zdania. Po tych 40 minutach relaksu, wykonałam wszystkie czynności zgodne z tym, bym wyszła z łazienki i nie dostała od Michaela żadnego zboczonego komentarza lub minuty ciszy i zdziwienia na twarzy. Nasz dom wyglądał jak pobojowisko. Koc na ziemi z poduszkami, krople wosku na stole, patelnia ubrudzona od oliwy i jedzenia, liście sałaty raz na blacie, tam koło miodu i dżemu. Usiadłam na wysokim krześle przy wyspie, bacznie wszystkiemu się przyglądając. Chłopak profesjonalnie operował szynką i rukolą, później dodając ziarna słonecznika, różnorodne przyprawy, a to wszystko na dobre jakości bagietce. Skończywszy, wyjął z górnej szafki dwa, przezroczyste talerze i ładnie całe pieczywo ułożył na lekko matowym szkle. Przyniósł jedną sztukę pod mój nos, a drugą w miejscu, gdzie zaraz usiadł.
- Smacznego.- powiedział i się do mnie uśmiechnął.- Jak spałaś?
- W Twoich objęciach, bardzo miło i przytulnie.- pocałowałam Michaela w policzek i spokojnym głosem dodałam:
- Nawzajem. - Byłam głodna jak wilk, a czymkolwiek było to dzieło sztuki, bo tak wyglądało, smakowało cudownie.
   Po wyśmienitym posiłku, ustanowiliśmy leniuchowanie na kanapie. Daliśmy sobie czas do godziny, choć wiem, że będzie to trwało dłużej. Włączyłam jakiś kryminalny, amerykański serial. Po dłuższym poszukiwaniu, znalazłam odpowiedzią sprężynę w kanapie i postanowiłam się delektować spokojem i ciepłem jakie dawało mi samo przebywanie z moim i tylko moim chłopakiem, który po mimo jaki był, dla mnie zawsze będzie takim skrytym ideałem.

~Z perspektywy Sabiny~

   Obudziłam się w stalowym ucisku Jasona. Wydawało mi się, że już nie spał. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy. Miałam rację. 
- Jak się spało?- zapytał.
- Dobrze...- na chwilę zapadła cisza, spuściłam wzrok. Zastanawiałam się czy zapytać go o te dziewczyny. Popatrzyłam na niego a on posłał mi lekki uśmiech. 
- Jason? Czy to prawda, że miałeś dużo więcej dziewczyn niż mi powiedziałeś?- wyparowałam w końcu. 
- Co? Niee. Skąd Ci to przyszło do głowy?- widziałam zdziwienie na jego twarzy.
- Nie, nic, nie ważne...Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
- Dziwnie się zachowujesz...- i na tym zakończyły się nasze poranne pogaduchy. 
   Mimo tej zaprzeczającej odpowiedzi nie byłam taka pewna. Zaprzeczać będzie czy tak czy tak. Wątpię, że jeśli to by była prawda Jason by się przyznał. 
   Ubrałam na siebie spodnie i wyszliśmy z pokoju. Przechodząc obok pokoju gościnnego zaczęłam zastanawiać się, kiedy zawita do nas Isaac. 
   Zeszliśmy do kuchni i wyciągnęliśmy wszystkie niezbędne do produkcji kanapek produkty. Jason zajął się smarowaniem kromek masłem, a ja krojeniem warzyw i śpiewaniem pod nosem. Właśnie zajmowałam się wielkim, nienaturalnie czerwonym od sztucznych barwników pomidorem, gdy usłyszałam piosenkę Counting Stars, którą Jason miał ustawioną na dzwonek. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak odkłada nóż, po czym wyciera (czyste) ręce w szmatkę i w końcu odbiera telefon.
- Słucham? (...) Gdzieś mam, a co? (...) Dobra, poczekaj chwilę (...)- pokazał mi gestem, że zaraz wraca i wyszedł z kuchni. 
   Po niespełna minucie, jak na zawołanie przyszedł Isaac. 
- Hej piękna.- rzucił siadając przy stole, a ja spojrzałam na niego jak na kosmitę, ale mimo to czułam, że lekko się zarumieniłam.- Przemyślałaś to co Ci wczoraj powiedziałem?
- Jak się spało?- postanowiłam całkowicie zignorować jego pytanie. 
- Czyli przemyślałaś?
- Wiem, że to łóżko w pokoju gościnnym jest bardzo wygodne.
- I co wywnioskowałaś?
- Masz racje, ten kolor ścian zupełnie tam nie pasuje. 
- Oj, przestań...Wiem, że to co powiedziałem nie daje Ci spokoju. 
- Zapytałam Jasona i zaprzeczył. Wierzę jemu nie Tobie.- co oczywiście było kłamstwem, bo ja byłam całkowicie zagubiona i nie wiedziałam komu wierzyć. Isaac wstał od stołu i podszedł do mnie na niebezpiecznie małą odległość. 
- Popełniasz błąd. To ja mówię prawdę.- powiedział z czarującym uśmiechem i przybliżył się jeszcze bardziej. 
- Co Ty robisz...?- w odpowiedzi chłopak leciutko musnął moje usta i od razu się odsunął, po czym podszedł do lodówki i wyciągnął z niej wodę. Stałam jak wryta i tylko śledziłam go wzrokiem. Musiałam być cała czerwona na twarzy bo zrobiło mi się strasznie gorąco co chyba go rozbawiło. Chłopak podwinął z talerzyka plasterek ogórka, którego wcześniej pokroiłam i zjadając go, z powrotem usiadł przy stole. W tym samym momencie do kuchni wszedł Jason. 
-...no i wtedy ten facet mówi do mnie, że nie powinno mnie tu być, a Ja mu na to...O, hej Jason, dobrze, że już jesteś bo bym ją chyba zanudził na śmierć.- Isaac przywitał się promiennym uśmiechem z moim chłopakiem, a ja bezmyślnie grając w jego grę sztucznie się zaśmiałam i wywróciłam oczami. Nie wiem na ile dobrze mi to wyszło, jestem dość marną aktorką. 
- Oj tam...chyba nie jest tak źle skoro jeszcze nie wykręciła się mówiąc, że musi do toalety.- zaśmiał się Jason, a my razem z nim. 
   Wróciłam do krojenia przerośniętego pomidora. Dalej czułam na ustach jego ciepłe wargi, dalej miałam przed oczami jego piękny uśmiech, nie mogłam się skupić. Zatracona w myślach nagle poczułam bolesne ukłucie i wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na mój palec, leciała z niego krew. Zrozumiałam, że przez przypadek przecięłam się nożem. Syknęłam cicho i odruchowo wzięłam palca do buzi, po czym podeszłam do zlewu i schłodziłam go zimną wodą. Ciągle płynęła z niego krew.
- Co się stało?- zapytał Jason podchodząc do mnie. 
- Nic takiego, skaleczyłam się lekko nożem.
- Poczekaj przyniosę Ci jakiś plaster.- jak powiedział tak zrobił. 
- Nie wiedziałem, że ten pocałunek tak Cię zdekoncentruje.- odezwał się Isaac, gdy Jasona nie było już w kuchni.
- To nie był pocałunek. 
- Nie? A co?- spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam.
   Po chwili wrócił Jason. Gdy krew przestała lecieć zakleiłam palec plastrem i dokończyłam krojenie tego cholernego pomidora, w którego destrukcji ciągle coś lub ktoś mi przerywał. Zrobiliśmy kanapki i zjedliśmy je w całkiem (na pozór) miłej atmosferze. 
-----------------------------------------------------------------------------
Jeju, no w końcu jest....
Bardzo przepraszamy za kolejną długą przerwę i przyznaję się bez bicia, że to moja wina (moja czyli Natali). Napisałam już prawie całą moją część i odłożyłam napisanie zakończenia na inny dzień. Lecz potem miałam gorsze dni i jakoś to pisanie mi nie szło, a dzisiaj gdy w końcu do tego usiadłam okazało się, że wszystko co napisałam się skasowało...
Także dzisiaj musiałam pisać wszystko od początku dlatego też to nie jest jakieś super. 
Jeszcze raz bardzo przepraszam i do kolejnego :) 
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

Obserwatorzy