piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 33

~Z perspektywy Klary~
   - No dawaj no.- powiedziałam do chłopaka. Czuł presje wszystkich siedzących w kręgu. Butelka była dobrym pomysłem na rozrywkę. Zadanie wymyślone przez Łukasza, miał wykonać Isaac. Dosyć zimne i hardkorowe. Powoli wstał, lekko się chwiejąc. Promile nie były wyczuwalne, lecz sposób poruszania się zdradzał 5 butelkę piwa leżącą w piasku. Podszedł do brzegu z przerażeniem na twarzy i zamoczył stopę w wodzie. Szybko ją wziął, po czym spojrzał na naszą grupkę siedzącą z wykrzywionymi kącikami ust. Łukasz siedział wyprostowany, bacznie go obserwując. Ten widok dawał mu satysfakcję. 
- Z rozbiegu ponoć lepiej!- krzyknął Lucas z rozbawieniem. Siedział obok, obejmując moje ramię. Jego ciepło dawało uczucie spokoju. Spoglądając na niego, dostrzegałam lekką opaleniznę i znamię na szyi. Zanim zdążyłam się obrócić, Isaac już był cały przemoczony. Z ciemnych włosów ściekały krople. Wzburzone fale jeziora zalewały piasek. Jennifer, z głośnym śmiechem, podbiegła do chłopaka. Zaraz po niej wszyscy zaczęli się śmiać, turlając się po podłożu. Obróciłam się do lasu, delektując się pięknymi widokami. Z oddali spostrzegłam ciemną postać, ruszającą w głąb kosodrzewiny. Josh. Ciekawe czy znalazł swojego przyjaciela? Z zamyślenia wytrącił mnie głos Lucasa, szepczący do mojego ucha.
- Kochanie, co jest?- spojrzałam na chłopaka, potulnym wzrokiem.
- Podziwiam widoki.- musnęłam jego wargi nie zwracając uwagi na nieliczne spojrzenia i wstałam, pomagając sobie dłońmi.- Idę się przejść.- poinformowałam zgromadzonych czując zaciekawienie Sabiny. Założyłam trampki i poszłam do lasu, pryskając na boki piaskiem.
   Liście szeleściły na wietrze, z oddali było słychać szum fal, delikatny głos chłopaka z nutą chrypki był jak miód dla uszu.
- Myślałem o każdej możliwości. Po prostu go nie ma…- zacisnął usta w wąską linię. Jego orzechowe oczy pociemniały.- Ale nie poddam się, nie zostawię go.- spojrzał w dal na drzewa, zza których wdzierało się błękitne, bezchmurne niebo.
- Też bym się nie poddała tylko…Czy dalej chcesz prowadzić to śledztwo na własną rękę?- zapytałam spoglądając na niego z ukosa. Siedzieliśmy oparci o duże, masywne drzewo. Po mimo prostej gleby był ode mnie o głowę wyższy.
- Nie ufam funkcjonariuszom, ani policji. Nie chcę ich w to mieszać.- powiedział stanowczo. Czułam smutek w jego głosie, bezradność. Ostrożnie pogłaskałam chłopaka po ramieniu. Chłopak podniósł wzrok, jakby mój dotyk dodał mu otuchy. Do głowy wpadł mi świetny pomysł, niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Szybko wstałam otrzepując się z ziemi. Josh zmarszczył czoło.
- Już idziesz?- zapytał, także się podnosząc.
- Idziemy.- poprawiłam go, wykrzywiając kąciki ust.- Do moich przyjaciół.- chłopak się cofnął. Złapałam go za dłoń.
- Nie jestem przekonany co do tego pomysłu…- szepnął, spoglądając co raz na nasze dłonie. Była to dla niego nowa sytuacja. Widać, że długi czas spędzał na samotnym poszukiwaniu przyjaciela.
- Ale ja tak. Zaufaj mi.- spojrzałam Joshowi w oczy. Jego orzechowe oczy pojaśniały.
- Ufam.- zrobił krok do przodu, będąc ze mną w jednej linii. Puściłam dłoń, zabierając z jego piersi rudo-żółty liść.  Kiwnęłam głową w stronę plaży i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- To choć.
~*~
   - To jest Josh.- przedstawiłam zgromadzonym. Wszyscy siedzący w półkolu zaczęli go mierzyć. Sabina szepnęła na ucho coś do Jasona. Widząc nieśmiałą minę chłopaka postanowiłam usiąść z nim na piasku wpasowując się w otoczenie. Piękny krajobraz nie odzwierciedlał zaistniałej atmosfery.

- Gdzie mieszkasz?- zapytać Łukasz z zaciekawienie w oczach.
- Śpię pod gołym niebem. Lubie podziwiać uroki natury.- Wiedziałam, że nie powie pełnej prawy. Josh podrapał się po lewej dłoni. Z pod jego ręki wyłoniło się zadrapanie idące aż do kostki. Zaczerwienienie wokół wskazywało na jego świeżość. 
- Łooł, ciekawa sprawa.- powiedział Łukasz z podnieceniem w głosie. Siedząca obok niego Jane patrzyła na chłopaka z identyczną fascynacją.
- Skąd pochodzisz?- zapytała Jennifer z błyskiem w oku. Mierzyła go zaczynając od oczu z tęczówkami skąpanymi w orzechu, żyły idące wzdłuż szyi, wisiorka spoczywającego na obojczykach po równomiernie opadającą klatkę piersiową.
- Z Walii...- powiedział, spoglądając ukradkiem na mnie.
- Macie tam piękne góry.- udzielił się Isaac obejmujący Jennifer w pasie. Josh kiwnął głową, z nieobecnym wzrokiem spoczywającym na piaskowych górkach. Czułam się jak starsza siostra, pilnująca stanu sytuacji. Żeby go nikt nie obraził, nie skrzywdził.
- A niektóre miasteczka zanadto urocze.- dokończyła Jane. Wszyscy wiedzieli jak piękna jest Walia, nawet w niej nigdy nie będąc. Było to tak oczywiste i przypominane we wszystkich sklepach pamiątkowych. Zdjęcia, pocztówki, znaczki, kubki.
- To może piwo?- zaproponował Jason, szybko zmieniając temat. Chyba jego zdaniem wypytywanie Josha, jak na posterunku policji, nie było dobrym pomysłem.
- Dobra!.- krzyknął, budząc wszystkich do życia. Spojrzałam na Łukasza, biorącego butelkę do ręki. Gdy położył ją poziomą na piaskowym podłożu, poczułam kilka kropel, spływających po moim przedramieniu. Spojrzałam w górę, zastając ciemne chmury, zza których przedzierało się słońce. Zrobiło się szaro, a jezioro nabrało granatowego koloru ze srebrnymi refleksami. Zawiał mocny wiatr zdmuchujący z ramion blond kosmyki Sabiny. Jane także się wzdrygnęła, widząc wodę na jej swetrze i włosach.
- Powinniśmy już iść.- krzyknął Lucas, tym razem przez zagłuszający go szelest drzew i uderzających o brzeg fal. Wszyscy wstaliśmy, biorąc puste butelki i wbiegliśmy do lasu dążąc do wydeptanej ścieżki. Najmniej przerażony był Josh idący o krok do tyłu. Zrównałam z nim tępo patrząc na potarganą brąz czuprynę. Wszyscy chowali się od wiatru rękawami, kapturami i schylonymi głowami.
- Możesz przeczekać tą burzę w naszym motelu.- zaproponowałam uważając na idącą przed nami grupę. Odgarnęłam mokre kosmyki z twarzy i przetarłam oczy z załamujących obraz plamek.
- Dziękuje, ale poradzę sobie.- powiedział patrząc przez szybkie kropelki wody lecące jak strzały łucznika.
- Jest zła pogoda, w lesie może Ci się coś stać, mamy miejsce w pokoju...- zmartwiona wpatrywałam się w dwa orzechowe oczy, będące teraz koloru gorzkiej czekolady.
- Mam namiot w małej dolinie, z dala od drzew...Bądź spokojna, nic mi się nie stanie.- powiedział z zadziwiającą pewnością siebie. Nie przekonana kiwnęłam głową wiedząc, że to do niego należy wybór. Musiałam zaufać Joshowi i jego szczęściu.

~Z perspektywy Sabiny~
   Gdy dotarliśmy do motelu już po chwili się rozpogodziło, ale nikomu nie chciało się wracać na plażę drugi raz. Tak więc skończyliśmy na kanapach i fotelach w salonie naszego apartamentu pijąc niedokończone piwa. Po jakichś 20 minutach Jennifer i Isaac poszli do swojego pokoju, a Jane i Łukasz wyszli nikomu nic nie mówiąc. Odprowadzałam ich wzrokiem, aż do samych drzwi wyjściowych. Cieszę się, że coś między nimi zaiskrzyło. A przynajmniej tak mi się wydaje. Wróciłam myślami do Josha. Niby spokojny i miły, a jednak coś mnie w nim niepokoiło. Przypominał mi mojego byłego chłopaka. Mateusz również na pierwszy rzut oka zdawał się przyjazną osobą, ale po bliższym poznaniu całkiem zmieniłam o nim zdanie. Był agresywny i oschły wobec mnie. Wyraźnie pokazywał mi, że to on rządzi w tym związku. Bardzo mnie wtedy skrzywdził. Josh był do niego bardzo podobny wizualnie. Te same ruchy, ten sam styl ubierania, ten sam styl mówienia, ten sam uśmiech, to samo spojrzenie. To obłęd, ale tak właśnie jest. Nie potrafiłam go wyrzucić ze swojej głowy. Albo raczej ich. Mateusza i Josha. Wtuliłam się jeszcze mocniej w Jasona, koło którego siedziałam na kanapie. Chciałam zacząć płakać na samo wspomnienie tamtych chwil, chciałam mu o wszystkim opowiedzieć. Ale to chyba musiało poczekać do wieczora. 
~*~ 
   Czas mijał, a ich nadal nie było. 
- Wie ktoś gdzie poszli Łukasz i Jane?- zapytał Jason. 
- Nie, nic nikomu nie mówili.- odparował Lucas.
- Już trzy godziny minęły od ich wyjścia. A co jak coś im się stało? Albo się zgubili...?- przejmowała się Klara.- Zadzwonię do nich.- rzuciła i sięgnęła do kieszeni.
   Wszyscy wpatrywali się w nią wyczekująco.
- U Jane włącza się poczta głosowa.- spojrzała na telefon wybierając kolejny numer i przykładając urządzenie do ucha ponownie.- U Łukasza również...- powiedziała z rezygnacją.
- Może chodźmy ich poszukać.- zaproponował Lucas.
- No co Ty? Szukalibyśmy ich tutaj wiekami. Nie wiadomo gdzie poszli.- powiedział mój chłopak.
- A może Josh ma z tym coś wspólnego?- rzuciłam niepewnie. Klara bacznie na mnie spojrzała.
- Co masz na myśli?
- No wiesz...Nie znamy go za bardzo. Powinniśmy brać pod uwagę, że może...- nie dokończyłam bo przyjaciółka mi przerwała.
- Sugerujesz, że Josh im coś zrobił?!- uniosła się. 
- Nie, ja tylko twierdzę, że nie powinniśmy mu ufać. Nie znamy gościa, pałęta się po lesie, skąd wiesz, że to prawda co mówi? Może być niebezpieczny. Nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji, jest z nim coś nie tak.- powiedziałam ostro.
- Że co proszę? Josh nie ma z tą sprawą nic wspólnego! Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć?! Ja mu ufam.
- Klara, ale Sabina ma rację...Nie znamy go.- powiedział cicho Lucas i złapał jej rękę w geście uspokojenia.
- Też tak sądzę.- dorzucił Jason. 
- Wyście wszyscy powariowali.- wyrwała dłoń Lucasowi, wstała i już miała zamiar wyjść z pomieszczenia trzaskając drzwiami gdy ktoś wszedł do środka. Jane i Łukasz. Cali i zdrowi. Odetchnęłam z ulgą. Klara zgromiła nas wzrokiem i zrobiła to co wcześnie zamierzała. 
- Coś nas ominęło?- zapytał Łukasz patrząc pytająco po naszej trójce. Westchnęłam tylko i schowałam głowę w torsie Jasona w geście rezygnacji.
~*~
   Szczelnie opatuliłam się kołdrą i czekałam na Jasona, który brał jeszcze prysznic. Po jakichś 5 minutach wszedł do pokoju i położył się obok przytulając mnie do siebie.
- Ejj, nie martw się, pogodzicie się zanim zdążysz się obejrzeć...- powiedział zauważając, że coś mnie gnębi.
- To nie o to chodzi...- odparłam i odwróciłam się w jego stronę.
- To o co?
- Chodzi o Josha...Pamiętasz jak kiedyś wspominałam Ci o moim byłym chłopaku Mateuszu?
- No tak.
- Josh strasznie mi go przypomina...Może to głupie, ale właśnie przez to wcale mu nie ufam, mogę powiedzieć, że nawet się go trochę boję...Po tym co robił Mateusz...
- Rozumiem. Nie znamy chłopaka i na pewno ufać mu tak od razu nie możemy, ale też nie możemy z góry zakładać najgorszego i nie dać mu szansy. Jak dla mnie to on jest całkiem normalny...A o Mateuszu zapomnij, to przeszłość. Nie możesz się tym zadręczać...Może Josh go przypomina, ale to nie znaczy, że jest taki sam.
- Pewnie masz rację...
- Jasne, że mam.- powiedział i musnął delikatnie moje usta. Ja za to pogłębiłam pocałunek bo potrzebowałam teraz jego bliskości. Jeszcze przez chwilę namiętnie go całowałam, po czym wtuliłam się w niego i zasnęłam myśląc o bezpieczeństwie, które daje mi ten chłopak.
-------------------------------------------------------------------------------
Teraz się wytłumaczymy lagami mózgu przez te upały, haha. 
A jak wam mijają wakacje? :)
A tutaj Josh:















Czytasz=Komentujesz 
~Natala i Jula~


wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 32

~Z perspektywy Sabiny~
   Usłyszeliśmy ciche szeleszczenie, które z każdą chwilą zdawało się głośniejsze i jakby bliższe. Spojrzeliśmy po sobie pytająco. Każdy zaczął się rozglądać. Zwróciłam wzrok w kierunku lasu i po chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę. Z cienia wyłonił się powoli przystojny chłopak. Jego brązowe włosy były zmierzwione. Gdzieniegdzie miał podrapania na twarzy i był brudny. Ogólnie nie był w najlepszym stanie. Miał na sobie dużą, popielatą bluzę. Na oko miał z 18 lat.
   Wszyscy byli w niego wpatrzeni, a gdy i on dostrzegł nas i nasze ognisko zaczął się szybko wycofywać w głąb lasu. 
- Zaczekaj!- krzyknął do tajemniczego chłopaka Jason i gwałtownie podniósł się z ziemi, lecz ten nie miał nawet najmniejszego zamiaru go usłuchać. Jason zaczął biec w stronę gęstwiny drzew. Lucas postanowił mu pomóc i ruszył szybko za nim. Obaj dobiegli do obrzeży lasu i zatrzymali się zrezygnowani. Tajemniczy chłopak był już za daleko.

~Z perspektywy Klary~
   Niedługo po dziwnej sytuacji, jaką zastały nasze oczy, wróciliśmy do domku. Lekko brudni, jako w połowie płeć żeńska, staliśmy w kolejce do łazienki. Chłopcy raczej się mniej przejęli i rozmawiali w salonie, pijąc piwo. Isaac jedynie leżał na kanapie bez alkoholu, ale lekko już wstawiony. Lucas i Jason siedzieli na parapecie, prowadząc swojego rodzaju oddzielną rozmowę. Łukasz rozłożył się na fotelu, przypominając władce delektującego się wykwintnym winem. Dalej na nich patrząc, z lekkim uśmiechem, weszłam do mojego pokoju. Położyłam się plackiem na łóżko wpatrując się z sufit. Nie był śnieżno biały, też nie popękany. W jednym z rogów siedział mały pajączek, który zawijał muchę w sieć z nieprawdopodobną precyzją i wprawą. Z drugiej strony nie dziwię się mu, gdybym codziennie musiała jeść kurczaka to po 40 razach robiłabym go z zamkniętymi oczami. Nagle do pokoju wszedł Lucas, rozpraszając moje myśli.
- Nic się nie stało?- zapytał, grzebiąc chaotycznie w plecaku.
- Nie. Tak sobie leże.- zaśmiałam się, czując jak alkohol na mnie wpłynął. Nie jest aż tak źle, ale tej pani już podziękujemy. Przed wyjściem, rozglądnął się i podbiegł do szafki, chwytając za telefon.
- Idę z Jennifer się przejść i do sklepu, coś Ci wziąć?- hymm, fajna taka przechadzka z Jennifer. Po lasku. Isaac pewnie nic nie wie. Super. Każdy się cieszy.
- Nie, dzięki...- powiedziałam, wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz?
- A co Cię to? Przejść się. SAMA!- wyszłam z pokoju, popychając go barkiem. Nie wiem skąd u mnie ta zazdrość i złość. Przecież to nie jest mój chłopak, by nie mógł nigdzie iść. Ale i tak już się stało. Może jak trochę dotlenie mózg to ogarnę z tematem Lucasa.
   Na dworze było trochę chłodno, dlatego cieszyłam się z ubrania granatowego swetra. Weszłam na prostą uliczkę, jednak widząc jak Jennifer na nią wskazuje, gwałtownie zboczyłam idąc w głąb lasu. W emocjach wzięłam przed wyjściem dwie kanapki z podróży. Nie chcę by się zmarnowały, jednak nie wiem czy je zjem przez te moje ciągłe zamyślenia.
   Po dłuższym chodzeniu, oddalaniu się coraz bardziej od motelu i rozmyślaniu o wszystkim i o niczym, moje oczy napotkały ciemną postać w kapturze, siedzącą pod drzewem. Naglę zawiał zimny wiatr, a na moim karku pojawiła się gęsia skórka. Powoli szłam dalej patrząc się na nieruchomy obiekt. Po kilku krokach, osoba podniosła głowę, czując mą obecność. Powoli wstała, bardziej zaciągając kaptur na głowę. Wiedziałam, że to ten sam chłopak, którego spotkaliśmy przy krzakach.
- Proszę, nie uciekaj...- powiedziałam, obserwując kolejny jego ruch. Stał, lekko dygocząc, po czym powoli zdjął kaptur ukazując brązową czuprynę. Jego dłonie i twarz były gdzieniegdzie podrapane. Jego ciemnie oczy bacznie mnie obserwowały.
- Czego ode mnie chcesz? - powiedział zachrypniętym głosem. Wyprostował się, odchodząc o krok od kory drzewa.
- Niczego. Może to ty coś chcesz ode mnie? To ciebie spotkaliśmy wczoraj koło ogniska.- powiedziałam, patrząc na jego zadartą bluzę.
- Nie, nic od ciebie...a to dlaczego tam byłem zostawię dla siebie. Miałem ku temu powody.
- Może mogłabym Ci jakoś pomóc?-  lekko go zmierzyłam, po czym popatrzyłam mu w oczy. Zobaczył po sobie i ukrył rany za rękaw. Jego spojrzenie się jednak zmieniło, złagodniało.
- Nie...- odpowiedział, a ja wyciągnęłam zza pleców woreczek z kanapkami, o którym zapomniałam. Chłopak wyglądał jakby dawno coś jadł.
- Może chcesz kanapkę?- podeszłam o kolejny krok i wyciągnęłam do niego rękę. Nie pewnie wziął woreczek i dyskretnie do niego zaglądnął.
- Dziękuje...
- Z sałatą i szynką.- delikatnie poinformowałam nieznajomego, a on spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.
- Jestem Josh.- powiedział, utrzymując kontakt wzrokowy.
- Klara.- przedstawiłam się mu i razem usiedliśmy pod drzewem jedząc kanapki. Po między nami była bezpieczna odległość, jednak rozmawialiśmy spokojnie i otwarcie. Josh ma 19 lat i mieszka w Irlandii. Jest naprawdę miły, lecz nie dziwię się mu nastawienia jakie ma do obcych. Przyjechał do tego miejsca z przyjacielem, lecz ten się zgubił idąc do pobliskiego strumyka. Josh po pewnym czasie zaczął się zamartwiać i go szukać. Do tego czasu chodzi po lesie szukając swojego przyjaciela.
   Rozmawialiśmy ok. pół godziny, po czym postanowiłam wracać. Wstałam i otrzepałam spodnie, chłopak zrobił podobnie.
- Too ja będę już wracać...
- Dziękuje za rozmowę.- powiedział uśmiechając się do mnie. Pierwszy raz widziałam ten wyraz zwrócony ku mnie, lecz sama się sobie nie dziwie. Znam go od 40 minut.
- Do zobaczenia.- także się uśmiechnęłam i powędrowałam do motelu, zostawiając go z pustym woreczkiem po kanapkach.
~*~
   Gdy weszłam do pokoju, zastałam jedynie Łukasza i Jane robiących herbatę w kuchni. Zdjęłam buty i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po osuszeniu się, ubrałam spraną szarą koszulkę i spodenki. Zmyłam makijaż i powędrowałam do mojego pokoju. Zastałam tam Lucasa leżącego na łóżku z telefonem w ręce. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam na nim po turecku.
- Jak było na spacerze? I nie pytam ironicznie.- powiedziałam uśmiechając się do chłopaka. Lucas usiadł, podpierając się ściany i odłożył telefon na półkę.
- Dobrze, chociaż...gdybym poszedł z tobą na pewno nie musiałbym Cię nieść w drodze do domu.- powiedział, wykrzywiając kąciki ust.
- Gdybyś ze mną szedł, niósł byś mnie przez całą drogę i to z mojej prośby.- zaczęliśmy się śmiać. Oparłam głowę o jego ramię, on delikatnie mnie objął w pasie.
- Coś kupiliście?- spojrzałam na niego, a on wskazał na reklamówkę z alkoholem i śmieciowym jedzeniem, leżącą po między moim łóżkiem, a jego. Chłopak wziął moją rękę, a palce włożył między moje. Spojrzałam na niego, a on przybliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął:
- Czy mógłbym Cię pocałować?
- Tak.- zatwierdziłam, zamykając oczy. Chłopak musnął moje wargi, po czym z większą pewnością pogłębił pocałunek. Objęłam jego szyje, po czym Lucas położył mnie na łóżku i zaczął całować po szyi. Delikatnie ściągnął moją koszulkę i zapalił małą lampę, czym automatycznie zgasiło się główne światło. Także ściągnęłam mu podkoszulkę, okazując średniej opalenizny umięśnienie. Wbił się w moją szyję, zostawiając najpewniej malinkę. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało. Jego dotyku, czułości. Zmienił się i to jest pewne, ale niektóre cechy zostały. Na szczęście te dobre.

~Z perspektywy Sabiny~
   Do moich nozdrzy dotarł piękny zapach porannej kawy. Otworzyłam zaspane oczy. Obok mnie usiadł Jason z kubkiem gorącego napoju w ręce. Przeciągnęłam się jak kotek z uśmiechem na ustach i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak podał mi kawę i się uśmiechnął.
- Dziękuję.- powiedziałam upijając pierwszego łyka.
- Nie ma za co aniołku. Co chcesz na śniadanie?
- Oj, sama już sobie zrobię. Co ja, księżniczka? 
- Moja księżniczka.- powiedział i pocałował mnie krótko, ale namiętnie w usta. Zaśmiałam się cicho i już bez żadnego sprzeciwu pozwoliłam Jasonowi się wykazać. 
   Po śniadaniu i porannym prysznicu, wyszłam na dwór z chłopakiem. Było jeszcze wcześnie. Delikatny, chłodny wiatr sprawił, że przeszły mnie ciarki. Naciągnęłam rękawy na dłonie i zapięłam bluzę. Jason widząc moje zachowanie przytulił mnie przekazując tym jednocześnie trochę ciepła. Staliśmy na ganku i podziwialiśmy widoki. 
- Ślicznie tu.- wypowiedziałam na głos swoje myśli.
- Wiesz, jestem chłopakiem, my mamy inną wrażliwość.- powiedział poważnie. Walnęłam go w ramię, a on cicho się zaśmiał.- To prawda, widoki są niesamowite. 
   Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas wtuleni w siebie, a potem wróciliśmy do motelu. Wszyscy po za Klarą i Jane jeszcze spali. Dziewczyny siedziały przy stoliku rozmawiając, śmiejąc się i popijając kawę. Na nasz widok obie się uśmiechnęły i zaprosiły nas do stołu. Rozmawialiśmy o różnych głupotach do czasu gdy wszyscy byli już na nogach.
   Wyszliśmy całą grupą z motelu i poszliśmy posiedzieć na plaży. Klara niesamowicie dzisiaj promieniała radością i trzymała się nader blisko Lucasa.
- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytałam po cichu Jasona, który szedł obok i skinęłam na parę głową. Chłopak spojrzał w ich stronę i uśmiechnął się pod nosem
- Podpytam potem Lucasa.- odpowiedział w końcu.
  Rozłożyliśmy trzy na tyle duże koce, aby każdy znalazł sobie miejsce dla siebie. Usiadłam obok Jasona i oparłam się o niego plecami. Wiatr mocniej zawiał powodując u mnie gęsią skórkę.
- Zimno Ci?- zapytał mój chłopak.
- Troszeczkę...
- Masz moją bluzę...- zaproponował i zaczął ściągać z siebie wierzchnie okrycie.
- Nie trzeba. Wtedy Tobie będzie zimno. Pójdę po polar do pokoju, zaraz wracam.- powiedziałam z delikatnym uśmiechem, wstałam i ruszyłam w stronę motelu.
   Otwierając główne wejście uderzyła mnie fala ciepła. Pobiegłam po schodach na górę i udałam się do pokoju mojego i Jasona. Na fotelu leżała moja torba. Podeszłam do niej i zaczęłam grzebać w środku.
- Kurczę, gdzie jest ten polar...-szeptałam pod nosem po dłuższej chwili poszukiwań bez rezultatu, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach. Pewna, że to mój chłopak nie zaprotestowałam, lecz odruchowo się odwróciłam. Za mną stał Isaac. Szybko zrzuciłam jego ręce z talii.
- Co Ty do cholery robisz?!- krzyknęłam zdenerwowana.
- Ty tak kusisz...- przybliżył się na niebezpieczną odległość, a ja zrobiłam krok do tyłu, lecz fotel zatorował mi drogę. Odepchnęłam go od siebie i odeszłam na bok.
- Człowieku, Ty masz dziewczynę!
- Ale nie czuję do niej tego co czuję do Ciebie.
- Czy Ty siebie słyszysz? Daj mi spokój.- wyszłam do pokoju głównego w zamiarze wyjścia z apartamentu. Isaac poszedł za mną. Zobaczyłam na oparciu kanapy mój polar i już miałam po niego iść gdy chłopak mnie przytulił. Byłam zdezorientowana. Odsunęłam się delikatnie i spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a ten wykorzystując sytuację przybliżył swoje usta do moich...

~Z perspektywy Jasona~
   Gdy Sabina poszła przysiadłem się do samotnie siedzącego Lucasa. Klara rozmawiała z dziewczynami.
- Chcesz jeszcze jedno?- zapytałem podając mu piwo.
- Czemu nie?- przyjął ode mnie napój i otworzył puszkę, która wydała z siebie charakterystyczny dźwięk.
- To co? Ty, Klara, wieczór, jeden pokój, zapewne też jedno łóżko...- przerwałem bo mój brat mnie szturchnął łokciem. Zaśmiałem się tylko w odzewie.
- No wiesz...- zaczął niepewnie i się zaśmiał.
- Jesteście znowu razem?
- Chyba tak...Sam nie wiem. Po wczorajszym...Możliwe, nawet bardzo...
- Człowieku, jak Ty się motasz...Widać, że Ci zależy.
- Chyba w końcu zrozumiałem, że dziewczyny to nie zabawki. Wtedy gdy spotkałem Klarę jak płakała, to coś we mnie pękło. Zatęskniłem za nią. Z każdym dniem moje uczucie do niej rośnie, czuję coś czego nie czułem nigdy wcześniej gdy byliśmy razem.
- No no, mój braciszek w końcu się zakochał, któż by pomyślał...Ej, gdzie jest Isaac?
- Nie wiem, był tu przed chwilą.- wstałem z koca i podszedłem do dziewczyn. Złapałem Jenn za rękę i delikatnie pociągnąłem.
- Gdzie jest Isaac?- zapytałem.
- Eee, poszedł przed chwilą do motelu, do toalety.
- Cholera...
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko okej.- zakończyłem rozmowę i ruszyłem szybko w stronę motelu.
   Na miejscu wbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi do apartamentu. Zobaczyłem Sabinę stojącą obok kanapy, a z metr od niej stał mój brat.
- Właśnie mieliśmy wychodzić.- powiedziała moja dziewczyna i złapała w rękę polar leżący na oparciu kanapy. Podeszła do mnie i wzięła mnie za rękę. Jej uścisk był mocniejszy niż zwykle. Wyszliśmy z motelu i ruszyliśmy w stronę plaży.
- Wszystko w porządku?- zapytałem spoglądając na nią troskliwie.
- No pewnie, a czemu miałoby coś być nie w porządku?
- Coś zaszło pomiędzy Tobą a Isaackiem?
- Nie, przecież on ma dziewczynę.- to mnie trochę uspokoiło. Ale czy Sabina mówiła prawdę? A może ja jestem za bardzo przewrażliwiony.
   Na plaży wziąłem jeszcze jedno piwo. Trzeba trochę wyluzować.
------------------------------------------------------
Wakacje! *-*
Życzymy wam udanego i bezpiecznego wypoczynku :*
A rozdział mamy nadzieję się podoba :)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 31

~Z perspektywy Klary~
   No i co tam jeszcze spakować...? Strój kąpielowy! Pobiegłam do niskiej szafki w lewym rogu pokoju. Wyciągnęłam czarny, różnorodnie wycięty kostium i cisnęłam w walizkę. Koło niej walały się różne ubrania, dżinsowe spodenki i nie tylko. Usiadłam na róg łóżka, szukając wzrokiem zegarka. 20:03, a ja nie mogłam się dłużej pakować. Sprawdzę jak idzie mojej przyjaciółce. Wyszłam z pokoju, ledwo nie zahaczając o walające się ubrania. Sabina była całkowicie spakowana poza jedną bluzką, spoczywającą na jej dłoniach.
- Jesteś lepsza ode mnie!- odpowiedział mi tylko niezrozumiany śmiech ze strony odbiorcy. Spojrzałam po nich zdezorientowana.
- Jak Tobie idzie?- zapytała po chwili.
- Jak krew z nosa, ale jestem przy końcu- zaśmiałam się tylko i powędrowałam do kuchni. Przygotowałam szybką jajecznicę i pooglądałam wiadomości, przegryzając sucharka.

~Z perspektywy Sabiny~
   Klęczałam przy szafie i pakowałam swoje ciuchy do dużej, różowej walizki w czarne kwiaty. Jason siedział na moim łóżku opierając się o ścianę i się tylko przyglądał, nawet nie racząc pomóc. Na wieść o tym, że jedzie również jego brat, jak można się było domyślić, mój chłopak nie tryskał entuzjazmem.
- Wziąć tą koszulkę?- zapytałam patrząc w jego stronę i przykładając ciuch do ciała.
- Weź, Isaacowi się pewnie spodoba.- powiedział z przekąsem. Westchnęłam i opuściłam ręce na kolana.
- Długo jeszcze będziesz przeżywał, że on z nami jedzie?
- Tak. Chciałem ten wyjazd spędzić dobrze się bawiąc, a nie pilnując czy mój braciszek nie podrywa mojej dziewczyny.
- Przecież jedzie również Jennifer.- podeszłam do łóżka i usiadłam okrakiem na Jasonie.
- Wiesz...po nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Odkąd z nią jest, jeszcze ani razu nie zauważyłam żeby chociażby ze mną flirtował, pewnie dał już sobie spokój. Nie martw się. tak samo mile spędzimy ten wyjazd z Isaackiem, jak i bez niego.- pocałowałam go w usta, a on zaczął pogłębiać pocałunek. Poczułam, że jego ręce wsuwają się pod moją koszulkę i błądzą po plecach. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i chyba żadne z nas nie miało zamiaru go przerwać. Podniecenie rosło, a nasze oddechy przyspieszały. Jason już zaczął pozbywać się mojej koszulki gdy usłyszeliśmy ciche trzaśnięcie drzwiami na korytarzu i kroki. Odskoczyłam od Jasona i po chwili do pokoju weszła Klara z zapytaniem jak idzie mi pakowanie. Spojrzałam na zgorszoną minę mojego chłopaka i wybrzuszenie w jego spodniach i wybuchnęłam śmiechem. Klara tylko popatrzyła na nas zdezorientowana i kontynuowała. Chwilę porozmawialiśmy i wyszła.
- Dzięki.- powiedział Jason niby obrażony, gdy już zostaliśmy sami.
- Przepraszam, ale Twoja mina była bezcenna.- odpowiedziałam z rozbawieniem.
- Co ja mam z tym teraz zrobić?- zapytał spoglądając w dół, a ja w odpowiedzi  tylko ponownie parsknęłam śmiechem i dokończyłam pakowanie.

~Z perspektywy Klary~
   Jaki piękny poranek zastał moje oczy. Tak, to dzień wyjazdu. Wstałam i potruchtałam do kuchni. Nikogo nie zastałam, lecz odczytując godzinę z ściennego zegarka, wcale się nie dziwiłam. Była 8, a mnie roznosiła energia. Ferie, wyjazd, góry, Lucas...Nie mogę być tak otłumiona tym zauroczeniem. Muszę wypić kawę i podejść do tego z lekkim dystansem. W końcu nie mam 8 lat. Zrobiłam sobie szybką owsiankę z malinami i poszłam do łazienki. Na korytarzu usłyszałam ciche odgłosy chrapania i zaśmiałam się pod nosem. Odświeżona, pełna energii pofrunęłam na balkon i z książką w ręce postanowiłam poczekać na moich towarzyszy.
~*~
   To wszystko?!- krzyknęłam, stojąc przy drzwiach samochodu. Z domu wyszedł Jason trzymając dwie walizki. Cisnął jedną w bagażnik, który był już zapełniony czterema. Sabina siedziała na przednim siedzeniu, pijąc sok z butelki. Słysząc głos Lucasa, delikatnie odwróciłam głowę w jego stronę. Pakował litrowe butelki, po które był przed chwilą w sklepie. Obszedł pojazd i usiadł na jednym z tylnych siedzeń. Spojrzałam ostatni raz na nasz dom i wsiadłam do auta czując na sobie spojrzenie chłopaka.
~*~
   Gdy zbliżaliśmy się do chaty, wsłuchiwałam się w piękne odgłosy lasu, dobiegające tuż przy moim uchu. Podróż minęła dobrze. Tylko kierowca i ja nie spaliśmy w czasie jazdy. Oglądając raz widoki, raz śpiącego Lucasa, nie nudziłam się jednak. Wyglądał jak anioł, czekający na prośbę Boga.
   Wychodząc z auta, zastała nas piękna pogoda. Było nie za ciepło, nie za zimno. Idealnie. Podszedł do mnie Jason trzymając dwie torby pod pachą.
- Obudź Lucasa, a ja z Sabiną pójdziemy się zameldować.- za nim stała zaspana Sabina, która dalej przecierała oczy. Wciągnęłam chlust powietrza, ciesząc się jego świeżością i weszłam do auta. Spojrzałam na Lucasa, po czym pogłaskałam go po policzku ciągnąc aż do szyj. Na szczęście spał, bo nie pozwoliła bym sobie na takie ruchy ku niemu. Chłopak się ocknął, prostując swój kręgosłup. Poprawił włosy i niczym niewinny kotek, spojrzał w moje oczy.
- Już przyjechaliśmy.- uśmiechnęłam się kącikami, a on zaczął się dyskretnie rozglądać.
- Gdzie Sabina, Jason... drugie auto?
- Nasza dwójka poszła się zameldować, a drugie auto jeszcze nie dojechało.- chłopak kiwnął głową i odpiął pasy, po czym wyszliśmy razem z samochodu. Lucas się przeciągnął i wziął nasze bagaże.
   Zaczęłam się rozglądać. Po jednej stronie było piękne, ogromne jezioro, a po drugiej, tajemniczy las. Z każdej strony otaczały nas góry. 
   Weszliśmy do holu, w którym czekała już na na Sabina. Na krzesłach wisiały zwierzęce skóry, a recepcja byłą wyłożona białym marmurem. W lewym rogu stał kominek, strzelający co raz płomykami. Stał tam także drewniany stół, służący do wypicia kawy i czekania na przyjaciół. Tak było w przypadku Sabiny. Gdy nas zobaczyła, wstała, sprytnie wymijając mebel.
- Jason jest już na górze, 2 piętro, pokój numer 8.- jak na polecenie, weszliśmy po schodach pokonując 1 piętro. Przyjaciółka jak żołnierz szła za nami, pilnując równego chodu. Wchodząc do salonu, zawitał nas Jason siedzący na kanapie. Była ona zamieszczona przy oknie. Nietrudno była się domyśleć, dlaczego akurat tam jest. Gdy zamknęliśmy drzwi, obrócił głowę, witając nas pogodnym uśmiechem. Mrugnął jednym okiem. Chyba do Sabiny. Podszedł do nas, trzymając w ręce kubek espresso.
- Jeszcze nie przyjechali...ale mogę wam pokazać pokoje.- uśmiechnął się, po czym podszedł do pierwszych drzwi z czterech i je otworzył. Podeszliśmy do pokoju niczym stado myszek i zaczęliśmy się niemu ciekawie przyglądać. Była to piękna sypialnia z oknem na góry. Poszewki były w odcieniach nude na przemian z szarym. Na łóżkach były kremowe narzuty i białe futra. Na jednym zmieściły by się spokojnie dwie osoby, jednak była ich para. Każdy znalazł coś co mu się spodobało. Jason oparł się o framugę i zaczął mówić niczym oxfordzki profesor z kubkiem w dłoni.
- Ustaliłem, logicznie ujmując, że ten pokój będzie mój i Sabiny. Wszystkie wyglądają tak samo dlatego sugerowałem się osobami, które będą tam spać. Kolejny, obok nas, będzie Klary i Lucasa, niestety musicie spać razem...a może stety.- powiedział już ciszej kierując to tylko do Sabiny.- Obok was Jane i Łukasz, a na samym końcu mój kochany braciszek z Jennifer.- łyknął kawę, po czym wyszedł, a za nim Sabina. Ja po niej czując wzrok Lucasa. Delikatnie mnie zmierzył, przepuszczając w drzwiach. Sabina z Jasonem stała przy oknie, bacznie obserwując co dzieję na zewnątrz.
- Oo możecie się już wypakowywać, wreszcie przyjechali.- powiedziała przyjaciółka.
- Przyjechały kłopoty...

~Z perspektywy Sabiny~
   Siedzieliśmy w ośmioro przy ognisku i rozmawialiśmy o głupotach wpatrując się w płomienie ognia. Co chwila ktoś się śmiał. Ja siedziałam wtulona w Jasona i spoglądałam co chwilę na Klarę i Lucasa. Widać było, że moją przyjaciółkę ciągnie do jej byłego chłopaka. Ona dalej coś do niego czuła, to było pewne. Tylko co? Przyglądałam im się z uwagą. Lucas patrzył na nią inaczej niż wtedy kiedy byli razem. Teraz patrzył na nią z czułością i ledwo co zauważalną miłością w oczach. Kiedyś była to raczej obojętność. Czyżby Lucas w końcu nauczył się kochać? A Klara? Tryskała przy nim szczęściem, zupełnie tak jakby wcale nie rzucił jej chłopak kilka dni temu. Uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze, że nie chodzi załamana. Mam nadzieję, że im się tym razem ułoży, o ile się zdecydują znowu ze sobą być. Przeniosłam wzrok na Isaaca i Jennifer. Stwarzali pozory szczęśliwych, ale czy tak było? Raczej tak. Zazdrość zaczęła mi już przechodzić. Ostatecznie się cieszę, że są razem, przynajmniej teraz Isaac zostawi mnie w spokoju. A Jane i Łukasz? Mój niecny plan zaczął się chyba realizować. Już w tym pierwszym dniu bardzo się do siebie zbliżyli.
   Westchnęłam i uśmiechnęłam się pod nosem. W końcu wszystko zaczęło się układać. Spojrzałam na rozciągające się jezioro, na tle czarnego nieba. Tego dnia chmury się nie pojawiły, więc wszystkie gwiazdy były odsłonięte. Białe, migoczące kropki wzbudziły moją ciekawość. Przypomniała mi się książka "Mały Książę", którą czytałam w gimnazjum jako lekturę. W jednej chwili usłyszałam w głowie śmiech tego ciekawego, małego człowieka. Z rozmyśleń wybudziło mnie pytania Lucasa:
- Słyszycie to?- nagle wszyscy umilkli i zaczęli się przysłuchiwać. Usłyszeliśmy ciche szeleszczenie, które z każdą chwilą zdawało się głośniejsze i jakby bliższe. Spojrzeliśmy po sobie pytająco. Każdy zaczął się rozglądać. Zwróciłam wzrok w kierunku lasu i po chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę...
----------------------------------------------------------
O mój Boże, w końcu jest. Haha
Kolejny rozdział, który nic nie wnosi, ale cierpliwości ;)
Do następnego :*
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 30

~Z perspektywy Sabiny~
- Sabina czy Ty...Czy Ty coś do niego czujesz?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Nie...- odpowiedziałam niepewnie uciekając wzrokiem. 
- Sabina, przecież widzę. 
- Nie, naprawdę...- nie wiem dlaczego skłamałam. Może dlatego, że bałam się konsekwencji, które mogłyby wyniknąć z powiedzenia prawdy.- Po prostu dziwnie mi się o tym rozmawia.
- No dobrze, załóżmy, że Ci wierzę.- w odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się niepewnie. Chłopak mnie mocno przytulił i pocałował w czoło.- Naprawdę nie chcę Cię stracić. Jeszcze raz on coś odwali, a już nie będę udawał, że o niczym nie wiem. Jesteś tylko moja.- powiedział, a ja poczułam jak mocno go kocham.

~Z perspektywy Klary~
   Nieeeee!!!! Dlaczego oni go uśmiercili?! Dlaczego?! Zabije tego autora, napisze do Dashnera z pogróżkami, wezmę nóż i mu wbije w plecy!- krzyczałam, niekontrolowanie wymachując rękami. Skończyłam czytać właśnie 'Lek na śmierć' i byłam zdruzgotana wydarzeniami, które się potoczyły przed moimi oczami. Mój ulubiony bohater właśnie umarł, a ja miałam kolejny powód do płaczu, smutku i siedzenia pod kołdrą. Sięgnęłam na półkę z książkami i leżące na niej opakowanie ciastek. Wzięłam jedno do buzi i zaczęłam się nim delektować, zatapiając smutki w czekoladowym nadzieniu. Usłyszałam głośny krzyk z moim imieniem w roli głównej. Podejrzewam, że była to Sabina wołająca mnie na parter. Zrzuciłam pogniecioną kołdrę i ślimaczym krokiem zombi ciągnęłam się ku przyjaciółce.

~Z perspektywy Sabiny~
   Nad wodospadem siedzieliśmy jeszcze do 22. W drodze powrotnej myślałam tylko o tym, że okłamałam Jasona. Muszę sprawić, aby to kłamstwo zamieniło się w prawdę. Muszę pozbyć się tego uczucia zauroczenia. Wpadłam więc na pewien pomysł, który pozwoli mi na większe zbliżenie się do Jasona i zapomnienie o Isaacu. 
- Co Ty na to, żebyśmy pojechali gdzieś na ferie?- zapytałam swojego chłopaka, gdy już siedzieliśmy u mnie w salonie na kanapie popijając kawę. 
- Hm...Dobry pomysł.- odpowiedział po chwili namysłu.- Sami?
- Możemy wziąć ze sobą Klarę i na przykład Jane i Łukasza...W końcu oboje są sami, może jak się lepiej poznają to coś zaiskrzy.- powiedziałam śmiejąc się i patrząc na niego wymownym wzrokiem.
- W sumie czemu nie. Co, bawimy się w swatkę, hm?- odpowiedział również się śmiejąc. 
- A może, może...
   Sięgnęłam po laptopa w zamiarze poszukania jakiegoś ciekawego miejsca, w które moglibyśmy pojechać. Nie zajęło nam to długo. Było kilka ciekawych miejsc, ale ostatecznie wybraliśmy Lake District. 
- Tylko oni się jeszcze muszą zgodzić...KLARA!- zawołałam przyjaciółkę, która siedziała na górze w swoim pokoju. Po chwili pojawiła się w salonie. 
- Co chcesz?- zapytała chyba trochę podirytowana, że musiała zejść na dół i przerwać to co robiła.
- Mamy dla Ciebie propozycję.- powiedziałam.
- O co chodzi?- usiadła koło Jasona i spojrzała na nas pytającym wzrokiem.
- Jedziemy na ferie do Lake District. Jedziesz z nami? Może jeszcze pojedzie Jane z Łukaszem, zapytam ich jutro w szkole.- popatrzyła na nas niepewnie.
- W sumie mogę jechać...- powiedziała po chwil z niepewnością w głosie.- Ale pod jednym warunkiem...
- Jakim?- zapytaliśmy oboje. Klara spojrzała na swoje ręce wyraźnie zmieszana.
- Pojadę jeżeli...- widziałam, że dużo ją to kosztowało- jeżeli pojedzie również Lucas...- Razem z Jasonem popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Klara i Lucas? Czyżby znowu coś pomiędzy nimi było?
- No...- zaczęłam, ale nadal byłam w lekkim szoku i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.
- Nie ma problemu. Lucas może jechać.- dokończył za mnie chłopak. Oczy Klary momentalnie się rozjaśniły, a na jej twarzy zagościł, przytłaczany przez nią, delikatny uśmiech.
- To idę do niego zadzwonić!- powiedziała uradowana i pobiegła na górę.

~Z perspektywy Klary~
Tak, zgodziłam się. Chyba chcieli tego dla mojego dobra, a poza tym trzeba się trochę wyrwać z tej nory. Będzie Lucas, a on chyba wie co czuję. Lubię być ze swoimi, ale przyznam, że musiałam wynegocjować Lucasa. Może dawne uczucie wróciło? Nie mam bladego pojęcia, ale coś we mnie drgnęło, kiedy dał mi się wypłakać do rękawa, zrobił mi herbatę i jakoś uspokoił, a nie wiem ile godzin płakałabym do poduszki, gdybym po prostu wróciła do do domu. Utonęła bym w swoich łzach.
- Klara, nie użalaj się tak nad sobą tylko do niego dzwoń.- szepnęłam do siebie. Usiadłam na łóżko i wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni dresów. Dobra, to dzwonimy.
- Hej, to ja Klara- chrząknęłam i kontynuowałam- Chciałam się zapytać, czy nie pojechalibyśmy do Lake District na ferie?
- Hej, z chęcią...- zawahał się i zapytał- Sami?- mój żołądek zrobił fikołka do przodu, a ja prawie nie spadałam z łóżka.
- Nieeeeee, znaczy z Sabiną i Jasonem - zaśmiałam się z mojej reakcji, zasłaniając mikrofon ręką.
- Pewnie, czemu nie...- usłyszałam lekki smutek w jego głosie, po czym wesołe pożegnanie.- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam telefon w kąt łóżka. Wstałam i potruchtałam na parter. Zastałam Sabinę lejącą sok do szklanek i Jasona oglądającego kiepski serial komediowy.
- Lucas jedzie, znaczy... zgodził się.- lekko się zahamowałam, pozostawiając na mojej twarzy delikatny uśmieszek.
- To fajnie.- odpowiedziała przyjaciółka, przekładając raz ser, raz szynkę. Mrugnęła do mnie, a ja, niczym zwariowana dziewczynka, pobiegłam na górę i spostrzegłam, że jednak życie toczy się dalej. Nie kończy tak jak myślałam, na odejściu Michaela, a to wielka ulga.
~*~
   Czy Pani Walerry nie może ubierać się lepiej? Naprawdę? Jej długości spódnic zadziwiają mnie z dnia na dzień. Nie mam innego wyboru jak tylko ją zmierzyć i powiedzieć "Dzień dobry" pod nosem. Idąc przez korytarz, patrzyłam się prosto przed siebie. O dziwo nie zauważyłam Mika, który zatrzymał mnie z zeszytem pod pachą. Był to średniego wzrostu Azjata w dżinsowej koszuli. Jego czarne włosy i kolczyk w uchu przyciągały uwagę wielu dziewczyn. Jedyny tak przemiły chłopak w całym budynku. Przy ścianie czekał na niego jego partner, już mniej lubiany. Wiadomo jednak z jakiego powodu. Każda próbowała do niego startować, lecz okazywało się, że to on właśnie jest facetem naszego Mika, czyli zero szans.
- Cześć, zrobiłaś notatki na dzisiejszą prace klasową?- uśmiechną się mile i poprawił włosy w znajomym geście.
- Tak, już ci daję.- sięgnęłam ręką w głąb torby, po czym wyjęłam z niej błękitny notes.- Proszę.
- Dzięki.- mrugnął do mnie i powędrował w przeciwnym kierunku. Czy ja mam coś na twarzy że wszyscy do mnie mrugają, czy zaczęła być na to moda?
- Dlatego, że jesteś piękna.- szepnął nieznajomy do ucha. Gdy się obróciłam wokół własnej osi, nikogo w pobliżu nie było.
- Ta szkoła zdaje mi się coraz dziwniejsza...- mruknęłam pod nosem i poszłam pod sale chemiczną, dalej się za siebie oglądając.
   Wszystkie 7 lekcji przeminęły zadziwiająco szybko. Oczywiście byłam skupiona na pani, ale i czasami bezmyślnie dłubałam ołówkiem w piórniku. Często myślałam też o Lucasie, o tym wieczorze po zerwaniu. Ciepłej herbacie i grafitowym kocu. Nie wiem co mi się stało, ale był to pewnego rodzaju test. Kiedy byłam w okropnej sytuacji i zostawiono mnie na pastwę losu, jak z ziemi, wyrósł piękny chłopak. Przytulił mnie, zaprosił do domu i podał ciepłą herbatę. Nie wiem czy to przeznaczenie, ale trzeba być według siebie szczerym i konsekwentnym. Zakochałam się w Lucasie. 

~Z perspektywy Sabiny~
   Nigdy go nie znajdę w tym tłumie! Złościłam się szukając już od 10 minut Łukasza na dziedzińcu szkolnym. Wolałabym z nim porozmawiać przed lekcjami. Jane już się zgodziła, teraz został tylko on. 
- Widziałeś gdzieś Łukasza?- zapytałam Ashtona, jednego z najlepszych kumpli chłopaka.
- Przed chwilą z nim rozmawiałem, poszedł w tamtą stronę.- opowiedział blondyn i skinął głową w kierunku fontanny. 
- Okej, dzięki.- rzuciłam na odchodne i ruszyłam w tamtą stronę. 
   Doszłam już prawię do fontanny, gdy nagle przed moimi oczami mignęła znajoma brązowa czupryna. Pobiegłam szybko w tamtą stronę rozglądając się dookoła. W końcu dostrzegłam Łukasza idącego w stronę wejścia do szkoły. Jeszcze bardziej przyśpieszyłam kroku.
- Łukasz!- krzyknęłam, a ten słysząc swoje imię spojrzał do tyłu szukając wzrokiem właściciela głosu. Pomachałam mu i w końcu mnie dostrzegł. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
- No nareszcie. Szukam Cię już od jakichś 15 minut.- powiedziałam niby zirytowana.- Jesteś jak Matrix.- zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Jak tam Ci się układa?- zapytał.
- Co masz na myśli?
- No w związku jak Ci się układa...
- Aa, noo...dobrze.- odpowiedziałam wymijająco.- Łukasz, właściwie to mam do Ciebie jedno pytanie.
- Tak?
- Wybieramy się w ferie do Lake District z Jasonem, Klarą, Lucasem i Jane. Nie masz przypadkiem ochoty jechać z nami?
- Nie mam raczej żadnych planów na ferie, więc czemu nie?- powiedział z uśmiechem.
- Ooo, jedziecie do Lake District?- usłyszałam za plecami znajomy głos. Wszędzie rozpoznam tą seksowną chrypkę. Odwróciłam się i tak jak się spodziewałam, zobaczyłam Isaaca. 
- Em...Tak....- odpowiedziałam niepewnie. 
- Nie chciałbym się narzucać, ale...moglibyśmy z Jennifer pojechać razem z wami? Też nie mamy żadnych planów na ferie, a w grupie zawsze raźniej.- powiedział ze swoim cudownym uśmiechem. Łukasz spojrzał na mnie pytająco.
- Eee, to jest Isaac, brat Jasona. Przeniósł się niedawno do naszej szkoły.- wyjaśniłam.
- Isaac.- przedstawił się chłopak.
- Łukasz.- podali sobie dłonie.
- To jak będzie?- zwrócił się z powrotem do mnie.
- Myślę, że nie będzie problemu...- skłamałam bo głupio było mi powiedzieć "Nie". Tak naprawdę to będzie problem. No ale co? Miałam odmówić? Zapewne gdybym zapytała później o to Jasona usłyszałabym "Tak".
- To świetnie, idę powiedzieć Jenn.- powiedział uradowany, poprawił grzywkę (że nie wspomnę o tym, że ten gest po raz kolejny mnie rozbroił) i się oddalił. Tupnęłam wręcz niezauważalnie nogą ze zdenerwowania i spojrzałam na Łukasza.
- Coś nie tak?- zapytał.
- Jason mnie zabije.
----------------------------------------------------------------------
Tym razem udało się choć odrobinę szybciej.
Rozdział taki trochę nijaki, ale mamy nadzieję, że was nie zanudził, haha.
Do następnego :*
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 29

   ~Z perspektywy Klary~
   Jego zapach, który czułam ostatni raz, nigdy nie był aż tak piękny. Gdy moja świadomość powróciła, puściłam chłopaka zasłaniając dłonią usta. Patrzyłam gdzieś w dal, zdawało by się na półkę z książkami, choć tylko ja tego nie wiedziałam. Ostania łza wolno pociekła po policzku, po czym mechanicznym ruchem ręki starłam ją rękawem. Wstałam lekko się chwiejąc i niczym duch podeszłam do mojej kurtki. Michael szybko pobiegł na pierwsze piętro. Ledwo co go dostrzegając, zaczęłam ubierać buty. Przegryzłam wargę, czując słony smak krwi. "Boli, ale przeminie", chciałabym by tak było. Gdy uchyliłam drzwi, chłopak zbiegł po schodach. Szybki krokiem do mnie podszedł. Poczułam jak jego głowa przybliża się do mojego ucha. Mój wzrok był nieobecny, sama ledwo przytomna. Za co on zdawał by się bardzo rozbity i cholernie zdenerwowany. 
- Przepraszam...że Cię zraniłem i zdaje sobie sprawę, że nigdy mi tego nie wybaczysz...- jego usta znalazły się na mojej szyi lekko ją muskając. Otworzyłam drzwi i bezsilnie zawiązując pasek od płaszcza, zamknęłam oczy. To był jeden z najgorszych dni mojego życia i nie wiedziałam naprawdę, jak bardzo może to boleć. Świat zdawał się być zamazany. Kolejna łza czekała na upływ emocji, w lewym kąciku mojego oka. Na dworze było cicho, a pogoda dżdżysta. Szłam w kierunku domu, znając drogę na pamięć. W mojej głowie była pustka. Czułam się jak po nie przespanych dwóch nocach z rzędu. Księżyc już się schował i miał gdzie, bo chmur nie brakowało. Moje nogi, jakby same, chodziły jednak za drugą powtarzając kolejność. Łzy same ciekły. Naglę, jak z chodnika, wyrósł przede mną mężczyzna. Zaklną coś pod nosem, po czym kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jego oczy były mi znajome. Lucas, zaskoczonym i zmartwionym wzrokiem, lekko mnie zmierzył. Spuściłam głowę i mruknęłam pod nosem.
- Przepraszam...- kolejna łza pociekła po moim policzku. Chłopak dotknął mojego podbródka i delikatnie go przesunął, chcąc spojrzeć mi w twarz. Włosy miał roztrzepane, a na kości policzkowej zadrapanie. Wyglądał jakby przed kimś uciekał lub wrócił z lasu. Jego całkowita uwaga była jednak skupiona na mnie. Jeszcze w życiu nie widziałam go tak bardzo zdenerwowanego.
- Coś się stało?- w milczeniu stałam, wpatrując się w jego piersiową kieszeń na kurtce. - Proszę, powiedz mi...Sabinie coś się stało? Jest w szpitalu?- dopytywał, nie dając za wygraną. Zamknęłam oczy, chcąc tylko cofnąć czas. Jedynie co potrzebowałam to zimny prysznic i spalenie zdjęć, a nie rozmowa z byłym. Martwił się jednak i może było nam to teraz dane. Czując wilgoć na policzkach, otworzyłam oczy. Lucas dotknął mojej szyi i przyciągnął do siebie, nie zostawiając miejsca miedzy naszymi ciałami. Wtuliłam się w jego dżinsową kurtkę, czując głaszczące mnie dłonie po plecach i włosach. Od tak dawna nie czułam woni jego perfum i niepowtarzalnego ciepła, w sobie samym jako człowieku. Po mimo jaki by nie był. Gdy zawiał wiat, lekko zadrżałam. Nie wiem która była godzina ale byłam przekonana, że było późno i to bardzo.
- Pójdźmy do mnie, jest Ci na pewno zimno. - szepnął mi do ucha. Podniosła głowę zza jego ramienia, a on jedną z rąk objął mnie w pasie i razem powędrowaliśmy do jego domu. Jednak się nie zmienił. Jego perfumy czy zachowanie, fryzura, kolor oczu, silne, a zarazem obrzydliwie delikatne ręce, czułość i cholerne pożądanie. Ciche ale mocne.
   Gdy weszliśmy do jego domu, wróciły mi wszystkie wspomnienia. Było mi jednak obco, jakbym tu nigdy nie była. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym usiadłam na pobliską kanapę. Po mimo ciepła, jakie tam zastałam, drżały mi dłonie. Lucas do mnie podszedł, trzymając pod pachą, wielki, grafitowy koc. Okrył moje ciało, aż do szyi. Usiadł koło mnie po turecku, chowając ręce pod materiał. Jakby coś szukał, wodził nimi, aż dotknął moich rąk. Wziął je i wyjął z pod grafitu. Dynamicznie je głaskał, wydzielając ciepło. Spojrzałam w jego oczy, a on po chwili zrobił to samo.
- Dziękuje.- powiedziałam, a on potarł kciukiem o moje palce i wstał, kierując się ku kuchni. Dochodziło do moich uszy coraz gwałtowniejsze odgłosy wody. W głębi duszy chciałam małą czarną na rozgoryczenie i żal. On jednak wiedział i ja chyba też, że rozgrzewająca herbata była najlepszym pomysłem. Zapatrzyłam się na pobliski regał z książkami, jak z ziemi wyrósł Lucas i postawił kubek na stole. Usiadł na drugim końcu kanapy, z czarną szklanką i białym drukowanym napisem "TEA". Co raz patrzył na mnie, co raz na stos męskich czasopism, leżących plackiem na dolnej półce stołu. Zaczęły trząść mi się ręce, a same nogi poszły do tyłu, skulając się mimowolnie. Zacisnęłam piąstki, tamując reakcję nerwową. No to zaczynamy.
- Michael dzisiaj ze mną zerwał. Dokładniej kilka godzin temu.- chłopak na mnie spojrzał, ukrywając zdenerwowanie. Ciągnęłam dalej.- Ostatnio w naszym związku był pewien kryzys, ale...tego chyba nikt się nie spodziewał.- powiedziałam załamanym głosem. Starałam się jednak nie uronić łzy. Wystarczająco się dzisiaj napłakałam. Lucas z przejęciem i skupieniem słuchał moich wypowiedzi, opierając podbródek na piąstkach. - Na wczorajszej imprezie pocałowałam Adama i...chyba oboje już mieliśmy dość. Albo ja miałam do niego pretensje albo odwrotnie...- zrobiłam łyk herbaty i spojrzałam na chłopaka opierając głową na kanapie. W tym świetle było naprawdę widać jak bardzo był zmęczony, obolały i prawdziwy. Jak nigdy dotąd. Bez perfekcyjnie ułożonej fryzury, wyprasowanej koszuli i aktorskiego uśmiechu przytwierdzonego na jego twarzy od zawsze do zawsze. Spojrzałam mu w oczy. Rzuciłam koc na podłokietnik i wstałam, czując ciężar godziny, jaka nadeszła. Podeszłam do wieszaka na przedpokoju i założyłam na siebie kurtkę. Lucas także podszedł widząc co czynie.
- Podwieźć cię?
- Prosiłabym.- uśmiechnęłam się do niego słabo, jednak wyczuł w nim sympatię. Powtórzył tą samą czynność, ubierając trampki. Byłam tak zmęczona, że nie wierzyłam w dobre założenie moich czarnych vansów. Włożyłam sznurówki w głąb butów, po czy wstałam lekko się wahając. Chłopak złapał mnie za ręce i pozwolił oprzeć ciężar mojego ciała na jego. Przyznam, że wcześniej kręciło mi się w głowie, ale nie wiedziałam, że nie będę mogła utrzymać pionu. Spojrzałam na niego i stanęłam na dwie nogi.
- Dzięki.- szepnęłam, uciekając wzrokiem. Moje tętno zaczęło bić szybciej, a jego zapach znowu przeszył wszystkie wnętrzności. Lucas podszedł do drzwi i szybkim ruchem je otworzył przytrzymując mi je. Wyszłam na dwór czując zimny powiew wiatru. Na niebie leżał czysty, świetlisty księżyc dający jedyny kontrast dla czerni. Chłopak zatrzasnął zamek, po czym podszedł do samochodu. Synchronicznie otworzyliśmy drzwi i weszliśmy unikając spojrzeń. Lucas włączył silnik i odjechał pozostawiając suchy ślad po pojeździe. Całą drogę siedzieliśmy w milczeniu, w napierającej na nas ciszy.
   Gdy samochód zaparkował przy mieszkaniu, moje ciśnienie diametralnie wzrosło. Chłopak na mnie spojrzał, a ja nie chciałam kolejnych minut ciszy. Nie wiem jak to się działo, że gdy następują takie chwile, on jest dalej taki idealny. Jego potargane włosy, pogięta koszula, przetarte dżiny i zadrapana twarz. Mój wzrok zatrzymał się na jego koszuli i piął się aż do włosów. Przybliżyłam się do niego, na ile moja odwaga mi pozwalała. Jednak o tej porze i tym stanie byłam tak śmiała i obojętna jak jeszcze nigdy. Musnęłam jego policzek dotykając dłonią flanelową koszulę. Zaskoczony, objął moje plecy.
- Dziękuje, że jesteś.- szepnęłam do jego ucha. Odsunęłam się od niego i wysiadła z samochodu. W głębi duszy dalej żałowałam naszego zerwania, dalej coś do niego czułam. On także czuł potrzebę przytulenia czy pocałunku, jednak nie mógł bo wiedział. On też żałował, że mnie stracił, wiedział, że nie jestem jego.

~Z perspektywy Sabiny~
   Następnego dnia obudził mnie dźwięk budzika. Po 10 minutach jęczenia i narzekania jak to bardzo mi się nie chce wstawać i iść do szkoły, podniosłam się. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam starannie dobrane ciuchy. Poszłam się ogarnąć do łazienki, a następnie zjadłam szybko śniadanie i ruszyłam z Klarą na uczelnię. 
   Wielki budynek do tej pory robił na mnie wrażenie za każdym razem, gdy obejmowałam go wzrokiem. Przy fontannie na dziedzińcu stało kilka dziewczyn razem ze swoimi chłopakami, Przechodząc obok nich usłyszałam, że rozmawiają o jakiejś wycieczce. Pod jednym z drzew stał Adam z kumplem. Przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądał na niewyspanego; oczy miał podkrążone a skórę bladą, ogólnie jego twarz nie promieniała tak jak zwykle energią i radością, wyrażała raczej przemęczenie i smutek. W pewnym momencie na mnie spojrzał a mi zrobiło się głupio, że mu się tak przyglądam. Skinął do mnie głową i bezgłośnie powiedział "Hej" co mogłam wywnioskować z jego ruchu warg. Zrobiłam to samo i przeniosłam wzrok z Adama na parę idącą w moja stronę. Wysoki, czarnowłosy przystojny chłopak, obejmował ramieniem ładną dziewczynę o brązowych włosach z białymi i niebieskimi pasemkami oraz mocnym makijażem. Na nogach miała glany, a jej ubiór był dość ekstrawagancki. Z każdym ich krokiem, mi coraz bardziej miękły nogi. Zatrzymali się stając przede mną i Klarą.
- Cześć dziewczyny.- powiedział chłopak.
- Hej Isaac.- odpowiedziała mu moja przyjaciółka bo ja nie mogłam wydusić z siebie słowa.- Co Ty tu robisz?
- Przepisałem się do waszej szkoły, wspaniale prawda?!- powiedział podekscytowany.
- Taa...- mruknęłam pod nosem. Ustaliłam z Jasonem, że będziemy udawać przed Isaackiem, że Jason nic nie wie na temat pocałunku. 
- Poznajcie moją dziewczynę.- na te słowa poczułam się jakby ziemia mi się zapadła pod nogami. Dziewczyna?!
- Jestem Jennifer.- powiedziała towarzyszka Isaaca i posłała nam uśmiech.
- Klara.
- Sabina.- przedstawiłyśmy się podając jej rękę. Isaac pocałował ją w czoło, a w moim brzuchu się zagotowało. Nie mogłam patrzeć jak on ją obejmuje. Pożegnałam się z nimi i szybko ruszyłam w stronę mojej sali od matematyki. Idąc wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Jasona.

Do: Jason
Nie uwierzysz.

Od: Jason
Co jest?

Do: Jason
Isaac przepisał się do mojej szkoły.

Od: Jason
Że co kurwa?

   Już mu nie odpisałam. Po drodze ciągle ktoś za mną klną bo szłam z telefonem nie zważając na nic. Byłam w lekkim szoku. Jeszcze ta jego dziewczyna. Co to ma znaczyć?! Jeszcze tak niedawno to mi mówił jaka to jestem cudowna.
   Po matematyce poszłam poszukać Klary. Zastałam ją rozmawiającą z nauczycielką angielskiego. Gdy skończyła pośpiesznym krokiem do niej podeszłam i pociągnęłam za ramię do pobliskiej toalety. Nie musiałam sprawdzać czy nikogo nie ma w kabinach, w końcu nikt nas nie rozumiał gdy rozmawiałyśmy po polsku.
- Coś się stało?- zapytała zdezorientowana Klara.
- Chyba jestem zazdrosna o Isaaca...
- Że jak? Przecież już wiesz jaki jest, chce zniszczyć Twój związek z Jasonem.
- A może się pomyliliśmy? Przecież gdyby chciał go zniszczyć to nie znalazłby sobie dziewczyny...
- Ale czemu Ty w ogóle jesteś o niego zazdrosna?!
- No nie wiem...Kocham Jasona, bardzo, ale w Isaacku się chyba zauroczyłam...
- Dziewczyno...Poukładaj sobie to w głowie i się ogarnij. Musicie ratować wasz związek, Jason jest naprawdę wspaniałym chłopakiem, na nikogo lepszego chyba trafić nie mogłaś, dlatego zadbajcie o to by Isaack nie zniszczył tego co jest pomiędzy wami. A jak wy o to nie zadbacie to ja to zrobię. Nie dam mu was zniszczyć, zasługujesz na szczęście, a to właśnie przy Jasonie będziesz najszczęśliwsza.- powiedziała pewna siebie. W odpowiedzi ją przytuliłam i wyszeptałam:
- Dziękuję, jesteś najlepsza.
   Uśmiechnęła się do mnie i rozeszłyśmy się pod swoje klasy.

~*~
- Hej misiek, masz czas dzisiaj wieczorem?- usłyszałam w słuchawce głos mojego chłopaka.
- Tak, a czemu pytasz?
- To będę po Ciebie o 18.- mimo iż go nie widziałam czułam jak się uśmiecha.
- Ale gdzie idziemy?- zapytałam z lekkim rozbawieniem w głosie.
- Zobaczysz, ubierz się jakoś ładnie, ale wygodnie. Do zobaczenia, kocham Cię.- powiedział, po czym się rozłączył.
   Uśmiechnęłam się i wyszeptałam pod nosem, jakby do siebie "Ja Ciebie też.". Wstałam poszukać jakiejś ładnej sukienki. Wybrałam taką z luźną cętkowaną górą i czarnym dołem, a do tego biały żakiet.  Potem poszłam zrobić coś z włosami i nałożyłam makijaż. Byłam strasznie ciekawa co wymyślił Jason.
   Kilka minut przed 18 usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Chłopak również nie był ubrany byle jak. Miał na sobie czarną marynarkę, a pod spodem zapinaną koszulę w kratkę. Wyglądał seksownie. Zresztą, tak jak zawsze. W rękach trzymał piękny bukiet krwistoczerwonych róż. Na ten widok serce zabiło mi szybciej. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak seksownie teraz wygląda. Uśmiechnięta przyjęłam od niego bukiet i pocałowałam na przywitanie w usta. Ubrałam buty, wzięłam torebkę i wyszliśmy.
   Przed domem stało auto Jasona. Chłopak otworzył mi drzwi, chociaż normalnie nigdy tego nie robił.
- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?- zapytałam gdy już ruszyliśmy.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział z uśmiechem.
   Jechaliśmy około pół godziny. Zaparkowaliśmy na małym parkingu koło lasu, na którym stało tylko jedno auto. Zauważyłam pomiędzy drzewami ścieżkę. Ruszyliśmy w tamtą stronę. Po drodze minęliśmy jedną parę. Musi to być raczej rzadko odwiedzane miejsce. Nagle zboczyliśmy z głównej ścieżki. Szliśmy pomiędzy drzewami ledwo co widoczną, wydeptaną dróżką. Po jakimś czasie usłyszałam szum. Wkrótce spomiędzy drzew wyłonił się przepiękny widok- wielki wodospad. Przez drzewa padały na niego ostatnie dzisiejsze promienie słoneczne, przez co odnosiło się wrażenie jakby to woda dawała światło. Woda w strumieniu z daleka przybierała turkusowy kolor.
- Jeju, jak tutaj pięknie.- powiedziałam zachwycona ni to do siebie ni do Jasona, po czym na niego spojrzałam. Uśmiechał się dumnie widząc mój zachwyt. Na ziemi dojrzałam koc na którym leżała butelka wina i kieliszek, a na około rozstawione były świeczki. "Za dużo się chyba filmów naoglądał" pomyślałam i parsknęłam śmiechem, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Mimo tej myśli to wszystko mnie rozczuliło i bardzo spodobało, byłam zachwycona. Zbliżyłam się do niego i dałam soczystego buziaka, który zmył zdziwienie z jego twarzy i zmienił na ponowne zadowolenie.
   Usiedliśmy na kocu. Jason otworzył wino, a ja spojrzałam na ten jeden kieliszek.
- Dlaczego tylko jeden?- zapytałam i skinęłam głową na naczynie.
- Ja przecież prowadzę auto.
- A, no tak.
   Podał mi już napełniony kieliszek i powiedział "Za nas" a ja się napiłam. Rozejrzałam się dookoła.
- Skąd znasz to miejsce? Nie ma tu nikogo po za nami.
- Kiedyś chodziłem tutaj po lesie z kumplami i przez przypadek trafiliśmy na ten wodospad. Bardzo mało osób wie o jego istnieniu.
- Pewnie przyprowadzasz tu swoją każdą dziewczynę.- zaśmiałam się.
- Nie, jesteś pierwsza. Pomyślałem kiedyś, że to idealne miejsce na randkę z dziewczyną, ale tylko z tą która pasuje do tego miejsca, która jest tak samo wyjątkowa jak one.- szczerze nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko się w niego wtuliłam.
   Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kochałam słuchać jego głosu. Czułam, że mógłby mi pół dnia opowiadać o oponach zimowych, a ja z chęcią bym tego słuchała. Było mi cudownie w jego towarzystwie.
- W ogóle wiesz, że Isaac ma nową dziewczynę?- rzuciłam niby od niechcenia.
- To dobrze, może w końcu zostawi Cię w spokoju.
- Noo...- powiedziałam cicho i się lekko speszyłam. Poczułam, że mięśnie Jasona się naprężyły i się wyprostował. Wtedy ja byłam zmuszona usiąść. Popatrzyłam na niego. Jego mina wyrażała raczej smutek.
- Sabina czy Ty...Czy Ty coś do niego czujesz?
----------------------------------------------------------------------------------
W KOŃCU JEST! XD
Miałyśmy już za to nie przepraszać, ale teraz to już przesadziłyśmy, haha
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 28

~ Z perspektywy Klary ~
   Co mnie do tego nakłoniło. Nie wiem co teraz oni robią, jak się czują. Co ja mam teraz robić? Pójść do jego dom, czy dać mu czas. Co bym zrobiła wyjdzie na złe. Tego by jeszcze brakowało. W łazience była przynajmniej cisza, trochę spokoju i czasu na przemyślenia. Nie chciałam jednak spędzić tam wieczności, dlatego wytarłam dokładnie łzy i wyszłam. Po mimo zdarzenia jakie zaszło, impreza dalej trwała. Wszyscy się świetnie bawili, niektórzy tylko byli zazdrośni o swoje drugie połówki. No i my. Adama, po dokładnym rozglądnięciu się, zauważyłam przy barze. Wyglądał jak duch, jego źrenice były nieobecne. Tępo wpatrywał się w do połowy pełną whisky. Mój chłopak za to jakby się rozpłynął, nie pozostawiając po sobie jakiegokolwiek śladu. Muzyka wydawała się teraz cichsza, stawali się coraz bardziej pijani. Jednym ruchem ręki zdjęłam z wieszaka kurtkę i założyłam ją na siebie, rzucając ostatnie spojrzenie Alison.
   Po mimo tak późnej pory, nie było ciemno. Księżyc w pełni ukazywał swoje oblicze. Lekki, wilgotny wiatr głaskał moje włosy, co przemieniło się później w silny deszcz. Moja głowa pełna była myśli, zaczynających się od Michaela, Sabiny i zakupów kończąc na Adamie i Alison. Zaczęła mnie już od tego boleć głowa dlatego starałam wyczyścić swój umysł do zera, jednak ten pomysł okazał być się nie za dobry. W tej pustej uliczce, nie widząc żywej duszy poczułam gęsią skórkę. Przyśpieszając kroku, doszłam do domu w 15 minut.
   Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Kiedy uderzyło mnie ciepłe powietrze, dopiero wtedy poczuła zmęczenie i zdołowanie.Zdjęłam z lekkim oporem szpilki, czując promieniowanie z śródstopia. Weszłam na górę i powolnym ruchem otworzyłam drzwi mojego pokoju. Usiadłam na brzegu mojego łóżka i odgarnęłam włosy za ucho. Nie wiem co mam z zrobić. Ten dzień był naprawdę do dupy. Może do niego napisać, przynajmniej nie usłyszę jego wkurzonego głosu. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam, lekko wybrudzony telefon. Raz kozia śmierć jak to się mówi.
"Czy mogłabym jutro się z tobą spotkać? Wiem, że zrobiłam duży błąd, jednak ja Cię dalej kocham i będę kochać."- napisałam. Naprawdę nie wiem co może mi odpisać...O ile to zrobi. Przytuliłam się do poduszki i oczekiwałam łez, które chyba pomogłyby mi w tej sytuacji. Nie doczekałam się ani jednej kropli, lecz usłyszałam za to dźwięk świadczący o nowej wiadomości. Złapałam za róg urządzenia i spojrzałam na wyświetlacz.
"Nie tylko słowa się liczą ale i czyny. Nie wiem jaką decyzję podjąć, by była słuszna. Spotkajmy się jutro u mnie, muszę Ci coś dać...Ja nie wiem co czuje ale na ten czas jesteś dla mnie jak narkotyk. Jak bardzo bym cię kochał, ty będziesz to odwzajemniać i mnie niszczyć."

~Z perspektywy Jasona~
   Podjechałem pod dom. Na dworze lało, a ja byłem w samej podkoszulce bo marynarkę zostawiłem Sabinie. Pobiegłem przez podwórko na ganek gdzie już spokojnie mogłem otwierać drzwi ponieważ ochraniał mnie daszek. Przemoknięty wszedłem do domu. Ściągnąłem buty i poszedłem się umyć. Tak po prostu. Czułem pustkę. Nie wiedziałem co zrobić ze sobą i tą całą sytuacją więc stwierdziłem, że orzeźwiający prysznic w tej chwili to będzie najlepsze wyjście. 
   Po kąpieli ubrany w same bokserki ruszyłem w stronę swojego pokoju. Nie zapalając nawet światła usiadłem na łóżku i z kieszeni leżących obok spodni, w których dzisiaj chodziłem wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem. Wtedy jakby coś we mnie pękło. Moje oczy się zaszkliły.  
- Nie płacz, nie płacz, nie płacz...- szeptałem do siebie i nagle łza spłynęła po policzku- Kurwa.- zakląłem pod nosem wycierając wierzchem dłoni mokry policzek. Kiedy ja ostatnio płakałem? Na pogrzebie rodziców? Tak, chyba tak. 
   Czułem się oszukany i zdradzony. Moje uczucia to była mieszanka rozpaczy, złości, zazdrości i bezsilności. W sumie nie byłem zły na Sabinę, może jedynie czułem rozczarowanie, ale cała złość skierowana była w stronę mojego brata. Isaacowi się w końcu udało, trafił w mój czuły punkt. Stara się mi odebrać to co najważniejsze w moim życiu, to co najbardziej kocham. Ale nie pozwolę mu na to, nie oddam mu jej. Tyle lat mu popuszczałem, ale nie tym razem.

~Z perspektywy Klary~
   Znowu nie zasłoniłam sobie rolet przez co słońce ostro paliło mi twarz. Włożyłam głowę pod poduszkę co w małej mierze nie podziałało. Wstałam, lekko się chwiejąc i podeszłam do szafy. Wzięłam pierwsze ciuchy z brzegu i poszłam namolnym krokiem do łazienki. Wczoraj padłam jak kawka, dobijając się przed snem sms'em od Michaela. Nie wiem co dzisiaj będzie i co z naszym związkiem. Szybki prysznic plus umycie włosów zrobiło mi wielką, zewnętrzną metamorfozę. Wysuszyłam włosy, delikatnie się pomalowałam i powędrowałam do kuchni. Podeszłam do lodówki, wyjęłam, ledwo co nie przekraczający terminu ważności jogurt i sięgnęłam do szuflady po małą łyżeczkę. Zjadłam go szybko z powodu mojej brzusznej, zapadającej się czarnej dziury. Okazał się być syty na tyle, że postanowiłam dokończyć moje śniadanie dużym kubkiem herbaty. W trakcie zaparzania wody do pomieszczenia weszła moja najlepsza przyjaciółka. Trochę pogadałyśmy na temat wczorajszych sytuacjach i tak gównianym dniu. Kończąc rozmowę, ubrałam się ciepło i poszłam się przejść, trochę porozmyślać i zadecydować...O ile moje zdanie ma tu jakiekolwiek znaczenie.

~Z perspektywy Sabiny~
   Gdy się obudziłam pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Była 09:37. Mimo iż byłam wyspana nie miałam ochoty wstawać. Tak więc leżałam w łóżku jeszcze przez godzinę myśląc o Jasonie. W końcu się podniosłam i poszłam trochę ogarnąć do łazienki a potem zeszłam do kuchni coś zjeść. Tam zastałam Klarę. Przywitałam się i podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Na nic innego nie miałam ochoty. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść patrząc gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem. Dopiero po chwili Klara to przerwała mówiąc:
- Czemu wczoraj wyszłaś tak wcześnie z imprezy i czemu byłaś mokra?
- Jakiś chłopak wepchnął mnie do basenu.
- Oł...
- Noo...Ale najgorsze jest to, że z tego basenu wyciągnął mnie Isaac i znowu doszło do pocałunku...
- Co?! Jak to ZNOWU?- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo.
- No boo...Wczoraj rano, przy śniadaniu on mnie pocałował...
- Jason wie?
- Tak, powiedziałam mu jak mnie odwoził. A Ty? Zdaje mi się, że wczoraj zastałam Cię w niemiłej sytuacji z Michaelem i Adamem.
   Klara wszystko mi opowiedziała. W sumie to byłyśmy w bardzo podobnej sytuacji. 
Nagle mój telefon, krótko zawibrował. Odblokowałam go ruchem kciuka. Sms od Jasona: "Mogę przyjść do Ciebie o 18?" poczułam lekkie ukłucie w brzuchu. "Jasne"- odpisałam i odłożyłam telefon na miejsce. Bałam się, że on może to zakończyć. To ja ciągle coś psułam. Może ma już dość? Nie dziwiłabym mu się...
- Ej, Sabina, mówię do Ciebie.- Klara pomachała mi dłonią przed oczyma- Jason napisał?
- Tak. Przyjdzie do nas o 18. 
- Nie martw się, będzie dobrze, on Cię kocha.
~*~
   Cały dzień przesiedziałam pod kocem rozmyślając, z małymi przerwami na robienie nowej herbaty, która stała się moim narkotykiem. Bałam się tej rozmowy. Gdy zbliżała się 18 ja siedziałam jak na szpilkach. W  końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam otworzyć. Gdy zobaczyłam Jasona coś mnie ruszyło i bez słowa rzuciłam mu się na szyję i się rozpłakałam, a on odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak przez chwile w ciszy, którą zagłuszało jedynie moje ciche łkanie. 
- Przepraszam.- powiedziałam cicho, a on delikatnie mnie odsunął. 
- Wejdziemy?- w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Bałam się, cholernie się bałam. 
   Jason ściągnął buty i kurtkę, która odwiesił na wieszak i poszliśmy do mojego pokoju, mimo iż nikogo innego nie było w domu. Usiedliśmy na łóżku i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy bez słowa. 
- Nie uda mu się to.
- Komu? Co?- zapytałam lekko zdezorientowana.
- Isaacowi. Nie uda mu się nas rozdzielić.- w tym momencie poczułam ulgę. Jason się do mnie przysunął i pocałował delikatnie a za razem zmysłowo, a potem przytulił. 
- Sabina, czy czegoś Ci brakuje w naszym związku? Czułości? Albo może za rzadko się spotykamy? Albo...
- Nie, nie...Jest idealnie...
- To czemu to zrobiłaś?- nie powiem zagiął mnie tym pytaniem..bo co mam mu powiedzieć? "Twój brat jest taki pociągający, taki seksowny i tak jakoś wyszło", albo "To on mnie uwiódł"? To nie jest wytłumaczenie. 
- Sama nie wiem...- odpowiedziałam w końcu. Tylko na tyle było mnie stać.
- No dobrze, nie drążmy już tego tematu. Ale Sabina, wiedz, że on będzie robił to dalej. Będzie Cię uwodził i robił wszystko żebyś mu uległa. Już chyba wiesz dlaczego nie byłem zadowolony gdy dowiedziałem się, że przyjechał. Myślałem, że się zmienił, ale już wiem, że ludzie się nie zmieniają. Nie daj mu się następnym razem, tylko o to Cię proszę. Kocham Cię bardzo mocno i nie mogę Cię stracić.

~Z perspektywy Klary~
   Zahaczając o kawiarnię, szłam wolnym krokiem, na około mijając kilka razy jego mieszkanie lecz wreszcie znalazłam się na jego tarasie. Trzymałam zaciśniętą rękę przy jego drzwiach, nie mając odwagi ją poruszyć. "Weź się w garść, proszę cię, nie rób z siebie idiotki. Co on ci zrobi? Walnie gaśnicą?" Po 5 minutach stania na zimnie, zaczęłam się zastanawiać nad wycofaniem. Z jednej strony chciałam się z nim spotkać, jednak z drugie...najlepiej by było dla mnie cofnąć czas i zrozumieć, jaki ten pocałunek, oddanie się chwili, nie miałoby sensu. Obłok myśli, unoszący się nad moją głową, nagle zdmuchnęły otwierające się drzwi. Michael miał w jednej ręce ręcznik, a drugą trzymał za klamkę. Miał na sobie tylko sprane dżinsy, a jego włosy były wilgotne. Lekko się wahając przemówił, początkową chrypką:
- Przepraszam, że musiałaś czekać. Brałem prysznic i nie słyszałem jak pukałaś...- co krok mierzył mnie wzrokiem, jakby podziwiał. Weszłam do środka, zdejmując czarny płaszcz. Chłopak zatrzasnął drzwi i sprawnie założył przez głowę koszulkę. Boję się co będzie dalej, czy za chwilę już zostanę singlem. Przecież my siebie tak pragniemy, co się stanie z tym uczuciem?  Spojrzałam mu w oczy, po czym szybko spuściłam wzrok i usiadłam na pobliską kanapę. Michael nalał do szklanki wodę i położył mi ją przed sobą, sam siadając na drugim końcu mebla.
- Ja...- powiedziawszy w takim samym czasie, umilkliśmy na pewną chwilę. Z moich oczu popłynęła pierwsza łza, powodując za sobą fale wydarzeń. Chłopak wstał i walną ręką w ścianę, niosąc za sobą ciche wahanie Giocondy. Schowałam twarz w dłoniach i przypomniałam sobie jego ostatnią wiadomość. "Jesteś dla mnie jak narkotyk", on ze sobą walczy bo nie może patrzeć jak przez niego płacze, a z drugiej strony chce to jak najszybciej zakończyć.
- Przepraszam. Naprawdę tego żałuję, to...- mówiłam zdławionym głosem, ledwo co wymawiając słowa. Nałożyłam rękę na oczy, nie chcąc pogarszać sytuacji, tym samym się zamykając. Michael koło mnie usiadł i przytulił tak mocno jak tylko mógł. Jęknęłam cicho, czując niedowierzanie.
- Przykro mi ale...To się dla nas nie skończy dobrze. Boli ale przeminie, to konieczność.- moja łza przemieniła się w łkający płacz dziecka, zostawionego na pastwę losu w galerii handlowej. Byłam tak rozżalona i smutna, że nie miałam jakiegokolwiek wpływu na moje ciało. Bezwładnie leżałam w ramionach chłopaka, czując jego spięte mięśnie. Dlaczego to jest tak, że na początku czujemy wielkie zdziwienie, gdy jakaś osoba nas pragnie. Kiedy nas ma, zaczyna nie całkiem to doceniać, zaczynamy ją kochać.Na końcu to my pragniemy ją, kiedy ona już wybrała.
--------------------------------------------------------------------------
Jejku. no w końcu jest...Eh, już chyba nie ma co przepraszać tylko zrobić z tego rutynę...Rozdziały chyba będą się tak pojawiać, no ale to się jeszcze zobaczy. 
Rozdział nie jest jakiś długi, no ale mamy nadzieję, że się podoba :)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~

wtorek, 17 lutego 2015

W sprawie rozdziału

Bardzo przepraszamy, że rozdziału nie było w tamtym tygodniu. Nie wiemy też czy będzie w tym. Chciałyśmy tylko uprzedzić, że termin może się trochę przedłużyć. Jest to spowodowane dużą ilością nauki, brakiem weny i brakiem motywacji...Od samego początku pisałyśmy tego bloga dla siebie, ale nie ukrywamy, że gdyby było więcej czytelników to rozdziały pojawiałyby się częściej...Ale no cóż.
Jeszcze raz przepraszamy i do następnego :*
~Natala i Jula~

Obserwatorzy