~Z perspektywy Klary~
- No dawaj no.- powiedziałam do chłopaka. Czuł presje
wszystkich siedzących w kręgu. Butelka była dobrym pomysłem na rozrywkę.
Zadanie wymyślone przez Łukasza, miał wykonać Isaac. Dosyć zimne i hardkorowe.
Powoli wstał, lekko się chwiejąc. Promile nie były wyczuwalne, lecz sposób
poruszania się zdradzał 5 butelkę piwa leżącą w piasku. Podszedł do brzegu z przerażeniem na twarzy i
zamoczył stopę w wodzie. Szybko ją wziął, po czym spojrzał na naszą grupkę
siedzącą z wykrzywionymi kącikami ust. Łukasz siedział wyprostowany, bacznie go
obserwując. Ten widok dawał mu satysfakcję.
- Z rozbiegu ponoć lepiej!- krzyknął Lucas z rozbawieniem. Siedział obok, obejmując moje ramię. Jego ciepło dawało uczucie spokoju. Spoglądając na niego, dostrzegałam lekką opaleniznę i znamię na szyi. Zanim zdążyłam się obrócić, Isaac już był cały przemoczony. Z ciemnych włosów ściekały krople. Wzburzone fale jeziora zalewały piasek. Jennifer, z głośnym śmiechem, podbiegła do chłopaka. Zaraz po niej wszyscy zaczęli się śmiać, turlając się po podłożu. Obróciłam się do lasu, delektując się pięknymi widokami. Z oddali spostrzegłam ciemną postać, ruszającą w głąb kosodrzewiny. Josh. Ciekawe czy znalazł swojego przyjaciela? Z zamyślenia wytrącił mnie głos Lucasa, szepczący do mojego ucha.
- Kochanie, co jest?- spojrzałam na chłopaka, potulnym wzrokiem.
- Podziwiam widoki.- musnęłam jego wargi nie zwracając uwagi na nieliczne
spojrzenia i wstałam, pomagając sobie dłońmi.- Idę się przejść.-
poinformowałam zgromadzonych czując zaciekawienie Sabiny. Założyłam trampki i
poszłam do lasu, pryskając na boki piaskiem.
Liście szeleściły na wietrze, z oddali
było słychać szum fal, delikatny głos chłopaka z nutą chrypki był jak miód dla
uszu.
- Myślałem o każdej możliwości. Po prostu go nie ma…- zacisnął usta w wąską
linię. Jego orzechowe oczy pociemniały.- Ale nie poddam się, nie zostawię go.- spojrzał
w dal na drzewa, zza których wdzierało się błękitne, bezchmurne niebo.
- Też bym się nie poddała tylko…Czy dalej chcesz prowadzić to śledztwo na
własną rękę?- zapytałam spoglądając na niego z ukosa. Siedzieliśmy oparci o
duże, masywne drzewo. Po mimo prostej gleby był ode mnie o głowę wyższy.
- Nie ufam funkcjonariuszom, ani policji. Nie chcę ich w to mieszać.-
powiedział stanowczo. Czułam smutek w jego głosie, bezradność. Ostrożnie
pogłaskałam chłopaka po ramieniu. Chłopak podniósł wzrok, jakby mój dotyk dodał
mu otuchy. Do głowy wpadł mi świetny pomysł, niczym za dotknięciem magicznej
różdżki. Szybko wstałam otrzepując się z ziemi. Josh zmarszczył czoło.
- Już idziesz?- zapytał, także się podnosząc.
- Idziemy.- poprawiłam go, wykrzywiając kąciki ust.- Do moich
przyjaciół.- chłopak się cofnął. Złapałam go za dłoń.
- Nie jestem przekonany co do tego pomysłu…- szepnął, spoglądając co raz na
nasze dłonie. Była to dla niego nowa sytuacja. Widać, że długi czas spędzał na
samotnym poszukiwaniu przyjaciela.
- Ale ja tak. Zaufaj mi.- spojrzałam Joshowi w oczy. Jego orzechowe oczy
pojaśniały.
- Ufam.- zrobił krok do przodu, będąc ze mną w jednej linii. Puściłam dłoń,
zabierając z jego piersi rudo-żółty liść.
Kiwnęłam głową w stronę plaży i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- To choć.
~*~
- To jest Josh.- przedstawiłam zgromadzonym. Wszyscy siedzący w półkolu zaczęli go mierzyć. Sabina szepnęła na ucho coś do Jasona. Widząc nieśmiałą minę chłopaka postanowiłam usiąść z nim na piasku wpasowując się w otoczenie. Piękny krajobraz nie odzwierciedlał zaistniałej atmosfery.
- Gdzie mieszkasz?- zapytać Łukasz z zaciekawienie w oczach.
- Śpię pod gołym niebem. Lubie podziwiać uroki natury.- Wiedziałam, że nie powie pełnej prawy. Josh podrapał się po lewej dłoni. Z pod jego ręki wyłoniło się zadrapanie idące aż do kostki. Zaczerwienienie wokół wskazywało na jego świeżość.
- Łooł, ciekawa sprawa.- powiedział Łukasz z podnieceniem w głosie. Siedząca obok niego Jane patrzyła na chłopaka z identyczną fascynacją.
- Skąd pochodzisz?- zapytała Jennifer z błyskiem w oku. Mierzyła go zaczynając od oczu z tęczówkami skąpanymi w orzechu, żyły idące wzdłuż szyi, wisiorka spoczywającego na obojczykach po równomiernie opadającą klatkę piersiową.
- Z Walii...- powiedział, spoglądając ukradkiem na mnie.
- Macie tam piękne góry.- udzielił się Isaac obejmujący Jennifer w pasie. Josh kiwnął głową, z nieobecnym wzrokiem spoczywającym na piaskowych górkach. Czułam się jak starsza siostra, pilnująca stanu sytuacji. Żeby go nikt nie obraził, nie skrzywdził.
- A niektóre miasteczka zanadto urocze.- dokończyła Jane. Wszyscy wiedzieli jak piękna jest Walia, nawet w niej nigdy nie będąc. Było to tak oczywiste i przypominane we wszystkich sklepach pamiątkowych. Zdjęcia, pocztówki, znaczki, kubki.
- To może piwo?- zaproponował Jason, szybko zmieniając temat. Chyba jego zdaniem wypytywanie Josha, jak na posterunku policji, nie było dobrym pomysłem.
- Dobra!.- krzyknął, budząc wszystkich do życia. Spojrzałam na Łukasza, biorącego butelkę do ręki. Gdy położył ją poziomą na piaskowym podłożu, poczułam kilka kropel, spływających po moim przedramieniu. Spojrzałam w górę, zastając ciemne chmury, zza których przedzierało się słońce. Zrobiło się szaro, a jezioro nabrało granatowego koloru ze srebrnymi refleksami. Zawiał mocny wiatr zdmuchujący z ramion blond kosmyki Sabiny. Jane także się wzdrygnęła, widząc wodę na jej swetrze i włosach.
- Powinniśmy już iść.- krzyknął Lucas, tym razem przez zagłuszający go szelest drzew i uderzających o brzeg fal. Wszyscy wstaliśmy, biorąc puste butelki i wbiegliśmy do lasu dążąc do wydeptanej ścieżki. Najmniej przerażony był Josh idący o krok do tyłu. Zrównałam z nim tępo patrząc na potarganą brąz czuprynę. Wszyscy chowali się od wiatru rękawami, kapturami i schylonymi głowami.
- Możesz przeczekać tą burzę w naszym motelu.- zaproponowałam uważając na idącą przed nami grupę. Odgarnęłam mokre kosmyki z twarzy i przetarłam oczy z załamujących obraz plamek.
- Dziękuje, ale poradzę sobie.- powiedział patrząc przez szybkie kropelki wody lecące jak strzały łucznika.
- Jest zła pogoda, w lesie może Ci się coś stać, mamy miejsce w pokoju...- zmartwiona wpatrywałam się w dwa orzechowe oczy, będące teraz koloru gorzkiej czekolady.
- Mam namiot w małej dolinie, z dala od drzew...Bądź spokojna, nic mi się nie stanie.- powiedział z zadziwiającą pewnością siebie. Nie przekonana kiwnęłam głową wiedząc, że to do niego należy wybór. Musiałam zaufać Joshowi i jego szczęściu.
- Skąd pochodzisz?- zapytała Jennifer z błyskiem w oku. Mierzyła go zaczynając od oczu z tęczówkami skąpanymi w orzechu, żyły idące wzdłuż szyi, wisiorka spoczywającego na obojczykach po równomiernie opadającą klatkę piersiową.
- Z Walii...- powiedział, spoglądając ukradkiem na mnie.
- Macie tam piękne góry.- udzielił się Isaac obejmujący Jennifer w pasie. Josh kiwnął głową, z nieobecnym wzrokiem spoczywającym na piaskowych górkach. Czułam się jak starsza siostra, pilnująca stanu sytuacji. Żeby go nikt nie obraził, nie skrzywdził.
- A niektóre miasteczka zanadto urocze.- dokończyła Jane. Wszyscy wiedzieli jak piękna jest Walia, nawet w niej nigdy nie będąc. Było to tak oczywiste i przypominane we wszystkich sklepach pamiątkowych. Zdjęcia, pocztówki, znaczki, kubki.
- To może piwo?- zaproponował Jason, szybko zmieniając temat. Chyba jego zdaniem wypytywanie Josha, jak na posterunku policji, nie było dobrym pomysłem.
- Dobra!.- krzyknął, budząc wszystkich do życia. Spojrzałam na Łukasza, biorącego butelkę do ręki. Gdy położył ją poziomą na piaskowym podłożu, poczułam kilka kropel, spływających po moim przedramieniu. Spojrzałam w górę, zastając ciemne chmury, zza których przedzierało się słońce. Zrobiło się szaro, a jezioro nabrało granatowego koloru ze srebrnymi refleksami. Zawiał mocny wiatr zdmuchujący z ramion blond kosmyki Sabiny. Jane także się wzdrygnęła, widząc wodę na jej swetrze i włosach.
- Powinniśmy już iść.- krzyknął Lucas, tym razem przez zagłuszający go szelest drzew i uderzających o brzeg fal. Wszyscy wstaliśmy, biorąc puste butelki i wbiegliśmy do lasu dążąc do wydeptanej ścieżki. Najmniej przerażony był Josh idący o krok do tyłu. Zrównałam z nim tępo patrząc na potarganą brąz czuprynę. Wszyscy chowali się od wiatru rękawami, kapturami i schylonymi głowami.
- Możesz przeczekać tą burzę w naszym motelu.- zaproponowałam uważając na idącą przed nami grupę. Odgarnęłam mokre kosmyki z twarzy i przetarłam oczy z załamujących obraz plamek.
- Dziękuje, ale poradzę sobie.- powiedział patrząc przez szybkie kropelki wody lecące jak strzały łucznika.
- Jest zła pogoda, w lesie może Ci się coś stać, mamy miejsce w pokoju...- zmartwiona wpatrywałam się w dwa orzechowe oczy, będące teraz koloru gorzkiej czekolady.
- Mam namiot w małej dolinie, z dala od drzew...Bądź spokojna, nic mi się nie stanie.- powiedział z zadziwiającą pewnością siebie. Nie przekonana kiwnęłam głową wiedząc, że to do niego należy wybór. Musiałam zaufać Joshowi i jego szczęściu.
~Z perspektywy Sabiny~
Gdy dotarliśmy do motelu już po chwili się rozpogodziło, ale nikomu nie chciało się wracać na plażę drugi raz. Tak więc skończyliśmy na kanapach i fotelach w salonie naszego apartamentu pijąc niedokończone piwa. Po jakichś 20 minutach Jennifer i Isaac poszli do swojego pokoju, a Jane i Łukasz wyszli nikomu nic nie mówiąc. Odprowadzałam ich wzrokiem, aż do samych drzwi wyjściowych. Cieszę się, że coś między nimi zaiskrzyło. A przynajmniej tak mi się wydaje. Wróciłam myślami do Josha. Niby spokojny i miły, a jednak coś mnie w nim niepokoiło. Przypominał mi mojego byłego chłopaka. Mateusz również na pierwszy rzut oka zdawał się przyjazną osobą, ale po bliższym poznaniu całkiem zmieniłam o nim zdanie. Był agresywny i oschły wobec mnie. Wyraźnie pokazywał mi, że to on rządzi w tym związku. Bardzo mnie wtedy skrzywdził. Josh był do niego bardzo podobny wizualnie. Te same ruchy, ten sam styl ubierania, ten sam styl mówienia, ten sam uśmiech, to samo spojrzenie. To obłęd, ale tak właśnie jest. Nie potrafiłam go wyrzucić ze swojej głowy. Albo raczej ich. Mateusza i Josha. Wtuliłam się jeszcze mocniej w Jasona, koło którego siedziałam na kanapie. Chciałam zacząć płakać na samo wspomnienie tamtych chwil, chciałam mu o wszystkim opowiedzieć. Ale to chyba musiało poczekać do wieczora.
~*~
Czas mijał, a ich nadal nie było.
- Wie ktoś gdzie poszli Łukasz i Jane?- zapytał Jason.
- Nie, nic nikomu nie mówili.- odparował Lucas.
- Już trzy godziny minęły od ich wyjścia. A co jak coś im się stało? Albo się zgubili...?- przejmowała się Klara.- Zadzwonię do nich.- rzuciła i sięgnęła do kieszeni.
Wszyscy wpatrywali się w nią wyczekująco.
- U Jane włącza się poczta głosowa.- spojrzała na telefon wybierając kolejny numer i przykładając urządzenie do ucha ponownie.- U Łukasza również...- powiedziała z rezygnacją.
- Może chodźmy ich poszukać.- zaproponował Lucas.
- No co Ty? Szukalibyśmy ich tutaj wiekami. Nie wiadomo gdzie poszli.- powiedział mój chłopak.
- A może Josh ma z tym coś wspólnego?- rzuciłam niepewnie. Klara bacznie na mnie spojrzała.
- Co masz na myśli?
- No wiesz...Nie znamy go za bardzo. Powinniśmy brać pod uwagę, że może...- nie dokończyłam bo przyjaciółka mi przerwała.
- Sugerujesz, że Josh im coś zrobił?!- uniosła się.
- Nie, ja tylko twierdzę, że nie powinniśmy mu ufać. Nie znamy gościa, pałęta się po lesie, skąd wiesz, że to prawda co mówi? Może być niebezpieczny. Nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji, jest z nim coś nie tak.- powiedziałam ostro.
- Że co proszę? Josh nie ma z tą sprawą nic wspólnego! Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć?! Ja mu ufam.
- Klara, ale Sabina ma rację...Nie znamy go.- powiedział cicho Lucas i złapał jej rękę w geście uspokojenia.
- Też tak sądzę.- dorzucił Jason.
- Wyście wszyscy powariowali.- wyrwała dłoń Lucasowi, wstała i już miała zamiar wyjść z pomieszczenia trzaskając drzwiami gdy ktoś wszedł do środka. Jane i Łukasz. Cali i zdrowi. Odetchnęłam z ulgą. Klara zgromiła nas wzrokiem i zrobiła to co wcześnie zamierzała.
- Coś nas ominęło?- zapytał Łukasz patrząc pytająco po naszej trójce. Westchnęłam tylko i schowałam głowę w torsie Jasona w geście rezygnacji.
~*~
Szczelnie opatuliłam się kołdrą i czekałam na Jasona, który brał jeszcze prysznic. Po jakichś 5 minutach wszedł do pokoju i położył się obok przytulając mnie do siebie.
- Ejj, nie martw się, pogodzicie się zanim zdążysz się obejrzeć...- powiedział zauważając, że coś mnie gnębi.
- To nie o to chodzi...- odparłam i odwróciłam się w jego stronę.
- To o co?
- Chodzi o Josha...Pamiętasz jak kiedyś wspominałam Ci o moim byłym chłopaku Mateuszu?
- No tak.
- Josh strasznie mi go przypomina...Może to głupie, ale właśnie przez to wcale mu nie ufam, mogę powiedzieć, że nawet się go trochę boję...Po tym co robił Mateusz...
- Rozumiem. Nie znamy chłopaka i na pewno ufać mu tak od razu nie możemy, ale też nie możemy z góry zakładać najgorszego i nie dać mu szansy. Jak dla mnie to on jest całkiem normalny...A o Mateuszu zapomnij, to przeszłość. Nie możesz się tym zadręczać...Może Josh go przypomina, ale to nie znaczy, że jest taki sam.
- Pewnie masz rację...
- Jasne, że mam.- powiedział i musnął delikatnie moje usta. Ja za to pogłębiłam pocałunek bo potrzebowałam teraz jego bliskości. Jeszcze przez chwilę namiętnie go całowałam, po czym wtuliłam się w niego i zasnęłam myśląc o bezpieczeństwie, które daje mi ten chłopak.
- Ejj, nie martw się, pogodzicie się zanim zdążysz się obejrzeć...- powiedział zauważając, że coś mnie gnębi.
- To nie o to chodzi...- odparłam i odwróciłam się w jego stronę.
- To o co?
- Chodzi o Josha...Pamiętasz jak kiedyś wspominałam Ci o moim byłym chłopaku Mateuszu?
- No tak.
- Josh strasznie mi go przypomina...Może to głupie, ale właśnie przez to wcale mu nie ufam, mogę powiedzieć, że nawet się go trochę boję...Po tym co robił Mateusz...
- Rozumiem. Nie znamy chłopaka i na pewno ufać mu tak od razu nie możemy, ale też nie możemy z góry zakładać najgorszego i nie dać mu szansy. Jak dla mnie to on jest całkiem normalny...A o Mateuszu zapomnij, to przeszłość. Nie możesz się tym zadręczać...Może Josh go przypomina, ale to nie znaczy, że jest taki sam.
- Pewnie masz rację...
- Jasne, że mam.- powiedział i musnął delikatnie moje usta. Ja za to pogłębiłam pocałunek bo potrzebowałam teraz jego bliskości. Jeszcze przez chwilę namiętnie go całowałam, po czym wtuliłam się w niego i zasnęłam myśląc o bezpieczeństwie, które daje mi ten chłopak.
-------------------------------------------------------------------------------
Teraz się wytłumaczymy lagami mózgu przez te upały, haha.
A jak wam mijają wakacje? :)
Czytasz=Komentujesz
~Natala i Jula~